21

39 7 2
                                    

Prędko uwinęli się w mieszkaniu Potockiej. Mimo zachęceń, żeby Adam poczekał w aucie, ten się uparł i towarzyszył dziewczynie w czasie pakowania. Z założonymi na piersiach rękami, rozglądał się po mieszkaniu co jakiś czas ostentacyjnie wzdychając. Nie dało się ukryć, że nie czuł się tam komfortowo, co jakiś czas cmokał z niezadowoleniem śledząc każdy szczegół pokoju. Olę bawiła jego reakcja, kilkukrotnie przedłużała i pytała o zdanie w temacie pakowanych ubrań, jednak nie chciała dalej nadużywać cierpliwości adwokata i w zaledwie kilka minut była gotowa do dalszej podróży.

Po czterdziestominutowej jeździe, dotarli do celu.

– Co to za miejsce? – z zaciekawieniem rozglądała się po pustym placu i zaniedbanych hangarach w oddali.

– Opuszczone lotnisko aeroklubu – zatrzymał samochód i z przebiegłym uśmiechem skierował całą uwagę na dziewczynę. – Poćwiczymy.

– Próbę morderstwa?

– Ha! Właściwie to prawie trafiłaś. Wysiadaj – sam odpiął pasy i wyszedł z samochodu jednak zostawił włączony silnik. – No wysiadaj, nie mamy na to całego dnia.

Ostentacyjnie spojrzała w górę, jakby prosiła o cierpliwość do tego człowieka i powoli wygramoliła się z niskiego sportowego auta. W odróżnieniu do Adama, nie była przyzwyczajona do tej wysokości podwozia.

– Masz sporo werwy jak na staruszka.

Podjudzony tą uwagą dopadł Olkę w kilku krokach. Przycisnął ją swoim ciałem do samochodu na co pisnęła dziewczęcym śmiechem.

– Mam dla ciebie jeszcze sporo werwy, kochanie – wychrypiał do jej ucha, był tak blisko, że ustami dotykał jej skóry przez co mimowolnie zadrżała, nie potrafiła ukryć reakcji jej ciała na dotyk tego mężczyzny. – Mam w planach zrobienie dziś niejednego pokazu swojej siły, więc szybciutko rób co mówię i zaraz wrócimy do domu.

Oddychała coraz ciężej, jak to możliwe, że tak szybko potrafił ją rozłożyć na kawałki i sprawić, by jej umysł przestał myśleć o czymkolwiek innym niż on. Przekornie przygryzła dolną wargę i spojrzała prowokacyjnie w zielone oczy, Borkowski z sykiem wciągnął powietrze ale po chwili odsunął się na bezpieczną odległość.

– Wsiadaj.

– Co? Teraz to chyba ty tracisz pamięć. Przed chwilą kazałeś mi wysiąść.

– Wsiadaj za kierownicę.

O Boże...

– To chyba nie jest najlepszy pomysł...

– Rozejrzyj się – rozłożył ręce. – Nikogo tu nie ma, nic nie może się stać. Wsiadaj i spróbuj, a ja będę cały czas przy tobie.

Kobieta bez przekonania spojrzała na pusty pas startowy i zaraz potem na twarz Adama. Jego cwany uśmiech był zaraźliwy. Natomiast w oczach zobaczyła tyle wiary, że w tym momencie, zgodziłby się na wszystko o co ją poprosi.

– Ale pojedziesz ze mną? – zawahała się.

– Oczywiście – nie musiała długo czekać, bo już wsiadał na miejsce pasażera. – Jeszcze byś mnie tu, w całej swojej złośliwości, zostawiła.

Uspokoiła oddech i sama skierowała się w stronę drzwi kierowcy. Zafascynowana opadła na fotel i złapała w obie dłonie skórzaną kierownicę. Przejechała po niej palcami z nieśmiałym uśmiechem. Nie miała pojęcia co ma zrobić z tymi wszystkimi ekranami i licznikami. Pod stopą zobaczyła dwa pedały, domyślała się, że to gaz i hamulec bo samochód miał automatyczną skrzynie biegów. Kiedy znalazła w swoim portfelu prawo jazdy spędziła dużo czasu na przypomnieniu sobie teorii ale wciąż zwlekała z wykupieniem przypominających lekcji jazdy.

O tym mi nie powiedziałaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz