26. Odzyskam ją, do diabła

99 7 0
                                    

Grayson

Można by powiedzieć, że rozgaszczałem się w Gainesville, jednak wcale się tak nie czułem. Moje mieszkanie było przesiąknięte samotnością. Nie miałem już nawet dziewczyny, z którą rozmawiałem przez telefon. Dziewczyny, której mogłem zwierzać się z wszystkich prywatnych spraw, opowiadać o totalnych głupotach, czy zapewniać o tym, jak bardzo mnie nakręcała swoją osobą. Nie posiadałem nawet żadnego pupila, więc w domu czekał tylko na mnie czajnik z wodą, oraz kawa, która prosiła się o wtargnięcie do organizmu. Nie spałem ostatnio zbyt dobrze, ale nie mogłem narzekać – całe szczęście, że w ogóle cokolwiek spałem, bo zamartwiałem się kurewsko niemiłosiernie. Nie wiem, jak opisać nawet stan, w którym się znajdowałem. To była złość, gorycz, tęsknota, żal i niedowierzanie w jednym.

Długo myślałem nad tym, co zrobić z sytuacją z Casey. Minął ponad tydzień od naszego ostatniego spotkania, a ja już miałem poszarpane nerwy, gdy raz za razem dzwoniłem i pisałem do niej, bez żadnego odzewu. W głębi duszy wiedziałem jednak, że jest jakiś sposób, by to wszystko odkręcić. Nie będę między tym wszystkim rozwodził się, że do Sophie nie odezwałem się do tej pory ani jednym słowem. Napisałem jej, że nie chcę mieć już z nią żadnego kontaktu po tym, co się stało. Na zajęciach nawet na nią nie spoglądałem i chyba poskutkowało, bo nie próbowała więcej wychodzić z inicjatywą pogodzenia się.

Leżałem na kanapie, bezczynnie gapiąc się w sufit. Po raz kolejny analizowałem krok po kroku, minuta po minucie, tamten nieszczęsny pocałunek.

I mnie olśniło.

Kamery.

Oczywiście, nie obyło by się w tym przypadku bez kontaktu z Sophie. Zadzwoniłem do niej, chociaż bardzo niechętnie. To była szansa, której nie mogłem zaprzepaścić.

- Halo?

Wziąłem głęboki wdech.

- Halo? – powtórzył znajomy głos.

- Sophie? – zapytałem, chociaż to było oczywiste. Chciałem dać sobie szansę na zaczęcie durnej rozmowy.

- A kto inny, Grayson? Przecież masz mnie w kontaktach. Chyba, że się mylę...

- Właściwie...

Właściwie to już nie jesteś.

- Dzwonie w tylko jednej sprawie. Musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.

- Brzmisz przerażająco, więc lepiej mów o co chodzi.

- Masz kamery na korytarzu?

Cisza.

Brzmiałem jak debil?

Brzmiałem jak debil.

- Spodziewałam się wszystkiego, ale tego? – prychnęła. – Po co ci ta informacja?

- Nie wnikaj, tylko odpowiedz – wycedziłem.

- Jak mam ci odpowiedzieć na tak idiotyczne pytanie, to chociaż muszę wiedzieć po co.

- Odpowiesz mi w końcu?

- Po co ci to?

- Przestań być tak bezczelna.

- Ja bezczelna? To ty się do mnie z dnia na dzień przestajesz odzywać, a teraz dzwonisz, żeby się dowiedzieć, czy mam kamery na korytarzu. To jakiś nowy sposób na podryw? – warknęła.

- Zamknij się, do diabła. To ty rozwaliłaś mój cholernie dobry związek, więc odpowiedz mi na to jebane pytanie, bo inaczej stracę najważniejszą osobę w cholernym życiu. Właściwie, to już ją straciłem, do kurwy nędzy.

- Mam pierdolone kamery, zadowolony? – wrzasnęła.

- Załatw mi numer do właściciela budynku.

- Ty jesteś chory.

- Nie, nie jestem. Załatw mi do niego numer, powtarzam.

Rozłączyła się, ale chwilę później, na moim telefonie wyświetlił się ciąg cyfr, który został wysłany do mnie sms'em od Sophie.

I tak oto siedziałem w podziemiach jej bloku, gdzie mieściło się biuro właściciela.

- Słucham? – mężczyzna w starszym wieku siedział przy biurku, stukając długopisem w blat, intensywnie nad czymś myśląc.

- Potrzebuję dostępu do nagrań.

- Czego? – wytężył słuch.

Powiedziałem tak cicho, że nic dziwnego, iż nie słyszał.

- D-O NAGRAŃ z kamery.

- Ktoś się obrabował, czy pobił? Jeśli to pierwsze, to nie opłaca się wzywać policji, bo nic nie wskórają, a jak to drugie... to pewnie sobie zasłużyłeś. I w tej chwili radziłbym wyjść, gdybyś zaliczył swój przypadek do którejś kategorii, bo będzie to tylko i wyłącznie strata czasu.

Już na samym wstępie mnie denerwował swoją osobą. Zajął się papierami przed sobą, a we mnie wrzało. Nie spodziewał się tego, co mu powiem.

- Nie. Nikt mnie nie obrabował. I nie, nikt mnie nie pobił, bo na to nie zasłużyłem.

- To o co chodzi? – zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony, że jestem tu z innego powodu niż te dwa, które wymienił. Zapewne dotąd wszystkich odsyłał ze skutkiem.

- Dziewczyna myśli, że ją zdradziłem. Usłyszała moją rozmowę telefoniczną z koleżanką. Wynikło z niej, że się pocałowaliśmy. Nie chce mi wierzyć, że zrobiła to zupełnie pijana, a ja od razu ją odepchnąłem. Nie zrobiłem nic złego, a to nagranie to jedyny dowód na to, bym odzyskał swoją dziewczynę.

- Chyba sobie żartujesz – prychnął. – Powinna była cię pobić, ta cała twoja dziewczyna.

- Ma pan żonę? – spytałem, na co popatrzył się na mnie krzywym okiem.

- Mam.

- Kocha ją pan?

- Oczywiste, że tak.

- To powinien pan rozumieć. Niech mi pan pokaże to cholerne nagranie, bo mogę stracić przez to swoją żonę.

- Mówiłeś, że masz dziewczynę – odchylił się na fotelu obrotowym i poderwał podbródek w górę.

- Przyszłą – uściśliłem – żonę. – Powstrzymałem się, by nie zmusić go siłą do tego, o co go prosiłem.

- Pierwszy raz spotykam takiego wariata. Zobaczmy, co tutaj mamy.

Szperał coś w komputerze, aż w końcu zapytał, z której godziny miałoby pochodzić rzekome nagranie, którego potrzebowałem do dowodu. Odpowiedziałem, a następnie odwrócił ekran w moją stronę. Przewijałem do tego momentu.

Staliśmy z Sophie na korytarzu, przywarła do moich ust, a ja natychmiast ją odepchnąłem.

- No, na szczęście nie kłamałeś – wtrącił właściciel.

Po wyłożeniu na blat banknotu studolarowego, zdecydował się udostępnić mi nagranie. Drżącymi z emocji dłońmi, pobrałem go na pendrive. Niemal wybiegłem z pomieszczenia. Nie było szans, bym teraz wsiadł w samolot. Był wtorek, początek weekendu, więc musiałem poczekać do piątku – podróż do Bostonu nie jest taka szybka, a ja nie chcę pomijać zajęć na uczelni.

W piątek, nawet po zajęciach, złapię się na szybki lot i wyjaśnię wszystko Casey. Mam już dowody na swoją niewinność, więc mi wybaczy.

Wkurwiało mnie, że los co chwilę stawiał na naszej drodze coś, co miałoby nas rozdzielić, ale ja się tak łatwo nie dam. Zawsze będę za nią stawał, zawsze będę do niej wracał. Choćby się świat walił, będziemy razem.

Wiem to.

Jesteśmy zapisani sobie w gwiazdach.

Ruins, baby - cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz