Epilog

93 6 3
                                    

Dwa tygodnie później

Budzę się, gdy za oknem jest już jasno. Widać przez nie drzewo które obecnie zamiast liściami, pokryte jest śniegiem.

Biorę z szafki nocnej mój telefon i ubieram papcie w kształcie renifera. Zbiegam po schodach, na dół i kieruje się od razu do salonu, w którym siedzą już wujek Carsten razem z Asherem, Nathanem oraz Amayą. Słyszę jednak również głosy Mii oraz Sophii które dobiegają z kuchni.

Przed dwoma dniami przylecieliśmy do Londynu, ze względu na bilety które ja dostałam na moje urodziny. Każdy skorzystał z okazji zwiedzenia Londynu i zapoznania się z moimi znajomymi.

Każdy oprócz Mateo.

Od dwóch tygodni nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Ale nie ze względu na to, że się na siebie obraziliśmy. Tęsknota za nim, wyrywała mi serce od dnia, w którym wyszedł z mojego mieszkania po wspólnie przepłakanej nocy i obiecywaniu sobie, że to jedynie pauza, a nie Zerwanie.

Bo tak było.

Jedynie nie mogliśmy mieć ze sobą mieć kontaktu. Ale musieliśmy robić wszystko, żeby każdy uwierzył, że nie jesteśmy już razem, chociaż na jakiś czas.

Usiadłam na kanapie obok Ashera i przytuliłam się do jego boku. Brat uśmiechnął się do mnie szeroko i zrobił więcej miejsca obok siebie, żebym mogła wygodniej usiąść.

- Wesołych świąt! - Zawołał mój wujek, dlatego przeniosłam na niego zadowolony wzrok.

- Wzajemnie. - Odpowiedziałam mu, tak samo radośnie jak on to zrobił.

Spojrzałam na Amaye która była w białej piżamie w bałwany oraz niebieskich skarpetach z reniferem po środku.

Po wizycie u ginekologa (na którą poszłam razem z nią i Asherem), okazało się, że jest już w drugim miesiącu ciąży.

Wcześniej nie widziałam, żeby jej brzuch był jako zaokrąglony, lecz po dowiedzeniu się, zaczęłam zauważać, że jej brzuch jest lekko zaokrąglony oraz wzdęty. Dla mnie wyglądał jak wzdęty.

Ale naprawdę nie było tego prawie widać. Nikt by nie wpadł na pomysł, że Amaya jest w ciąży, bez wiedzy, że naprawdę tak jest.

- Jak dzisiaj minęła noc? - Zapytałam ją nadal trochę zaspana.

- Na szczęście nie wymiotowałam. Było dobrze. - Wzruszyła ramionami, najwyraźniej zadowolona z faktu, że nocne wymiotowanie ją dziś ominęło.

Gdy reszta naszych przyjaciół doszła do nas, zdecydowaliśmy otworzyć prezenty które sobie wzajemnie kupiliśmy.

Obiecywaliśmy sobie, nie kupować nic dużego ze względu na to, sam lot klasą biznesową kosztował już za dużo jak na mój portfel.

Pierwszy dostałam od Carstena, który kupił mi nową torbę, żebym mogła pakować tam wszystkie moje potrzebne rzeczy na uczelnie.

Drugi od Ashera i Amayi. Mój brat oraz przyjaciółka zdecydowali się, na kupienie mi nowych laczków które miały głowy Stitcha, zapachowej świeczki oraz nowych długpisów, bo ostatnio skarżyłam się na to, że wszystkie mi się pogubiły.

Rodzeństwo Gomez postanowiło kupić mi coś niesamowicie słodkiego. Wogóle nie oczekiwałam tego, co zastałam po otwarciu kartonu.

- Czy to jest mały kotek? - Spojrzałam na Mie i Nathana, żeby doszukać się na ich twarzach potwierdzenia.

Oboje skinęli głowami, a Mia chwile później się odezwała:

- Postanowiliśmy powiększyć rodzinę kotków. Amaya i Asher dostaną dzidziusia, a ty dostałaś kotka. Nazwij ją jak chcesz. - Wyszczerzyła się blondynka, a ja z rozczuleniem wpatrzyłam się w kocie.

I Wish I Knew You #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz