one

454 6 5
                                    

Obudziłam się rano. Miałam godzinę na przyszykowanie się. Moja przyjaciółka organizowała imprezę z okazji jej 18 urodzin. Miałam przyjść godzinę wcześniej niż zaczyna się impreza by pomóc jej się wyszykować. Szybo ubrałam się w szare dresy Wzięłam prostownice i kosmetyki.

-Blais musimy jechać!-Wykrzyknęłam by mój brat usłyszał z góry.

Zajżałam do swojej torebki i zobaczyłam że zapomniałam wziąść swojej sukienki z góry.

Weszłam do pokoju i Wzięłam ją z wieszka. Przy okazji jak Miałam schodzić weszłam do pokoju brata.

-Idziesz?-Spytałam.

-Idź do samochodu zaraz przyjdę.-Powiedział rzucając mi kluczyki od jego auta.

-Pośpiesz się.-Wyjąkałam.

Blaise był chłopakiem mojej przyjaciółki. Też miał się zjawić wcześniej. Gdyby nie to że nie miałam prawojazdy samą bym mogła jechać i nie patrzeć na brata. Jesteśmy spóźnieni.

Zeszłam na duł. Spojrzałam na swoją mamę.

-Darcy.-Powiedział mój tata w kierunku mojej mamy.-Jak nasza córka szybko urosła. Po Blaisie bym się tego spodziewał ale po Rosie nasza mała...

-Też was kocham.-Przerwałam.

-Leć bo się spóźnisz.-Dodała mama.

-O której zamierzasz wrócić?-Spytał tata.

-o 18 ale 19.-Powiedziałam.

-Wiesz może nas jeszcze nie być o tej godzinie. Prawdopodobnie spędzimy noc u Riddli napisze ci jeszcze.-Dodała mama.

Uśmiechnęłam się w ich kierunku i wyszłam. Niegdy nie poznałam osobiście przyjaciół rodziców. Oni do nas nigdy nie przychodzili.

Odpaliłam auto i weszłam do środka siadając z przodu od strony pasarzera.

Wyjęłam telefon i napisałam do Mily że się spóźnimy. Po chili do samochodu wszedł Blaise.

Wyruszyliśmy. Mieliśmy jakieś piętnaście minut drogi. Ja przegladałam instagrama. Weszłam w swój profil. Miałam na nim 965 tysięcy obserwujących. Brakowało mi jeszcze trochę do miliona ale to i tak niezły wynik.

Gdy dotarliśmy przywitali nas młodsi bracia Mily Bard i Devon. Byli to bliźniacy. Lubiłam tą dwójkę jak na swój wiek byli bardzo mądrzy.

-Wiecie może gdzieś jest waszą siostra?-Spytałam.

-Powinna być w środku.-Powiedział Bard.

Weszliśmy do środka. Nie zdążyłam przywitać się z Milą bo ta od razu się na mnie rzuciła. Chwyciła mnie z rękę i zaprowadziła do toalety.

-To tak ubieramy sukienki robimy makijaż I układamy włosy.-Zaczęłam.

Ściągnęłam bluzę I potem spodnie zakładać sukienkę. Moja była zwykła czrana z wycięciem na nogę ale za to sukienka Mily była znakomita. Jasno niebieską z wycięciem, długa ze złotymi ramiączkami i top był pokryty złotymi cekinami. Zajęłyśmy się makijażem zrobiłam sobie trochę mocniejszy niż zawsze. Mila zrobiła bardzo mocny makijaż w porównaniu do mnie. Przyszedł czas na włosy. Ja swoje lekko pokręciłam na prostownicy a Mila swoje wyprostowała. Byliśmy już gotowe. Słyszałyśmy jak zaczynali się zbierać goście. Po krótkiej chwili weszła do nas mama Mily.

-Dziewczyny goście już są Mila przywitaj kolegów i koleżanki a ty Rosanno pomożesz mi przynieść tort.-Powiedziała po czym ruszyłam za nią do kuchni.

-Dużą impreza.-Zaczęłam.

-Bardzo. Z początku będę z wami potem dam wam spokój. O 19 przyjdę. Dobrze?-Spytała mama Mily.

-Okej.-Wyjąkała przy czym się śmiejąc.

Jej mama była spoko tak samo jak i moja. Niegdy nie zabroniła mi się z nią spotykać.

Moja rodzina była uważana za dziwną ponieważ byliśmy czarodziejami. Wiedziała o tym tylko Mila. Nikt inny z mugoli nie wiedział ale dużo osób uważało nas za dziwnych. Nie przeszkadzało mi to. Uczyłam się magi w domu. Mieszkałam w Angli dużo czasu spędzałam na ulicy Pokontnej. Była to czarodziejska ulica. Mażyłam żeby uczyć się w Hogwarcie. Rodzice nie chcieli mnie tam wysłać bo uważali że muszę ukrywać swoje moce. Byłam najpoterzniejsza z rodziny. Nie tylko umiałam czarować różdżką ale też umysłem i rękoma.

Gdy przyniosłyśmy tort rozejrzałam się po sali I byli tam wszyscy z naszej klasy czyli około 36 osób. Rozglądałam się za swoim chłopakiem Tony ale nigdzie go nie widziałam. Usiadłam obok Blaisa. Tony i Blaise to najlepsi przyjaciele tak jak ja z Milą.

-Widziałeś gdzieś Tonego?-Zapytałam brata.

-Nie. Może się spóźni.-Dodał Blaise.

-Nie on się nigdy nie spóźnia. Zajmi mi miejsce, zadzwonię do niego.-Powiedziałam odchodząc od stołu.

Wyszłam na dwór I moim oczom ukazał się Tony.

-Czemu się spóźniłeś?-Zapytałam.

-Nie chce o tym gadać.-Powiedział.

-Ej co jest?-Spytałam łapiąc go za rękę.

-Mój ojciec potrącił jakąś parę. Nie wie kim oni byli ale zginęli na miejscu. Rosanno daj mi spokój proszę. Wierz że mam tylko ojca i jak zamkną go zostanę sam.-Powiedział prawie że płacząc.

-Hej jestem z tobą.-Odpowiedziałam przytulając się do niego.-Damy radę.-Dodałam po czym ten szybko mnie pocałował.

-Okej.-Wyjąkał.

Weszliśmy na salę. Podeszliśmy do stołu i usiedliśmy. Po jakiś 30 minutach do Tonego zadzwonił jego ojciec i prosił aby ten go odwiedział więc wyszedł.

Mila włączyła muzykę I każdy zaczął tańczyć. Ja nie miałam ochoty po tym co wyznał mi dzisiaj Tony. Siedziałam przy stole oglądać Tiktoka. Dochodziła godzina 18. Po chwili na telefonie wyskoczył mi nieznajomy numer. Wyszłam z budynku aby odebrać.

-Hallo. Kto mówi?-Zapytałam.

-Tu policja. Niestety mamy złe wieści dla pani twoji rodzice zginęli w śmiertelnym wypadku. Dziś koło godziny 13 kierowca ich potrącił. Nic nie dało się z tym zrobić. Byliśmy u pani w domu ale nikogo nie zastaliśmy. Proszę o jak najszyprze dotarcie do mieszkania i poinformowanie nas.-Powiedział Policjant.

Do moich oczu Zaczęły napływały łzy. Policjant jeszcze coś do mnie mówił ale ja upadłam na ziemię i chwilę później kołomnie zjawili się Blaise.

-Jedźmy do domu potem ci wszystko powiem.-Wyjakałam przez płacz.

Blaise pomógł mi wstać I zaprowadził do samochodu. Wyruszliśmy z parkingu i w połowie drogi Zapytał.

-Co się kurwa stało?

-Rodzice nie żyją.-Powiedziałam.-Dziwonili do mnie z policji i powiedziali że zostali potrąceni i zginęli. Wydaje mi się że sprawcą jest ojciec Tonego.

-Z kad wiesz.-Powiedział łmaicym się głosem. Wiem że to dla niego ciężkie.

-Spóźniłeś się dla tego i wszystko mi Opowiedział.-Dodałam.

Gdy byliśmy w domu usiedliśmy na kanapę a ja poinformowałam policję że jestem w domu. Po kilu minutach przyjechali a wraz z nimi jakiś pedagog.

W tamtym momęcie myślałam że to koniec. Nasze idealne życie się skończyło. Blaise i ja najprawdopodobniej się rozdzielimy.

-I co teraz z nami będzie.-Zapytał Blaise policjanta.

-Pewna rodzina was zadoptowała.-Powiedział I w tamtym momęcie poczułam chwilowe szczęście że chociaż będziemy razem mieszkać.

-A kto dokładnie?-Spytałam.

-Tom Riddle oraz Bella Riddle.-Powiedział.

Co do cholery. Przyjaciel rodziców których nawet nie znam.

***

Policjanici już wyszli ją poszłam się kopać i bez zjedzienia kolacji poszłam do pokoju. Leżałam w łóżku tak długo aż w końcu zasnęłam.

Evil is Coming.        Matteo Riddle Rosanna Zabini Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz