Rozdział 28 (Frajer ze mnie)

108 9 0
                                    

W ten słoneczny, całkiem ciepły dzień, Carson przyozdobił ścianę ramką, w którą oprawił kolejny numer swojego czasopisma, i usiadł wygodnie w fotelu, a potem oparł nogi na biurku. Nie podelektował się jednak zbyt długo spokojem, bo gabinetu wszedł Rafael. Bez słowa przeszedł się wzdłuż ściany i stanął przed oprawionymi gazetami.

– „Zdrowe i tanie obiady? Poznaj najlepsze lokalne restauracje" – przeczytał na głos. – Ależ ta moja Estella kreatywna.

– A ja pobłażliwy, bo wolałbym unikać artykułów tego typu. Darmowa reklama – skwitował z przekąsem Carson.

Rafael mruknął niedbale i oglądał okładki dalej.

– „Francuska wystawa w galerii sztuki. Poznaj dzieła Cypriena Pasteura". – Spojrzał na kumpla ze zdziwieniem. – Co to ma wspólnego z działem podróżniczym?

– Autor dzieł jest podróżnikiem.

– Kiedy odpuścicie z tą miejscową tematyką? – spytał kąśliwie. – Ogranicza was.

– W następnym numerze. Co cię tu sprowadza?

– Mam dwa bilety na gokarty o piętnastej, a Estella nie chce iść. Piszesz się?

Carson pokręcił głową i zdjął nogi z biurka.

– Spotykam się z ojcem.

Rafael wydał z siebie pomruk zainteresowania i usiadł na krześle przed biurkiem. Popatrzył z powagą na znużoną twarz kumpla. Zawisła między nimi ciężka cisza. Obaj nie wiedzieli, jak rozmawiać o Silasu, co wypadało o nim mówić, a co przemilczeć.

– Co u niego? – zapytał półgębkiem.

Carson wbił wzrok w blat i odparł posępnie:

– Dzisiaj pisał, że czuje się dobrze, ale gdy go ostatnio odwiedziłem, był strasznie słaby i prawie ciągle spał.

– Przykro to słyszeć – powiedział ze współczuciem Rafael.

– Jeśli mu się nie pogorszy, to wyskoczę z nim do knajpy.

– O! Fajnie, fajnie.

Carson spojrzał na niego trochę skrępowany. Zazwyczaj wszystkie poważne tematy traktowali z pewną dozą humoru, ale tym razem obaj nie umieli tego zrobić. Ponadto od pewnego czasu chciał coś z siebie wyrzucić i czekał na właściwy moment. Skorzystał z okazji, że w gabinecie zapanowała grobowa atmosfera, i wydusił:

– Jestem przez niego zepsuty, prawda?

Przyjaciel zamrugał, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

– Przez to, że dorastałem bez niego – ciągnął ponuro Carson – jestem impulsywny, agresywny i zacietrzewiony.

Rafael przypatrzył mu się z uwagą i rzekł łagodnie:

– Ja wychowałem się z obojgiem rodziców, a jesteśmy do siebie podobni. – Wskazał palcem na siebie i na niego.

Carson pokręcił wolno głową.

– Ty nigdy z nikogo nie zrobiłeś sobie wroga – powiedział z uznaniem. – Gdybyś to ty tam był, w tym parku, to wziąłbyś dziewczynę na ręce i zaniósł do szpitala.

Rafael wydął usta z wahaniem, a potem podrapał się po skroni, niepewny, co odpowiedzieć, choć wydawało się, że ma ochotę przytaknąć.

– Kiepski ze mnie przyjaciel – wymamrotał w końcu. – Powinienem służyć lepszymi radami, ale lubię twoją impulsywność, agresję i upór. Ja chciałbym być taki jak ty, ale nie mam siły charakteru.

8 Friend StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz