Rozdział 8 (Że co?!)

188 21 0
                                    

Panele z czerwonego drewna, chropowata faktura ścian i kominek w rogu niemal zwaliły Arianę z nóg. Nie mogła uwierzyć, że stoi w swoim nowym salonie. Obok miała jeszcze swoją kuchnię, łazienkę i wielki, kwadratowy korytarz. Dwa pokoje na poddaszu też. W ogóle cały dom należał do niej. Chciała piszczeć ze szczęścia.

Z korytarza dochodziła do niej rozmowa przedstawicieli banku i dziennikarza z lokalnej gazety, przeprowadzającego z nimi wywiad. Ariana po raz milionowy uszczypnęła się w rękę. To nie był sen. Naprawdę wygrała. Z wrażenia dostała zawrotów głowy. Kucnęła pod ścianą, rozanielona myślą, że zamieszka blisko centrum, w pięknej okolicy i z dala od uciążliwych sąsiadek. Nieprawdopodobne.

– Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie – usłyszała nagle w oddali dziwnie znajomy męski głos.

Rozmowy w korytarzu nieco przycichły, aż w końcu zapadło całkowite milczenie. Chwilę później drzwi do salonu zostały zamknięte, za nimi zapanowało jakieś zamieszanie. Ariana powoli wstała, zaniepokojona.

– Że co?! – dobiegł ją wściekły wrzask.

Postanowiła sprawdzić, co się tam dzieje. Szybkim krokiem wyszła z salonu, a kiedy otworzyła drzwi, niechcący kogoś nimi uderzyła.

– Przepraszam! – krzyknęła przejęta, po czym otworzyła usta ze zdumienia na widok postawnego bruneta, który w zeszłym miesiącu ukradł jej torebkę.

– O Jezu – syknął ten, odsuwając się o krok. – Prześladujesz mnie?

– Wypraszam sobie. – Zlustrowała go z niedowierzaniem. – Co pan tu robi?! To mój dom – rzekła wyniośle.

– Niby z jakiej racji? – zakpił.

– Wzięłam pożyczkę i wygrałam.

– Aha. Może wyprowadzą ją panowie z błędu? – zwrócił się do stojących obok mężczyzn.

Troje z nich miało na sobie identyczne, idealnie skrojone garnitury, a czwarty – nieformalny ubiór i aparat cyfrowy w dłoni.

– Cóż – zaczął jeden z przedstawicieli Goldbanc, dając znak, żeby pozostali wyprowadzili dziennikarza na zewnątrz. – Zdarzył się błąd techniczny. Dostaliście państwo takie same numery aneksów konkursowych. Z nich losowano zwycięzców.

– Czyli oboje wygraliśmy domy? – spytała Ariana.

Zawahał się i odparł ostrożnie:

– Nie całkiem.

– To znaczy? – Zmierzyła go dociekliwym spojrzeniem.

– Nie mogą wygrać dwie osoby naraz – poinformował rzeczowo. – Uprzedzam od razu, że nie mamy więcej nieruchomości do rozdania.

Carson zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi.

– Więc co teraz? Należy mi się ta wygrana, mam dowód.

– Kiedy zawarł pan umowę? – spytała go Ariana, siląc się na bardzo oficjalny ton.

– Dwa tygodnie temu.

– Ja prawie pół roku temu. Wygrana powinna być moja, bo wzięłam pożyczkę wcześniej, a nie w ostatnich sekundach trwania konkursu.

– Zapomnij. – Prychnął.

– Jak zwykle bezczelny – stwierdziła z niesmakiem.

– Jak zwykle zarozumiała – przedrzeźnił ją.

– Drodzy państwo – wtrącił znużony przedstawiciel. – Proszę o spokój.

Ariana uniosła ręce w obronnym geście, dając do zrozumienia, że nie chce toczyć żadnych sprzeczek. Miała wolny dzień, mogła cierpliwie zaczekać, aż problem w postaci chamskiego bruneta zostanie rozwiązany. Ani przez moment nie zwątpiła, że ostatecznie to ona otrzyma dom, w którym się właśnie znajdowali.

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz