twelve

192 3 3
                                    

Udaliśmy się do sypialni Slytherinu. Nikogo nie było poszłam do swojego pokoju przebrać się i pomalować jednak Matteo nie opuszczał mnie na krok.

-Dasz mi chwilę?-Spytałam.

-Poczekam. Tutaj.-Powiedział Siadajcie na moje łóżko.-Dziś jest impreza. Będziesz?

-Nie wiem.

-Rosanno lepiej odpuść sobie jesteś osłabiona...

-Nie mówi mi co mam robić. Przestańcie mi rozkazywać i mówić co jest dla mnie dobre a co nie. Będę na tej imprezie i tyle...

-A aklochol przecież ostatnio...

-Tak wiem nie za dużo. Ja i tak mało pije.

-A noga?

-Mam szynę. Mogę chodzić. A ty nie powinieneś być na zajęciach?

-Nie ma mowy że tam pójdę.

-Dobra ja musze się przebrać.

Wyciągnęłam z szafy luźną zieloną bluzę I spodnie dresowe z logiem Slytherinu. Teraz musiałam nosić luźne i z szerokimi nogawkami ubrania żeby szyna mi wchodziła. Rana na brzuchu już się prawie zagoiła. Ściągnęłam luźną koszulkę która miałma na sobie.

-Nieładnie tak podgladywać

-Wiedziałem cie nagą...

-Ja Cibie też...-Wtraciłam.

-Zamkni się.-Dodał.

Na złość założyłam tylko spodnie a z bluza czekałam.

-Załóż tą bluzę bo...

-Bo co?

-Bo cie kurwa pragnę.-Wyamrotał.

-W jaki sposób?-Spytałam podchodząc do niego bliżej.

-Poczuć siebie w tobie.

-Ależ ty jesteś bezpośredni.-Powiedziałam stając przed nim o przybliżając swoją twarz do jego.

-Ale to też mi wystarczy.-Dodał całując mnie w policzek.

-A to?-Spytałam dając mu buziaka w czoło.

-Jednak najleprze jest to.-Powiedział kładąc swoje ręce na mojej tali I przyciągając mnie do siebie tak blisko że aż usiadłam na jego kolanach okrakiem. Lekko dotknęłam jego brody przenosząc swoją rękę po jego klatkę i niżej.-Oj Rosanno zabiją nas za to.

-Mam to w dupie.-Powiedziałam całując bruneta. Nasz pocałunek stawał się gleprzy i gleprzy. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.

-O to tylko ty.-Powiedziałam w stron Sophi która właśnie weszła do pokoju.

-Cześć.-Wyjąkała a po jej słowach zeszłam z kolan Matta szybko zakładając bluzę.

-Hej. Sorry.-Powiedziałam.

-Nie szkodzi właściwie pryszyszłam tylko się z tobą przywitać...-Powiedziała.

-Nie żartuj to twój pokój ja przyjdę później. Część.-Powiedział wstać I dając mi szybkiego buzika w usta.

-To było dziwne.-Powiedziałam.

-Stara czy wy...?

-Nie.-Odezwałam się wiedząc o co jej chodziło.

-Ale się cieszę że w końcu jesteś tutaj.

-Ja też.-Powiedziałam. Brunetka podeszła do mnie I mnie przytuliła.

Evil is Coming.        Matteo Riddle Rosanna Zabini Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz