30

62 6 3
                                    

Nie miała nastroju do analizowania swojego wyglądu. Pragnęła zaznać odrobiny ulgi i ujścia frustracji, która pęczniała w niej w ostatnich dniach. Tylko jedna osoba mogła jej w tym pomóc. Nie zważała na zagadujących ją przy barze mężczyzn i szybko opuściła lokal. Do mieszkania Adama miała zaledwie półtora kilometra, więc postanowiła się przejść. Pierwsze krople deszczu spadły z nieba już przy na pierwszym skrzyżowaniu. Nic sobie z tego nie robiła, wystawiła twarz w stronę nieba i czekała, aż czysta woda zmyje z niej cały brud. Myślała jedynie o ruchach swoich nóg i bez zawahania maszerowała przed siebie, jakby sterował nią niewidoczny pilot. Zdążyła przemyśleć ewentualne scenariusze tej wizyty, zarówno te złe jak i dobre. Huk grzmotu tuż za jej plecami, spowodował niekontrolowany kobiecy wisk. Przyspieszyła kroku, żeby jak najszybciej dotrzeć do celu. Nie chciała ukrywać się w pobliskich bramach przed piorunami. Pragnęła jedynie znów znaleźć się w ramionach mecenasa.

A jeśli cię już nie chce? Jeśli wszystko przepadło?

Starała się nie dopuszczać do siebie przebiegłych obrazów, które raz za razem wbijały się boleśnie w jej umysł niczym uderzenia rozgrzanego łomu. Skupiła się na oddechu i dźwiękach spadającego na ulice deszczu. Akurat, kiedy przybyła przed posesję, jeden z sąsiadów wchodził do klatki i na widok jej mizernego stanu przytrzymał szeroko otwarte drzwi. Skinęła mu z wdzięcznością i udała w kierunku windy zastanawiając się nad sensem ochrony w takim nowoczesnym budynku skoro każdy z ulicy mógł się tu dostać, zaraz jednak przypomniała sobie, że przecież sama mieszkała tu latami wiec sąsiad mógł ją po prostu rozpoznać i wpuścić do środka. Szybko wskoczyła do windy dwukrotnie wciskając przycisk ostatniego piętra jakby mogło to przyspieszyć dotarcie do drzwi. Po chwili stała już przed znajomym wejściem, dobrze wiedziała co kryje się po drugiej stronie. Czuła, że powinna tam teraz być, że to jej dom, a mężczyzna w środku jest jej największą opoką, chociaż w tej chili równie mocno go nienawidziła. Zanim zdążyła się rozmyślić, doniośle zapukała.

Tylko nie panikuj, nie panikuj...

Otworzył jej zaspany w samych spodniach od piżamy. Dłuższe pasma włosów opadły mu na czoło i uszy przez co wyglądał jak zagubiony mały chłopiec. Zmarszczył brwi jakby sam nie wierzył w to co widzi. Zamrugał kilka razy, aż resztki snu całkowicie zniknęły, a w oczach pojawiły się iskierki nadziei.

– Mogę wejść?

– Tak... tak, oczywiście – zrobił jej miejsce i uważnie obserwował każdy jej krok. – Przemokłaś.

– Powiedzmy, że w czasie spaceru złapał mnie deszcz, a twoje mieszkanie było najbliżej – rozglądała się dookoła, patrząc na wszystko, tylko nie na niego.

– No tak... Oczywiście... Rozumiem, Dobrze zrobiłaś, że przyszłaś. Na dworze robi się niebezpiecznie.

– Oj skończ już odgrywać rolę chłopca do bicia, nie pasuje to do ciebie – rzuciła mu zdenerwowane spojrzenie. – Przyszłam, bo chciałam się z tobą spotkać. Chcę porozmawiać.

Przez kilka sekund starał się połapać w tych huśtawkach nastroju, uznał jednak, że to bezsensowne w przypadku tej kobiety i poziomu wzburzenia w jakim się znajduje.

– W takim razie dam ci ręcznik i jakieś suche ubrania – wycofał się do garderoby.

– Chciałeś powiedzieć, moje ubrania – podkreśliła.

Znieruchomiał na te słowa. Zbliżyła się na tyle żeby mokra koszulka oblepiająca jej sterczące z zimna sutki dotknęła jego nagich pleców. Powoli odwrócił się w stronę dziewczyny, stała blisko, za blisko, żeby mógł się jej oprzeć. Głośny oddech wyrwał się z uchylonych ust mężczyzny. Złapała za skrawek przemoczonej koszulki i sprawnym ruchem przeciągnęła ją przez głowę. Następnie powoli rozpięła guzik swoich szortów, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z twarzy mecenasa. Spodenki pod ciężarem wody, głośno opadły na podłogę w korytarzu. Stała przed nim jedynie w majtkach i czekała na jego ruch.

O tym mi nie powiedziałaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz