Puste pomieszczenie, w którym Ariana urządzała swoją sypialnię, początkowo od podłogi po sufit tonęło w bieli i na pierwszy rzut oka wydawało się dość duże, jednak szybko dało się odczuć, że sporo przestrzeni zabiera skos ściany. Teraz jednobarwną kolorystykę przełamywało łóżko z jasnego drewna, ustawione od ściany z oknem do ściany skośnej. Ariana zasłała je kołdrą i zapytała:
– Kto śpi z brzegu?
– Ja. – Rhonda oparła się tyłem o parapet i natarła twarz kremem. – Muszę wcześnie wyjechać, żeby zdążyć odebrać Dylana z przedszkola.
Ariana machnęła ręką, jakby to nie był dla niej problem.
– I tak musimy razem wypakować resztę gratów z furgonetki – przypomniała, na co Rhonda rzuciła tylko beztrosko:
– Carson by mi pomógł. Obiecał.
Ariana spojrzała na nią z takim zdziwieniem, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu, a potem westchnęła z dezaprobatą. Nie chciała być nic winna temu chamowi. Zaczekała, aż siostra zgasi światło i wskoczy do łóżka, a potem zapytała opryskliwie:
– Dlaczego stałaś się dla niego taka miła?
– Bo nie zostanie twoim kochankiem.
– Za kogo ty mnie masz?
– Jesteś młoda, naiwna...
Ich rozmowa przeszła w monolog. Rhonda długo mędrkowała na temat niemoralnych relacji damsko-męskich, w których kobiety łatwo padały łupem mężczyzn. Ariana strasznie nie lubiła jej troski skrywającej protekcjonalną wyższość.
– Nie będę tego słuchać – burknęła w końcu i zaczęła się wiercić, żeby znaleźć wygodną pozycję. – Dobrze, że Jackson mi ufa.
– On w ogóle o wszystkim wie?
– Nie, nie dzwonił od trzech tygodni.
– To jeszcze nie wiadomo, czy ci ufa.
Ariana poczuła taką złość na siostrę, że aż ją paliło we wnętrzu. Opanowała nerwy i powiedziała z wymuszoną, śpiewną wesołością:
– Przecież Carson jest gejem, to o czym my rozmawiamy?
– Może do siebie zaprosić heteroseksualnych kolegów – rzuciła chłodno Rhonda. – Na razie nie powiem o niczym rodzicom, ale Claire i tak ma się tu wprowadzić.
Ariana zdążyła odczuć ulgę, nim dotarł do niej sens reszty tej wypowiedzi.
– Musiałybyśmy znaleźć jeszcze jednego lokatora na Sugar Street – zirytowała się i odwróciła do siostry tyłkiem. – Z trudem znalazłam dziewczynę na swoje miejsce. Zresztą mówiłam, że Claire nie chce tu mieszkać.
– W takim razie marna z niej przyjaciółka.
Gdy Ariana usłyszała te słowa, zaswędział ją język, ale powstrzymała się od dalszej dyskusji, bo już była skłonna wyrzucić siostrę z łóżka. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech dla uspokojenia. Pocieszyła się, że za kilka godzin zyska trochę wytchnienia. W końcu Rhonda nie mogła jej kontrolować na odległość.
W gabinecie szefa „Hudertown Times" panował lekki zaduch przemieszany z zapachem świeżo malowanych ścian i nowych mebli. Kaloryfer grzał za mocno, bo zepsuło się pokrętło, a do tego nie można było uchylić okna przez zepsutą klamkę.
– Wie pan, że w jedenastym wieku chłostano wiernych, którzy rozmawiali podczas mszy? – spytała ruda dziewczyna, podczas gdy Carson z zainteresowaniem przeglądał jej referaty, które napisała w toku studiowania historii.
Hannah, ogromna pasjonatka średniowiecza, aspirowała na stanowisko dziennikarki działu kulturalnego. Co rusz poprawiała okulary na nosie i chwaliła się, że jej teksty były już publikowane na portalach historycznych. Raczyła Carsona różnymi ciekawostkami, jakby chciała się podlizać, ale gdy ochoczo zaproponował jej pracę, poprosiła o czas do namysłu.
Wstał, żeby odprowadzić ją do drzwi. Zapięła pod samą szyję puchatą kurtkę i ruszyła z wahaniem w kierunku wyjścia. Na odchodne rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu z boksami, a potem rzuciła:
– A nie ma pan drugiego biura? Tu jest ciasno i komputery wyglądają na nieżywe. To znaczy, wiem, że nie mogą żyć, bo to są urządzenia. Czy one działają?
– Nie mam – burknął Carson, urażony obrazą jego starych pecetów.
Zaraz jednak uznał, że Hannah pewnie bała się spytać, czy na wiekowych sprzętach działa Internet. Nie działał, ponieważ go jeszcze nie założył z braku czasu. Początki prowadzenia własnej firmy okazały się trochę trudniejsze, niż przypuszczał. Spojrzał na boksy, oddzielone od siebie o kilkadziesiąt centymetrów, i pomyślał, że pomieszczenie stanie się bardziej przestronne, jeśli je złączy.
– Zrobimy tu przemeblowanie – oznajmił z optymizmem.
– Mówił pan o hybrydowym trybie pracy – pociągnęła, wciąż nieco sceptyczna. – Co to oznacza?
– Możesz pracować w swoim domu, jeśli zechcesz.
– Tak bez pana kontroli? – zapytała nieśmiało. – Czy będę musiała zainstalować jakieś kamery?
– Jasne, że nie.
– Całe szczęście – westchnęła z ulgą. – Jestem mało fotogeniczna i nie lubię być podglądana. To znaczy, nie mówię, że pan chce mnie podglądać, tylko tak ogólnie.
– Zrozumiałem – uspokoił ją Carson i rozejrzał się nerwowo, trochę już zniecierpliwiony. – Wróć jutro, proszę. I mów mi na ty.
– Dobrze, do widzenia.
Nie zabrzmiało to przekonująco, dlatego z obawy, że ruda historyczka nie wróci, Carson postanowił z miejsca zatrudnić Matta, blogera literackiego. Duży wpływ na tę decyzję miał też fakt, że jego stronę odwiedzało pięćdziesięcioro internautów dziennie. To mogli być potencjalni nabywcy pisma. Wystarczyło wejść z tym gościem w kumpelskie relacje i poprosić o darmową reklamę na blogu. Ten jednak niespodziewanie zaczął wyczytywać z kartki trudne pytania:
– Czy będziesz mi fundował powieści do recenzji? Czy mam przeprowadzać jakieś wywiady z autorami i będziesz opłacał ewentualne podróże? Czy mam się ograniczać tylko do treści książek, czy wyciągać jakieś brudy z życia pisarzy? Jak wygląda system premii?
Carson zmarszczył brwi i ściągnął usta. Zdobycie nowego kolegi mogło się okazać kłopotliwsze, niż przypuszczał. Myślał, że szybko dojdą do porozumienia i zabierze się za kolejne obowiązki.
– Słuchaj, Matt – zaczął znużonym tonem. – Dziennikarz działu kulturalnego to nie jakiś ochroniarz prezydenta, żeby ustalać od razu tyle spraw. Będziesz mi przedstawiał propozycje artykułów, ja dokonam wyborów. Reszta wyjdzie w praniu. – Uśmiechnął się krzywo.
– Przez takie podejście, jakie właśnie zaprezentowałeś, ta gazeta może szybko paść – odparł uszczypliwie Matt. – Zanim udasz zdziwionego, wiedz, że nie jestem głupi.
– Skoro nie owijamy w bawełnę, zdradzę ci, że chyba cię nie polubię.
– Mam już przyjaciół.
Matt rozejrzał się po gabinecie, oddzielonym ściankami działowymi od boksów, wydając z siebie pełne pogardy westchnienie. Wszystkie meble sprawiały wrażenie niedopasowanych i lichych, a on zwykł pracować w lepszych warunkach.
– Wezmę tę robotę – stwierdził łaskawie po dłuższej chwili. – Potraktuję to jako hobby.
Carson sam nie wiedział, czy powinien być zadowolony, że zyskał kolejnego pracownika, czy żałować, że będzie miał do czynienia z kimś, kto dobrze dogadałby się z Arianą.
Ostatnią zatrudnioną tego dnia osobą był Xavier, jeden z trzech studentów politologii, których na rozmowę kwalifikacyjną podesłał Aaron. Zaskarbił sobie sympatię Carsona tym, że działa aktywnie w gazetce studenckiej i publikowano już jego artykuły w kilku znanych czasopismach. Na dodatek Xavier nie liczył na duży zarobek, ponieważ chciał pracować w gazecie głównie dla realizowania swoich pasji. Z tego powodu zyskał od razu największą sympatię u początkującego szefa tygodnika „Hudertown Times".
CZYTASZ
8 Friend Street
ChickLitAriana czeka, aż jej narzeczony wróci z zagranicy, by mogli wziąć ślub. W międzyczasie mieszka pod jednym dachem z nieznośnym, przystojnym studentem dziennikarstwa i ukrywa to przed swoimi bliskimi. Zapomniała jednak, że od nienawiści do miłości je...