Rozdział 2 - Zielony domek i kolorowa właścicielka.

99 15 13
                                    

Enzo dotrzymał obietnicy i całą drogę do domku prowadził bardzo ostrożnie i niezbyt szybko. Dzięki temu mogłam czuć się bezpiecznie i podziwiać okolicę jaką mijaliśmy.

Ciemny las, w którym mój samochód się rozkraczył, zaraz się skończył i naszym oczom ukazało się piękne i niewzburzone morze. Tuż przy drodze, którą właśnie jechaliśmy znajdowała się całkiem pusta plaża.

Kochałam przyjeżdżać do tego miasteczka, to były najpiękniejsze chwile mojego dzieciństwa, które tutaj spędziłam. Odkąd zamieszkałam z ciotką, nie odwiedzałam tego miejsca, ani też żadnego innego, w ogóle nie wyjeżdżałyśmy na wakacje, bo była taka zapracowana, a przez nią później też ja. Dlatego tak potrzebowałam tego wyjazdu, musiałam się od niej uwolnić i od nawału pracy jaki mi narzuciła.

Po roku od tragicznych wydarzeń zaczęłam szkolenie u ciotki. Nie chciała mnie posłać do żadnej szkoły magicznej, bo twierdziła, że sama mnie najlepiej wszystkiego nauczy a w szkole nauczę się tylko samych niepotrzebnych rzeczy, a zresztą i tak nie posiadam w sobie silnych pokładów magii, więc taka nauka według niej powinna mi wystarczyć. Chciała, żebym zaraz po skończonym u niej szkoleniu zaczęła pomagać w jej firmie detektywistycznej. Taka magiczna agencja była popularna w całkiem normalnym miasteczku,w którym mieszkałyśmy. Nie było zbyt dużej konkurencji, bo w pobliżu nie mieszkała żadna wiedźma. Kiedy policja i przyziemni detektywi zawodzili wtedy pojawialiśmy się my, bo czego lub kogo nie można znaleźć tradycyjnymi sposobami to zawsze to się udawało przy pomocy magii. No prawie zawsze, w 99 procentach odnosiliśmy sukcesy. Jedna nierozwiązana sprawa do dzisiaj nie daje mi spokoju. Szczególnie, że pomimo swojej przeciętności w magii, miałam całkiem niezły talent w znajdowaniu i tropieniu ludzi. To jest mój największy talent wśród wielu niedoskonałości. Kiedy ciotka męczyła się zbyt długo nad jakąś sprawą, przychodziła do mnie i zajmowało mi to dosłownie chwilę, żeby wskazać miejsce pobytu lub też... pochówku zaginionego. Zawsze zlecała mi najtrudniejsze sprawy, a było takich wiele.

Pracę zaczęłam jako 16 latka, dlatego w ciągu tych ostatnich 4 lat zdążyłam odłożyć niezłą sumkę. To był chyba jedyny plus tej pracy. Nasze usługi nie były zbyt tanie, o co czasami kłóciłam się z moją przełożoną, bo nie każdego było stać na naszą pomoc a potrzebujących było wielu. Ja lubiłam bardzo pomagać ludziom i krwawiło mi serce kiedy musiałam komuś odmówić, bo taka była polityka firmy.

Tak więc przytłoczona nadmiarem pracy zjawiłam się w Nawii, żeby się od tego wszystkiego oderwać. Na szczęście ciotka tak szybko mnie nie znajdzie. Musiałam wymyślić jakąś wymówkę, żeby nie zaczęła mnie tropić i nic nie podejrzewała dokąd się udałam, więc oficjalnie zajmuje się tropieniem pewnej osoby. W końcu nasza praca wiązała się często z wyjazdami. Niedługo pewnie do mnie zadzwoni. Będę musiała w końcu odebrać, ale narazie nie miałam ochoty z nią rozmawiać.

Jechaliśmy właśnie z Enzo główną ulicą miasteczka, która była całkiem opustoszała o tej wczesnej porze dnia. Dzień dopiero się zaczynał. Zawsze gdy wybierałam się w jakąś dłuższą podróż samochodem, lubiłam wyruszyć bardzo wcześnie, żeby ominąć wszelkie korki, upały czy poprostu spokojnie jechać.

Skręciliśmy w następną uliczkę i moim oczom ukazał się niezwykły widok. Tu było zupełnie jak na Nothing Hill, tylko domy były jednorodzinne. Ale za to były tak samo kolorowe, każdy w innym pastelowym odcieniu. Wiedziałam, że mój jest w pięknym odcieniu zieleni, ale nie sprawdziłam wcześniej w internecie tej ulicy i nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądać. Moje dziecięce wakacje spędzałam w innej części miasteczka, już nawet sama nie pamiętam gdzie dokładnie. Mieszkanie na takiej kolorowej ulicy musiało napawać mieszkańców samymi pozytywnymi wibracjami. Ja na pewno będę miała dobry nastrój przechadzając się po niej. Oprócz pięknych kolorowych elewacji, każda posesja była pełna kwiatów i była bardzo zadbana. Ta ulica była wręcz bajkowa. Poczułam się jakbym właśnie trafiła do jakiejś baśniowej krainy i zaraz zza rogu miał wyskoczyć krasnal lub książę na białym koniu.

NawiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz