20.

340 13 2
                                    

Bartek

A jednak. Przede mną stała moja rodzicielka. Kobieta o długich, jasnych włosach i tą zawsze uśmiechniętą twarzą. Ostatni raz widzieliśmy się na wigilii, dobre miesiące temu. Przytuliłem ją, ciesząc się na jej widok. To ona była tym lepszym rodzicem, zawsze była przy mnie gdy jej potrzebowałem, dlatego mieliśmy tak silną więź.

- O rany! Co ty tu robisz mamo? - zapytałem szczerze zdziwiony.

- Przyjechaliśmy z tatą, tutaj do Krakowa, żeby odpocząć. Dostałam wolne w pracy, a tata się dopasował i tak postanowiliśmy ciebie odwiedzić.
Dosłownie, przyjechaliśmy przed pięcioma minutami, dlatego ci nic jeszcze nie mówiłam.

- Bardziej chodziło mi o to co robisz w szpitalu.

- Ah! Mój błąd - zaśmiała się - Przyjechałam do apteki po opatrunki i jakieś leki przeciwbólowe. Wiesz, tak na wszelki wypadek. Już z tatą nie jesteśmy tacy młodzi, jak ty. A właśnie, co ty tu robisz?

Co miałem jej powiedzieć? No słuchaj mamo, bo ogólnie wczoraj do mieszkania dziewczyny, w której jestem zakochany włamał się były, ale ją uratowałem i spędziłem u niej noc. Rano wpadła w histerię i chciała się zabić, ale ją uspokoiłem, ale później się załamała i się pocięła. Myślałem, że umrze i zadzwoniłem po karetkę, a później płakałem bo sądziłem, że to moja wina. Ale ona jednak żyje, ale jest w śpiączce. A ja kłamie przyjaciołom w żywe oczy, że nic do niej nie czuję.
Wiem popierdolone, sam się w tym nie łapie. Ale tak właśnie wyglądały ostatnie dwa dni.

- Halo synku, jesteś tu? - z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.

- Tak tak, jestem. Przyjaciółka miała próbę samobójczą, ale ją uratowaliśmy. Leży teraz bezpieczna w szpitalnej sali. Nic jej nie jest, zareagowaliśmy w porę. - opowiedziałem to najdelikatniej jak mogłem, pomijając przy tym moje uczucia. Mama zakryła usta dłonią.

- To straszne! Biedna dziewczyna, musiała być w okropnym stanie. To ta Wiktoria z projektu, tak?

- Nie Karola - ściągnęła brwi, zapomniałem że ona nie oglądała systematycznie naszych odcinków - Nowa dziewczyna w projekcie, siostra Faustyny - wytłumaczyłem - W jej poprzednim związku działy się okropne rzeczy, stąd u niej takie problemy. Wszystko się nadkładało i w końcu zrobiła, to co planowała od dłuższego czasu.

- Musisz mi ją kiedyś przedstawić, bardzo silna kobietka. Pasowała by do ciebie.

- Mamo przestań! Przecież wiesz, że narazie nikogo nie szukam. Trudno mi się pozbierać po tej sytuacji z Mariką. To tylko przyjaciółka, tak jak mówiłem - trafiła w czuły punkt - Nie miałaś czegoś do załatwienia? Tata napewno się martwi, już lepiej idź.

- Eh, starą matkę tak wyganiać. No trudno, napisz mi jak z Karolina będzie już lepiej. Narazie synku.

~~

W szpitalnej sali zostałem tylko ja i Faustyna. Dochodziła północ, dlatego reszta zdecydowała się jechać do domu na noc. Ja i blondynka jakoś nie mogliśmy opuścić tej sali. Wiedziałem, że muszę być przy Karoli jak się obudzi.

Faustyna miała opartą głowę o moje ramię. Nie pachniała tak słodko jak jej siostra. Od niej było czuć mocną woń róży, a od Karolci słodki karmelowy zapach. Tęskniłem za jej małymi rączkami na moich plecach, za jej miękkimi włosami muskającym moją brodę. I za jej drobnym ciele, wtulonym w moją klatkę piersiową.

Przysypiałem, z resztą, tak samo jak Faustyna. Ale nie chciałem żeby Karolina spanikowała jak się obudzi, dlatego trzymałem rękę na pulsie. Wpatrywałem się na jej ciało, przykryte kołdrą i podpięte do wielu maszyn. Nagle zobaczyłem, że osoba na nim lekko się podnosi. Obudziła się.

🤍544 słowa
Trochę dłuższy rozdział niż za zwyczaj, ale mimo to opublikuje jeszcze dziś kolejny.
~OczytanaCara

Zapomnijmy o sobie [18+] Bartek Kubicki #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz