A mogłam użyć cholernego portalu, żeby się tam dostać, ale nie, zachciało mi się tradycjonalizmu i pojechałam samochodem. Co prawda nie lubiłam portali, bo przy ich używaniu były pewne ograniczenia, jak na przykład zabranie tylko jednej walizki, a i czasami, ostatnio jakby częściej, przy takiej podróży zdarzały się małe awarie. Jak ostatnio usłyszałam od koleżanki, która chciała wybrać się do Szkocji, do Invernes na zwiedzanie miejsc z Outlandera i przypadkiem wylądowała na dnie studni. Jako wiedźma mogła się stamtąd łatwo wydostać, ale nieprzyjemność mokrego lądowania w ciemnej i pełnej żab studni, ją spotkała.
Dlatego na swoją podróż do Nawii, magicznego, nadmorskiego miasteczka, wybrałam się samochodem. Pech chciał, że kiedy byłam już oddalona od celu niecałe 5 kilometrów, mój samochód odmówił posłuszeństwa i stanął na środku ciemnej i położonej wśród drzew drogi.
Próbowałam odpalić tą złośliwą maszynę, ale nie chciała ze mną współpracować. Magia nic mi tutaj nie pomoże, bo nie jestem mechanikiem, a trzeba posiadać jakąś wiedzę, żeby nawet magicznie naprawić samochód. Magia wcale aż tak nie ułatwia życia, a do tego istnieją różne zasady, których trzeba się trzymać przy jej używaniu.
Co prawda ja sama, nie byłam żadną ekspertką w jakiejkolwiek magii. Ciotka nie pałała chęcią posłania mnie do szkoły magicznej i przyuczała mnie sama w domu. Czasami wymykałam się do pobliskiej biblioteki, gdzie wypożyczałam różne książki, ale potrzebna mi była dobra i chętna do nauczania mnie nauczycielka. Dlatego też w końcu wyrwałam się z domu ciotki, w którym spędziłam ostatnie 10 lat, aby znaleźć mentorkę i przy okazji odwiedzić miasteczko, w którym spędziłam swoje najszczęśliwsze lata dzieciństwa, zanim jeszcze trafiłam do domu apodyktycznej i nadmiernie kontrolującej mnie ciotki. Wszystko zmieniło się kiedy mama zniknęła. Moje życie wywróciło się do góry nogami.
Może dlatego tak bardzo ciągnęło mnie do tego miejsca, bo wiązało się z mamą. Po jej zaginięciu zamieszkałam z jej starszą siostrą, która pomimo talentu magicznego, mieszkała w całkiem zwyczajnym nie magicznym miasteczku, otoczona zwykłymi ludźmi. Nie rozumiałam dlaczego tam osiadła. Mi brakowało tych wszystkich magicznych stworzeń i dzieci podobnych do mnie, które potrafiły używać magii. Ale jako 10 latka nie miałam nic do gadania, w związku z moim miejscem zamieszkania.
Ale teraz byłam już dorosła i przestało obowiązywać położone na mnie przez ciotkę zaklęcie śledzące. Tylko dzieci mogły takie mieć. Istnienie mojego się trochę przedłużyło, ponieważ moja krewniaczka nie chciała go zdjąć i musiałam sobie sama poradzić. Na szczęście spotkałam kogoś kto mi pomógł i tak znalazłam się tutaj. Uciekłam z przytłaczającego domu i pojechałam w jedyne miejsce, które kojarzyło mi się pozytywnie. Co prawda nazwa tego miejsca jest całkiem niefortunna, nie mam pojęcia kto na nią wpadł, ale krajobraz był tutaj naprawdę przepiękny. W końcu było to miasteczko nad samym morzem. Do tego jedno z najbardziej magicznych jakie znałam. Jaka wiedźma nie chciałaby się tu znaleźć.
Moje rozmyślania przerwało pukanie w szybę samochodu. Aż podskoczyłam z zaskoczenia. Przez przednią szybę zaglądał jakiś mężczyzna. No pięknie nie dość, że utknęłam na opustoszałej drodze, do tego zapewne napotkałam jakiegoś podejrzanego nieznajomego. Kobieta, sama, na drodze wśród drzew, nie wyglądało to bezpiecznie. Miałam ograniczone zaufanie do obcych.
Wzięłam głęboki oddech i przypomniałam sobie, że przecież potrafiłam się bronić. Ciotka upierała się, żebym ukończyła kurs samoobrony. Niewiele to się zda, jeżeli na zewnątrz znajduje się jakiś półdemon, one były strasznie silne i nie tylko, ale zawsze coś. Może chociaż zdążę uciec.
Powoli opuściłam szybę i spojrzałam na nieznajomego. Był całkiem przystojny, to byłby naprawdę wielki pech, gdyby okazał się jakimś zboczeńcem. Myślę, że już wykorzystałam swój przydział pecha na dzisiaj, kiedy zepsuł mi się samochód.
CZYTASZ
Nawia
FantasyNajwiększym talentem magicznym Diany jest nadzwyczajna umiejętność w odnajdywaniu zaginionych osób, poza tym jej magia jest przeciętna. Do tej pory mieszkała z ciotką, która przejęła nad nią opiekę kiedy Diana miała 10 lat i straciła matkę, od tamte...