Rozdział 22 (Jaka to różnica?)

126 11 0
                                    

Nadszedł wieczór, w szyby bił deszcz i spływał po szkle gęstymi strugami. Mimo brzydkiej pogody za gołym oknem Ariana była pełna światła, życia i radości. Krzątała się w swojej sypialni, wycierała wilgotną ściereczką kurze i rozmawiała wesoło przez telefon:

– Mój drink był równie pyszny, co piękny. Kolorowy, pachnący. Szklankę przyozdabiała cudowna crusta i skórka cytryny – zachwycała się, relacjonując wypad do baru z poprzedniego wieczoru. – Paul ma naprawdę ogromny talent. Musisz obejrzeć go w akcji, wyczynia niesamowite akrobacje. Jak wrócisz, pójdziemy tam razem!

– No nie wiem, jestem trochę zazdrosny – wymruczał dowcipnie Jackson. – Może pójdę na kurs flair. Wyrobię formę i zdeklasuję tego całego Paula.

– Spokojnie, on smali cholewki do Claire – zachichotała, a potem dodała zgryźliwie i niby żartem. – Tak jak kilku innych facetów, których naciąga na niezobowiązujące randki.

– Wyczuwam potępienie w twoim pięknym głosie.

– Cóż, nie wiem, jak pozostali – zreflektowała się – ale Paul jest przesympatycznym chłopakiem i szkoda, że spotyka się z nim tylko dla prezentów.

– Kochanie, Claire jest towarzyska, przebojowa i zabawna. Jeśli dostaje jakieś błyskotki, to na nie zasługuje – powiedział łagodnie Jackson. – Wątpię, żeby faceci żałowali spędzonego z nią czasu.

– Masz rację. – Ariana się zawstydziła i pożałowała, że zaczęła obgadywać przyjaciółkę. – Co teraz robisz? – zapytała tęsknie.

– Leżę na pryczy i wyobrażam sobie, że mam cię obok – odparł czarującym głosem.

– Zabrzmiało, jakbyś był w więzieniu.

– Cholera. – Jackson zaśmiał się z wyczuwalnym zakłopotaniem. – Muszę popracować nad swoim romantyzmem.

– Blondi! Musimy pogadać! – Zza drzwi dobiegł głos Carsona.

Nie czekając na pozwolenie, bezceremonialnie wszedł do pokoju. Ariana, spanikowana tym nagłym wtargnięciem, upuściła ścierkę, a potem odruchowo zakryła telefon dłonią i syknęła:

– Jestem zajęta!

– Daj spokój – jęknął. – Spieszę się.

– A ja rozmawiam z narzeczonym – szepnęła gorączkowo.

Wytrzeszczył oczy.

– To on serio istnieje?

– Oczywiście, czemu miałby nie istnieć? – obruszyła się.

– Więc dlaczego cię stąd jeszcze nie zabrał? – Carson zdziwił się i skrzywił niezadowolony.

– Jest za granicą – wyjaśniła, cedząc słowa. – Idź mi stąd.

Westchnął lekceważąco.

– Powiem dwa słowa i pójdę.

– Mówiłam, że gadam teraz z narzeczonym – odparła dobitnie.

– Przecież będziecie mieli dla siebie całe życie.

– To nie znaczy – zgromiła go wzrokiem – że mam przez to przerywać rozmowę, i to dla twojego widzimisię.

– Czekam u siebie – burknął Carson i wyszedł rozgniewany.

Z trudem powstrzymał się od trzaśnięcia drzwiami.

Ariana przyłożyła z powrotem telefon do ucha.

– Kochanie? – zagadnęła niepewnie.

– Jestem, jestem. – mruknął Jackson. – Mówiłem właśnie, że o świcie będę transportował żywność do sierocińca w Lobatse. Coś przerwało?

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz