Rozdział 26 (Jak tam po weekendzie?)

111 9 0
                                    

Ariana gnała przez ulicę, oślepiana promieniami słońca i poganiana SMS-ami od Alexandry, sekretarki szefowej. A do tego dzwoniła jeszcze Claire.

– Hej! Jak żyjesz po weekendzie z rodzicami?

– Trudno powiedzieć – sapnęła. – Chyba nabrali podejrzeń, że coś ukrywam, tylko nie wiedzą co.

– To się wkrótce wyda. Zobaczysz. Przecież oni są potwornie dociekliwi.

– Wiem o tym najlepiej. Musiałam się tłumaczyć ze śladów po karteczkach w kuchni, z męskich przyborów w łazience i z tego, że nie mam klucza otwierającego drzwi do pokoju Carsona.

– Pewnie wyobraźnia podpowiedziała ci same pomysłowe kłamstwa – westchnęła Claire.

– Gdyby tak było, nie wyczuliby, że coś nie gra – wydyszała Ariana.

– Dlaczego tak sapiesz?

– Pędzę do sądu. Po rozprawie ukończę praktyki na dobre – pochwaliła się, podekscytowana, i przekroczyła próg ogromnego gmachu. – Muszę kończyć. Pa!

Piętro wyżej, w głębi korytarza, czekała już na nią Monica, przyodziana w togę, bez kolczyka w nosie i z uszami zakrytymi jedwabną opaską. Obok niej Alexandra próbowała nie ugiąć się pod stosem trzymanych w rękach grubych teczek. Stały przed salą sądową, oślepiane blaskiem fleszy i otoczone przez tłum dziennikarzy.

Ariana dopchała się do szefowej, odpierając od siebie podstawiane mikrofony, i spytała zasapana:

– Która to sprawa, że panuje tu takie szaleństwo?

– Żadna z tych, które znasz – zatrajkotała Monica. – Naszym klientem jest Bohdan Reid, tak? Ponad rok temu, kiedy siedział w swoim zaparkowanym samochodzie i wypełniał jakieś faktury, staranowało go terenowe auto, prowadzone przez narąbanego kierowcę. – Ruszyła żwawo w stronę otwartej sali sądowej. – Nie dość, że nasz klient doznał poważnych obrażeń, to jeszcze potłukło się hartowane szkło, które załadował do przyczepki. Było warte kilkadziesiąt tysięcy, tak?

– Nudy – skwitowała Ariana, pędząc za nią. – Skąd więc takie zainteresowanie?

– Bo sprawcą wypadku jest gruba ryba. Felix Durin, wicedyrektor Proptikum. Ma mnóstwo znajomości i je wykorzystuje, tak? Jest ubezpieczony w swojej firmie i jego prawnicy, a właściwie prawnicy ubezpieczalni, którą pozywamy, przeciągają sprawę – mówiła głośno Monica, przemierzając salę sądową. – Reid do dzisiaj nie otrzymał należnego mu odszkodowania – dopowiedziała zniesmaczona i usiadła na krześle dla oskarżyciela.

– Do tego żoną Durina jest sławna piosenkarka – wtrąciła Alexandra, kładąc wszystkie akta na ławie.

Ariana potaknęła głową ze zrozumieniem, a potem pochyliła się nad szefową i szepnęła:

– Kto prowadzi rozprawę?

– Peter Frankenberg.

Twarz Ariany ścisnął dziwny grymas, ni to lęku, ni podenerwowania.

– To mój przyszły teść – wyznała markotnie.

– Naprawdę? – Monica się ucieszyła. – No to siadaj w pierwszym rzędzie i weź tę teczkę. Kiedy poproszę, żebyś mi ją oddała, zorientuje się, że jesteś ze mną, tak? Da nam fory.

– Właściwie to lepiej, bym była schowana za publicznością – przyznała niechętnie i spojrzała na szpakowatego mężczyznę, który się do nich zbliżał.

– Dobry. Przepraszam za spóźnienie. – Reid spoczął obok swojej adwokatki i nerwowo poluzował krawat.

Przy ławie obrońców pojawił się mecenas Foster, który nie zaszczycił swoich przeciwników nawet krótkim spojrzeniem. Dziwnym trafem brakowało Judith w gronie jego bliskich asystentów, za to otaczali go wpływowi przedstawiciele Proptikum. Kiedy otworzyły się boczne drzwi, Ariana szybko zajęła miejsce wśród publiczności i obserwowała, jak sędziowie zasiadają przy swojej ławie.

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz