1. Próżnia

202 9 3
                                    

"Położę się spać
Tylko po to, abym mógł
zbliżyć się do Ciebie w moich snach"

Casey

Tydzień. Tylko tyle czasu zostało do zakończenia szkoły. Całe szczęście, SAT* miałam już za sobą, inaczej nie wiem, jak poradziłabym sobie na egzaminie z pękającą od myśli głową. Telefon  na komodzie pobrzękiwał od ciągłych wiadomości od Graysona. Minęło kilka godzin, odkąd przeprowadziłam tą nieszczęsną rozmowę z mamą, a ja nadal leżałam na łóżku, niezdolna do stawiania czoła swoim problemom. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.

W tej chwili nienawidziłam tego, że zakochałam się w Graysonie. Nienawidziłam chłopaka, który sprawił, że zapragnęłam go całą duszą. Matki, za to, że dokonała wyborów w przeszłości, które utrudniały mi teraźniejszość. Nienawidziłam siebie, mamę, tą kamienicę i wszystkich wokół. Gdyby ktoś się do mnie teraz zbliżył, kipiąca ze mnie wściekłość poraziłaby go na śmierć.

Szansa, którą dostałam od losu na nowy początek, legła w gruzach. Nie miałam perspektyw na siebie. Wcześniej nadzieja, była uczuciem pozwalającym patrzeć w przyszłość z politowaniem. Ale teraz, gdy została mi odebrana, pozostała czysta, marna egzystencja.

Dotarło do mnie, że nie mogłam tak wiecznie tutaj leżeć i nie pokazywać się światu – jutro musiałam się zmierzyć z kolejnym dniem w Boston High School, co oznaczało, że spotkam się z Graysonem. Powinnam z nim porozmawiać. Musiałam to zakończyć – istniało wysoce prawdopodobieństwo, że byliśmy rodzeństwem. Nie wiedziałam tego na sto procent – w końcu to pytanie nie padło z moich ust, a mama w żaden sposób tego nie potwierdziła. Dlaczego miałaby okłamywać mnie całe życie? Powiedziałaby mi przecież, gdyby Michael nie był moim ojcem. Miałam jego czekoladowe oczy i ten sam uśmiech. A może mi się wydawało? Może wcale tak nie było i całe moje życie było jedną, wielką bujdą?

Jeżeli miałabym swoje podejrzenia rozkładać na czynniki pierwsze, to jak wytłumaczyłabym to, że byliśmy z Graysonem z jednego roku? To z mamą mojego chłopaka Victor zdradził moją mamę? To wszystko wydawało się surrealistyczne, ale mogło być prawdą. Z drugiej strony, to ja sobie to ubzdurałam. Mogłam jednak głowić się nad tym całymi wiekami, ale powinnam szukać prawdy u źródła, a dzisiaj nie byłam na to gotowa.

Jedno było pewne – powinnam trzymać się od Graysona na dystans. Jeżeli był moim bratem, a tej możliwości nie wykluczałam, to nie mogłam się z nim całować. Cholera, sam fakt, że był dla mnie kimś pokroju Declana – chociaż w mniejszym stopniu, bo ten był moim prawowitym bratem (o ile pieprzony świat nie skrywał przede mną kolejnej tajemnicy – teraz wszystkiego powinnam się spodziewać) to jakiekolwiek cielesne zbliżenia napawały mnie o wymioty, a z nerwów zaczynał boleć mnie brzuch.

Teraz z pewnością przydałyby mi się wyścigi – nie zważałabym na to, ile mam na liczniku, jednak na tą szansę powinnam poczekać do piątku. A to oznaczało zbieranie swoich żali przez pięć pierdolonych, długich dni, by w końcu móc dać im upust. Grayson zabiłby mnie, gdyby się dowiedział, że w nich nadal uczestniczę. Odkąd ze sobą oficjalnie chodzimy, nie pozwala mi na nie i sam ich zaprzestał. Spotkało się to z niemałym rozczarowaniem widowni, ale odkąd chodziłam do terapeutki i miałam przy sobie jego, wyścigi nie były już taką koniecznością, jak wcześniej. Oczywiście, że brakowało mi tej dawki adrenaliny, która była niejako odskocznią od całego świata, ale układ był czysty – ani ja, ani Grayson, nie zamierzaliśmy więcej się ścigać. Troszczył się o moje bezpieczeństwo, ale teraz nie miało to znaczenia. Los nas rozdzielił, co oznaczało, że nie byliśmy sobie pisani. Od początku prowadziliśmy się w nieuniknioną przepaść. Jaka byłam głupia, by móc wierzyć, że nam się uda? Byliśmy jak ogień i woda – z dwóch różnych, skrajnych końców, a między nami nie było możliwości na zbudowanie łączącego mostu.

Ruins, baby - cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz