sixteen

70 2 0
                                    

Obudziłam się rano przez ból brzucha. Sophi nie było. Poszłam pod prysznic umyłam twarz i zęby. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Bardzo lekki. Bo użyłam tylko korektora pod oczy błyszczyk i wytuszowałam rzęsy. Podeszłam do szafy I wyjęłam komplet szarych dresów. Przebierając się zauważyłam że mój telefon wibruje. Podeszłam do szafki nocnej na której leżał i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość od Theodora. Szybo Matteo wrócił. Wiadomość była krótka nie wiedziałam o co chodzi więc odpisałam tylko Co?. Chłopka napisał abym przyszła do niech do pokoju. Bez zastanowienia Wzięłam telefon I szybkim krokiem ruszyłam w stronę ich sypialni. Stanęłam przed drzwiamk już podniosłam rękę aby pukać ale drzwi otworzyły się i w progu staną Theodor w czarnej bluzie i zielonych spodenkach.

-Co się stało?-Spytałam zanim weszłam do środka.-Kurwa Matteo.-Krzyknełam Gdy zauważyłam poturbowanego bruneta siedzącego na łóżku.-Co mu się stało?-Spytałam stojącego koło mnie Theo.

-Nie wiem nie chce mi nic powiedzieć może ty z nim pogadaj -Powiedział wychodząc i zostawiaj mnie samą z Matteo.

-Co ty tu robisz?-Spytał spoglądając na mnie Gdy wyszłam z korytarza ich pokoju.

-Co ci się stało?-Spytałam podchodząc do niego.

-Nie ważne...-Zaczał podnosząc rękę i drapiecie się po karku. Z nosa leciała mu krew którą też mił na twarzy. Był bez koszulki I widać było siniaki na jego klatce. Pod lewą piersią miał blizne jak by zrobioną nożem. Podobną na lewej brwi. Jednak moja największą uwage zwrócił bandarz na prawej ręce od nadgarstka do łokcia.

-Co to?-Spytałam siadając obok I dotykając bandażu.

-Teraz się o mnie martwisz?... Gdzie byłaś kiedy cie potrzebowałem? Przeżyłem traumę...

-Ja... A ty gdzie byłeś kiedy to ja cie potrzebowałam...?-Spytałam wstając.

-Do czego?-Spytał też wstając na przeciwko mnie.

-Potrzebowałam cie rozumiesz. Zostawiłeś mnie bez słowa. Ja... ja...-Powiedziałam lecz nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa.

-Zobacz kim jestem przez ciebie...-Powiedział wskazując na swoje ciało.

-Przezemnie?-Spytałam przecierając dłonią swoją brew.-Sam sobie to zrobiłeś i nie mieszaj mnie w swoje sprawy. Mam dużo więcej rzeczy na głowie niż Ty...-Mówiłam stukając palcem w jego gołą klatkę piersiową.

-Jakie niby?-Spytał zirytowany.

-Nie twoja sprawa.-Wykrzyczałam.- Tak wogule po co ja z tobą gadam?-Dodałam samą do siebie przy okazji odwracając się I kierując do wyjścia.

-Dokąd to?-Spytał przyciągając mnie do siebie za mój nadgarstek.

-Czego chcesz?-Spytałam.

-Odpowiedzi.-Powiedział łagodniej ale wciąż zdenerwowany.

-Blaise I Pancy zostali parą. Zanim to się stało ostro się pokłóciłyśmy i ona powiedziała mi coś czego nie zapomnię i przez co nie spałam, jadłam ani normalnie funkcjonowałam...-Przerwałam ocierając palcem łzę która leciałam mi po policzku.

-Co takiego?-Spytał łagodnie

-Moi rodzice to mordercy i dała mi na to dowody...

-Jakie?

-Może takie że jej ojciec został zabity przez mojego-Dodałam. Nie wiedziałam czy to prawda ale wszystko na to wskazywało. Teraz chce się dowiedzieć całej prawdy. Wszystkiego o nich czego nie wiedziałam.-A ty czemu mnie potrzebowałeś?

Evil is Coming.        Matteo Riddle Rosanna Zabini Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz