Rozdział 2: Impreza

170 5 0
                                    

Kolacja minęła...Dziwnie?

Naprawdę było dziwnie. Gadaliśmy dużo o mało istotnych rzeczach, a Asher ciągle dowiadywał się o mnie nowych rzeczy, tak samo jak ojciec. Ale nie było widać po ojcu, żeby interesowało go moje życie. Tak samo jak jego moje. Nie pożegnałam się z nikim z nich w przeciwieństwie do mojego brata, bo on pożegnał się z każdym.

Wysiadamy przed blokiem. Na szczęście zaparkował przed samymi drzwiami, więc nie muszę robić dodatkowych metrów.

Wspinam się po schodach z wielką trudnością, bo marzę tylko o spaniu. Mój brat otwiera drzwi mieszkania, a ja od razu kieruje się do pokoju. Zasiadam przed toaletką i zmywam makijaż. Resztę zrobię jutro, bo teraz chce tylko spać. Naprawdę.

- Będziesz szła już spać? - Pyta mnie Asher stojąc w drzwiach.

- Tak, wyglądam jak trup. I idę jutro z tobą na tą imprezę - patrzę na niego w lustrze.

- Super! Napisze do Mateo, że będziesz - uśmiecha się. Już wyciaga telefon, ale ja wpadam na fajny pomysł.

- Nie pisz mu. Niech się zdziwi.

- Wsumie, masz rację - wzrusza ramionami i wychodzi z pokoju. Zamyka za sobą drzwi, ja kieruje się od razu na łóżko.

I takim sposobem po pięciu minutach już spałam.

🌷

- Wstajemy! Już dwunasta!

W snu wybudza mnie głos Ashera oraz uderzanie w garnek kopystką. Wylądowałam w zoo, to potwierdzone.

- Zamknij ryja i idź dziwki, jak Ci się nudzi - Przewracam się na drugi bok.

Dosłownie po sekundzie kołdra z mojego ciała znika. Robi się zimno i nieprzyjemnie.

- Boże! - Wykrzykuje. Otwieram oczy i od razu je mruże. Asher się zaczyna śmiać. Oczywiście wykorzystuje moment jego nieuwagi i szybko wstaje, a następnie się rzucam na jego plecy. Chłopak zaczyna się kręcić w kółko, bo zakrywam mu rękoma oczy.

Męcz się chuju. Było trzeba dać mi pospać.

- No Bell! Zejdź ze mnie, przepraszam! - Krzyczy.

- Było trzeba mnie nie budzić!

- Chciałem Cię obudzić, bo zrobiłem Ci śniadanie, a ty nadal spałaś!

- Oh...

Schodzę z niego, lekko zażenowana tym, co zrobiłam. Znowu popełniłam nieświadomie błąd. Znowu musiałam coś zepsuć, czego nie chciałam robić.

- Chodź.

Mówi wychodząc z mojego pokoju. Widać, że trochę posmutniał. Idę za nim, nawet nie sprawdzając, jak wyglądam. Nadal jestem w sukience z wczoraj. Wchodzę do salonu, gdzie czuć piękne zapachy z kuchni. Podchodzę do wyspy kuchennej i siadam na jednym z stołków. Widzę, że zrobił jajecznicę, do tego tosty z serem, które strasznie kocham.

- Kiedyś to kochałaś. Nie wiem czy wciąż to lubisz, ale zrobiłem to, bo jedynie to na ten moment o tobie wiem - podaję mi talerz z śniadaniem.

- Nadal to kocham. - Uśmiecham się do jednym kącikiem ust.

Jest to strasznie urocze, co robi. Mimo tego, że nie widział mnie tyle lat, nadal pamięta moje ulubione danie z dzieciństwa. Lepszego, ale również gorszego brata, nie mogłam sobie wymarzyć.

- Kamień spadł mi z serca. - Kładzie ręke w miejscu w którym znajduje się wspomniana część ciała.

Śmieje się krótko i zaczynam jeść. Chłopak siada obok mnie, jemy w ciszy, ale w tle leci jakiś serial, którego głosy słyszymy.

I Wish I Knew You #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz