Rozdział 1: Kope lat, siostro!

161 3 11
                                    

2024, 30 Wrzesień

Zapiełam moją walizkę po jakieś pół godzinnej próbie zrobienia tego. Musiałam w dwie walizki spakować całe moje życie, które trwało w Lodnynie dziewiętnaście lat. W torbę podręczną spakowałam książki, notes do rysowania, telefon, ładowarkę do telefonu i moją kosmetyczkę. Wzięłam walizki w ręce i zanim wyszłam z pokoju, popatrzyłam na niego ostatni raz zanim zamieszkam w innym.

- Isabell, idziesz? - Zawołał z dołu wujek, który stał się dla mnie przez te siedem lat, jak tata.

Zastąpił mi go w pełni. Zawsze przy mnie był, chociaż nasze początki łatwe nie były. Ciągle się buntowałam i przez większość czasu się kłóciliśmy o byle gówno. Jednak z czasem dorosłam i zrozumiałam, że człowiek nie jest taki zły i dałam mu zastąpić mi mojego tatę. I nawet mogę powiedzieć, że dał mi więcej miłości niż mój prawdziwy tata. Ale może to też dlatego, że był to brat mojej mamy i nie chciał jej zawieźć. Jestem mu niezmiernie wdzięczna za to, że mnie Wychował i nie umiem sobie wyobrazić, że już za parę godzin go przy mnie nie będzie.

- Jeżeli pomożesz mi z walizkami, to tak - również zawołałam, wychodząc z pokoju.

- Już idę, królowo - powiedział i od razu zaczął wchodzić po schodach na górę. Przeją ode mnie jedną walizkę i sszedł na dół po schodach. Zamknęłam za sobą drzwi pokoju i podążałam za Carstenem - moim wujem.

Wzdychnełam patrząc na salon z kuchnią, gdzie było tyle wspomnień. Z wujkiem, mamą oraz bratem i tatą...

To właśnie tutaj mówiłam wszystko mamie, gdy pod wieczór siedziała sama na kanapie, a ja nie mogłam spać, bo coś mnie dręczyło. To tutaj z Asherem bawiłam się w piratów i udawaliśmy, że kanapa to statek, a tata do ośmiornica, która chce zepsuć nasz statek. To właśnie tutaj w kuchni przesiadywałam z wujkiem w nocy i rozmawiałam z nim o głupotach. Nie zawsze było kolorowo, ale przez większość czasu, było tu miło.

- Będę tęsknić za domem... - Pociągnęłam nosem, bo już teraz zbierało mi się na płacz.

- Ej dresiara nie płacz mi tu. Nie sprzedajemy go przecież, a ty będziesz tutaj odwiedzać - Zamknął mnie w uścisku. Potarł moje ramię i uśmiecha się lekko. - Chodź, bo samolot Ci odleci - Zaśmiał cicho.

Tym sposobem, przekonał mnie na opuszczenie domu. I od teraz, moje życie miało zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni...

🌷

Lot był katastroficzny. Były częste turbulencje, nie mogłam przymknąć oka, ani poczytać książki! Na dodatek jakieś dziecko za mną ciągle płakało i nie mogłam przymknąć na chwilę oka.

Jednym słowem KATASTROFA.

A fakt, że miałam zaraz spotkać się z moim bratem, nie poprawiał mi nastroju. Wiem jak wygląda, jedynie z zdjęć na Instagramie. Gdyby nie to, to bym raczej nie poznała własnego brata.

Ciągnęłam za sobą dwie walizki, a na ramieniu miałam jedną torbę podręczną. Usiadłam na jednej z wielu ławek i poprawiałam sobie koka na głowie. Był tak trwały, że nie zepsuł się ani trochę podczas lotu. Może parę włosów zaczęło wystawać, ale nie przeszkadzało mi to. Moją misją nie było zrobić na kimś wrażenia.

Wstałam i poszłam do wyjścia. Podobno tam miał czekać na mnie brat. Jeżeli będzie ubrany w garnitur, to jebne na zawał i uciekam spowrotem do Londynu.

Chłodne powietrze od razu we mnie uderzyło, a ja dziękowałam sobie samej, że postanowiłam ubrać szary, gruby dres. Ale za to z laczek na nogach, zadowolona nie byłam, bo było mi zimno w stopy. Za to miałam grube skarpetki. No cóż...Czego się nie zrobi dla wyglądu.

I Wish I Knew You #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz