Rozdział 31 (Dlaczego, dlaczego)

101 8 0
                                    

Ariana wróciła z pracy i zobaczyła na środku korytarza puste opakowanie po jogurcie. Ominęła je i zajrzała do kuchni. Na stole walały się brudne naczynia, wołające o wrzucenie ich do zlewu. Kredens pokrywało mnóstwo opakowań po sztucznych zupkach oraz mrożonych zapiekankach. Ariana rzuciła torebkę na krzesło i potruchtała do salonu, spodziewając się zastać tam Carsona. Tak jak myślała, siedział na swojej kanapie. Zgięta noga służyła mu za podpórkę laptopa. Patrzył zamyślony w ekran monitora.

– Mógłbyś przestać traktować ten dom jak wysypisko śmieci?! – wykrzyknęła zdenerwowana. – Ze zdrowymi rękami ci trudniej sprzątać niż z połamanymi?!

– Co? – Zdezorientowany oderwał wzrok od komputera.

– Na podłodze leży opakowanie po jogurcie! – Ariana wskazała palcem za drzwi.

Carson odwrócił głowę w stronę brudnej, zaschniętej łyżeczki leżącej na stoliku i skrzywił się z odrazą.

– Diana musiała je gwizdnąć – stwierdził sucho. – Lubi wylizywać resztki.

– Gdzie ona w ogóle jest? – zapytała napastliwie.

– Pewnie u ciebie na łóżku. – Machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę.

Ariana spiorunowała go wzrokiem.

– Jeśli mi je zarzygała po zżarciu twoich odpadów, to zmieniasz pościel.

– Dobra, weź kwiaty i idź. Jestem zajęty.

– Jakie kwiaty? – Rozejrzała się dookoła i zobaczyła bukiet czerwonych róż w słoiku z wodą, stojący na etażerce obok jej tapczanu. – Ojej, od kogo to?

– No przecież nie ode mnie – stwierdził dobitnie.

Ariana podeszła do kwiatów. Na dołączonym bileciku widniały życzenia z okazji rocznicy pierwszej randki i miłosna dedykacja od Jacksona. Ogarnęło ją poczucie wstydu, bo sama całkiem zapomniała o ich małym święcie. Wyszła na korytarz i wyjęła komórkę z kieszeni, żeby nawiązać rozmowę głosową z narzeczonym, ale okazało się, że nie jest dostępny na żadnym z komunikatorów internetowych.

Westchnęła ponuro, po czym kątem oka wyłapała jakiś ruch. Carson wyłonił się z salonu, ale zamiast pędzić do kuchni, żeby posprzątać bałagan, który tworzył od kilku dni, poszedł do drzwi frontowych i wyszedł z domu. Westchnęła ze złości. 

Zapikał sygnał baterii na wyczerpaniu. W salonie podpięła telefon do ładowarki. Wtedy zobaczyła przez okno, że Carson rozmawiał przez furtkę z jakąś kobietą. Przyjrzała jej się przez lekko odchyloną firanę. Piękna, czarnowłosa, w obcisłym czerwonym topie.

Ariana poczuła w piersi ukłucie ciekawości. Bez zastanowienia powoli i cichutko uchyliła okno. Usłyszała dźwięczny głos brunetki. Przykleiła się plecami do ściany, nasłuchując.

– Opowiadał mi o tobie i o Aaronie – mówiła kobieta. – O tym, jacy jesteście ambitni, pracowici, pomysłowi. Chcę, żebyście dołączyli do redakcji dziennika wydawanego przez moje wydawnictwo.

Ariana zerknęła na nich dyskretnie. Carson milczał z rękami skrzyżowanymi na piersi.

– Czy ja dobrze rozumiem – zaczął głośnym, nieprzyjemnym tonem. – Mamy zamknąć naszą gazetę i pracować dla kogoś innego?

Kobieta się zaśmiała i pokręciła głową.

– Źle do tego podchodzisz – powiedziała pouczająco. – Prowadzę największe wydawnictwo czasopism w kraju. „Max Tribune" ma niezły potencjał, ale za to beznadziejnego redaktora naczelnego. Chcę go zastąpić kimś odważnym, zawziętym. Nadałbyś się. Z Aaronem, oczywiście.

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz