Rozdział 15 (Nie polubię)

154 14 1
                                    

Puste pomieszczenie, w którym Ariana urządzała swoją sypialnię, początkowo od podłogi po sufit tonęło w bieli i na pierwszy rzut oka wydawało się dość duże, jednak szybko dało się odczuć, że sporo przestrzeni zabiera skos ściany. Teraz jednobarwną kolorystykę przełamywało łóżko z jasnego drewna, ustawione od ściany z oknem do ściany skośnej. Ariana zasłała je kołdrą i zapytała:

– Kto śpi z brzegu?

– Ja. – Rhonda oparła się tyłem o parapet i natarła twarz kremem. – Muszę wcześnie wyjechać, żeby zdążyć odebrać Dylana z przedszkola.

Ariana machnęła ręką, jakby to nie był dla niej problem.

– I tak musimy razem wypakować resztę gratów z furgonetki – przypomniała, na co Rhonda rzuciła tylko beztrosko:

– Carson by mi pomógł. Obiecał.

Ariana spojrzała na nią z takim zdziwieniem, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu, a potem westchnęła z dezaprobatą. Nie chciała być nic winna temu chamowi. Zaczekała, aż siostra zgasi światło i wskoczy do łóżka, a potem zapytała opryskliwie:

– Dlaczego stałaś się dla niego taka miła?

– Bo nie zostanie twoim kochankiem.

– Za kogo ty mnie masz?

– Jesteś młoda, naiwna...

Ich rozmowa przeszła w monolog. Rhonda długo mędrkowała na temat niemoralnych relacji damsko-męskich, w których kobiety łatwo padały łupem mężczyzn. Ariana strasznie nie lubiła jej troski skrywającej protekcjonalną wyższość.

– Nie będę tego słuchać – burknęła w końcu i zaczęła się wiercić, żeby znaleźć wygodną pozycję. – Dobrze, że Jackson mi ufa.

– On w ogóle o wszystkim wie?

– Nie, nie dzwonił od trzech tygodni.

– To jeszcze nie wiadomo, czy ci ufa.

Ariana poczuła taką złość na siostrę, że aż ją paliło we wnętrzu. Opanowała nerwy i powiedziała z wymuszoną, śpiewną wesołością:

– Przecież Carson jest gejem, to o czym my rozmawiamy?

– Może do siebie zaprosić heteroseksualnych kolegów – rzuciła chłodno Rhonda. – Na razie nie powiem o niczym rodzicom, ale Claire i tak ma się tu wprowadzić.

Ariana zdążyła odczuć ulgę, nim dotarł do niej sens reszty tej wypowiedzi.

– Musiałybyśmy znaleźć jeszcze jednego lokatora na Sugar Street – zirytowała się i odwróciła do siostry tyłkiem. – Z trudem znalazłam dziewczynę na swoje miejsce. Zresztą mówiłam, że Claire nie chce tu mieszkać.

– W takim razie marna z niej przyjaciółka.

Gdy Ariana usłyszała te słowa, zaswędział ją język, ale powstrzymała się od dalszej dyskusji, bo już była skłonna wyrzucić siostrę z łóżka. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech dla uspokojenia. Pocieszyła się, że za kilka godzin zyska trochę wytchnienia. W końcu Rhonda nie mogła jej kontrolować na odległość.

W gabinecie szefa „Hudertown Times" panował lekki zaduch przemieszany z zapachem świeżo malowanych ścian i nowych mebli. Kaloryfer grzał za mocno, bo zepsuło się pokrętło, a do tego nie można było uchylić okna przez zepsutą klamkę.

– Wie pan, że w jedenastym wieku chłostano wiernych, którzy rozmawiali podczas mszy? – spytała ruda dziewczyna, podczas gdy Carson z zainteresowaniem przeglądał jej referaty, które napisała w toku studiowania historii.

Hannah, ogromna pasjonatka średniowiecza, aspirowała na stanowisko dziennikarki działu kulturalnego. Co rusz poprawiała okulary na nosie i chwaliła się, że jej teksty były już publikowane na portalach historycznych. Raczyła Carsona różnymi ciekawostkami, jakby chciała się podlizać, ale gdy ochoczo zaproponował jej pracę, poprosiła o czas do namysłu.

Wstał, żeby odprowadzić ją do drzwi. Zapięła pod samą szyję puchatą kurtkę i ruszyła z wahaniem w kierunku wyjścia. Na odchodne rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu z boksami, a potem rzuciła:

– A nie ma pan drugiego biura? Tu jest ciasno i komputery wyglądają na nieżywe. To znaczy, wiem, że nie mogą żyć, bo to są urządzenia. Czy one działają?

– Nie mam – burknął Carson, urażony obrazą jego starych pecetów.

Zaraz jednak uznał, że Hannah pewnie bała się spytać, czy na wiekowych sprzętach działa Internet. Nie działał, ponieważ go jeszcze nie założył z braku czasu. Początki prowadzenia własnej firmy okazały się trochę trudniejsze, niż przypuszczał. Spojrzał na boksy, oddzielone od siebie o kilkadziesiąt centymetrów, i pomyślał, że pomieszczenie stanie się bardziej przestronne, jeśli je złączy.

– Zrobimy tu przemeblowanie – oznajmił z optymizmem.

– Mówił pan o hybrydowym trybie pracy – pociągnęła, wciąż nieco sceptyczna. – Co to oznacza?

– Możesz pracować w swoim domu, jeśli zechcesz.

– Tak bez pana kontroli? – zapytała nieśmiało. – Czy będę musiała zainstalować jakieś kamery?

– Jasne, że nie.

– Całe szczęście – westchnęła z ulgą. – Jestem mało fotogeniczna i nie lubię być podglądana. To znaczy, nie mówię, że pan chce mnie podglądać, tylko tak ogólnie.

– Zrozumiałem – uspokoił ją Carson i rozejrzał się nerwowo, trochę już zniecierpliwiony. – Wróć jutro, proszę. I mów mi na ty.

– Dobrze, do widzenia.

Nie zabrzmiało to przekonująco, dlatego z obawy, że ruda historyczka nie wróci, Carson postanowił z miejsca zatrudnić Matta, blogera literackiego. Duży wpływ na tę decyzję miał też fakt, że jego stronę odwiedzało pięćdziesięcioro internautów dziennie. To mogli być potencjalni nabywcy pisma. Wystarczyło wejść z tym gościem w kumpelskie relacje i poprosić o darmową reklamę na blogu. Ten jednak niespodziewanie zaczął wyczytywać z kartki trudne pytania:

– Czy będziesz mi fundował powieści do recenzji? Czy mam przeprowadzać jakieś wywiady z autorami i będziesz opłacał ewentualne podróże? Czy mam się ograniczać tylko do treści książek, czy wyciągać jakieś brudy z życia pisarzy? Jak wygląda system premii?

Carson zmarszczył brwi i ściągnął usta. Zdobycie nowego kolegi mogło się okazać kłopotliwsze, niż przypuszczał. Myślał, że szybko dojdą do porozumienia i zabierze się za kolejne obowiązki.

– Słuchaj, Matt – zaczął znużonym tonem. – Dziennikarz działu kulturalnego to nie jakiś ochroniarz prezydenta, żeby ustalać od razu tyle spraw. Będziesz mi przedstawiał propozycje artykułów, ja dokonam wyborów. Reszta wyjdzie w praniu. – Uśmiechnął się krzywo.

– Przez takie podejście, jakie właśnie zaprezentowałeś, ta gazeta może szybko paść – odparł uszczypliwie Matt. – Zanim udasz zdziwionego, wiedz, że nie jestem głupi.

– Skoro nie owijamy w bawełnę, zdradzę ci, że chyba cię nie polubię.

– Mam już przyjaciół.

Matt rozejrzał się po gabinecie, oddzielonym ściankami działowymi od boksów, wydając z siebie pełne pogardy westchnienie. Wszystkie meble sprawiały wrażenie niedopasowanych i lichych, a on zwykł pracować w lepszych warunkach.

– Wezmę tę robotę – stwierdził łaskawie po dłuższej chwili. – Potraktuję to jako hobby.

Carson sam nie wiedział, czy powinien być zadowolony, że zyskał kolejnego pracownika, czy żałować, że będzie miał do czynienia z kimś, kto dobrze dogadałby się z Arianą.

Ostatnią zatrudnioną tego dnia osobą był Xavier, jeden z trzech studentów politologii, których na rozmowę kwalifikacyjną podesłał Aaron. Zaskarbił sobie sympatię Carsona tym, że działa aktywnie w gazetce studenckiej i publikowano już jego artykuły w kilku znanych czasopismach. Na dodatek Xavier nie liczył na duży zarobek, ponieważ chciał pracować w gazecie głównie dla realizowania swoich pasji. Z tego powodu zyskał od razu największą sympatię u początkującego szefa tygodnika „Hudertown Times".

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz