30. Diament i bursztyn

119 6 1
                                    

Casey

Powinnam spać.

Zamiast tego po cichu skradałam się do kuchni, by dorwać pendrive z tajemniczym nagraniem. Byłam cholernie zła na Coltona. Mój telefon przez całe popołudnie w kółko wygłaszał jedną i tą samą melodię, dając do zrozumienia, że chłopak chciał się do mnie dodzwonić. Złość doprowadziła mnie do haniebnego czynu, którego teraz się dopuszczałam. Kiedy miałam już małe urządzenie w dłoni, zaczęłam się zastanawiać jak bardzo będę tego później żałować. Koniec końców zepchnęłam w tył podświadomości wyrzuty sumienia.

Udałam się z powrotem do pokoju i włączyłam komputer. Był stary, więc niemiłosiernie się tłukł. Popatrzyłam na Declana. Zajęknął we śnie i się skrzywił, ale na całe szczęście się nie obudził. Miałby tysiąc pięćset pytań i powiedziałby rodzicom o tym, że o godzinie pierwszej dwadzieścia siedziałam przy internecie. Brat nadal był irytujący i w tej kwestii nie zmieniło się nic. Kolejną drażliwą sprawą z nim związaną był fakt dzielenia z nim pokoju. W trakcie, kiedy miał treningi z piłki nożnej, zdecydowałam się wykorzystywać wolną przestrzeń na spotkania z Coltonem.

Tak, Declan i sport – też uważam, że to sprzeczność.

Na komputerze wyświetlił się komunikat o tym, że podpięto nowe urządzenie. Moje dwie ostatnie, szare komórki mózgowe przypomniały, że było to nagranie, więc lepiej dla bezpieczeństwa podłączyć słuchawki. Tak też zrobiłam. Przyciemniłam ekran, ponieważ tata zwykł w nocy uczęszczać do toalety, a ja nie chciałam, by wygłaszał mi kazanie o tym, jak niebieskie światło ma szkodliwy wpływ na oczy.

Odtworzyłam jedyne nagranie znajdujące się na urządzeniu. Wyświetlił się czarno-biały film, trwający łącznie zaledwie trzy minuty pochodzący z kamery. Wywnioskowałam to po godzinie nocnej wyświetlającej się w rogu, oraz dacie. Wszystko się zgadzało, a ja coraz bardziej się niepokoiłam. Stwierdziłam jednak, że jeżeli czas filmu wynosi zaledwie sto osiemdziesiąt trzy sekundy, to strawię to, by nie dręczyły mnie więcej myśli typu: „Ciekawe co jest na tym nagraniu" czy „A może naprawdę cię nie zdradził?".

Nie znałam dziewczyny, która stała z Graysonem w progu drzwi przy klatce schodowej. Domyśliłam się, że to suka Sophie, z którą rozmawiał później przez telefon. Chociaż nagranie nie wyróżniało innych kolorów oprócz czarnego i białego, to jedno było pewne – to ładna suka, co jeszcze bardziej podniosło mi już i tak wysokie ciśnienie.

Przez dwie minuty musiałam oglądać, jak patrzy się na Graysona maślanymi oczami, żwawo o czymś opowiadając. W pełni zrozumiałam, dlaczego nikt, kto jest w związku, nie chce, aby jego druga połówka posiadała przyjaciół płci przeciwnej. Oglądanie tego to istna tortura, ale kiedy błyskawicznie zbliżyła się do niego, łapiąc za koszulę, serce rozdarło mi się na pół. Nie powinno, bo należało już do Coltona, prawda?

Nie.

Gówno prawda.

Oddałam swoje serce Graysonowi, a on mi go nie oddał. Nie mogło należeć do kogoś innego w takim przypadku.

Suka Sophie przywarła do jego ust.

UST.

Tych samych, których ja całowałam.

A jego reakcja była chyba podobna do mojej, bo w tej samej sekundzie ją od siebie odtrącił, patrząc się na nią przerażonym wzrokiem. Po ruchach jego warg można wywnioskować, że prawił kazanie. Ona się zachwiała, po czym przytrzymała się futryny, by wrócić do równowagi. Była pijana – dopiero teraz to do mnie dotarło. Chwilę później, zbulwersowany Grayson odszedł. Tak po prostu – nawet się na nią nie oglądając.

Koniec nagrania.

Koniec nagrania, dowodzącego zdradę, przez którą z nim zerwałam.

Kojarzycie uczucie, gdy zwlekacie z kupnem ulubionej rzeczy, a później się okazuje, że jej nie ma? Tak się właśnie teraz czuję. Jakbym odrzuciła coś bardzo cennego. Jakbym pozbyła się diamenta, by jego miejsce zastąpił bursztyn. Nie chodziło o to, że Colton był zły. On po prostu nie był mi pisany. Nie czułam do niego w połowie tego, co do Graysona. To właśnie zwie się miłością – kiedy twoje serce tańczy na samą myśl o tej osobie. W przypadku przyjaciela nic nie mogło temu dorównać. Był tak zwanym pocieszycielem po zerwaniu. To on w tej chwili powinien być wściekły, nie ja. Może dlatego chciał mnie za wszelką cenę zatrzymać, bo widział, że tak naprawdę nigdy do niego nie należałam.

Pomyśleć, że chciałam wyrzucić ten pendrive – szalenie głupie posunięcie.

Skoro mnie nie zdradził, to co powinnam teraz zrobić? Co ze mną i Coltonem? Przecież nie mogłam skakać od jednego do drugiego. Poza tym, jest jeszcze jedna kwestia – Grayson mógł to nagranie przerobić. Nie wiem do cholery jak, ale mógł, prawda? Przecież wszystko się da.

Zamknęłam komputer.

Położyłam się na łóżku. Myśli wirowały.

Nawet jedna, nie dotyczyła się Coltona.

Ruins, baby - cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz