William
Siedziałem przy wyspie kuchennej jedząc późne śniadanie. Była godzina trzynasta. Rano byłem na treningu. Rick dzwonił do mnie kilka dni temu informując mnie o nadchodzącej walce, jednak nie była to taka jak zawsze. Były to walki w klatce, i nie obowiązywały żadne zasady.
Zazwyczaj nielegalne walki różniły się od tych standardowych, ale niektóre chwyty były zabronione. Jednak w tych przeciwnik mógł robić wszystko dowoli. Bez ograniczeń. A najlepsze było to, że uczestnicy nie znali przeciwników aż do momentu wejścia na ring. Do tej pory nie brałem w nich udziału. Nie jarały mnie, jednak wiedziałem, że nakaz Oriona był konsekwencją naszej sprzeczki w szatni. Był zły, wiedziałem to, ale nie spodziewałem się, że odrazu wyślę mnie w tą chorą grę.
Lubiłem się bić. Nie zmuszono mnie do żadnej z walki, ale przed tym się wzbraniałem. Niektórzy zawodnicy grali aby zgarnąć kasę i wrócić spokojnie do domu zadowoleni z wygranej, ale bywali również tacy co żądali krwi za wszelką cenę. Nie ważne czy kogoś zabiją, liczy się wygrana. Dlatego nigdy nie zgłaszałem się do nich. Wykonywałem wszystkie polecenia Oriona jak grzeczny piesek, aby tego uniknąć. To był nasz układ. Ale on był skurwysynem. Chciał mnie ukarać, za jednorazowe nieposłuszeństwo.
Prychnąłem siarczyście pod nosem mocniej ściskając łyżkę w dłoni. Najbardziej wkurwiała mnie nie wiedza, tego z kim będę dzielić ring. Irytowało mnie to do tego stopnia, że od wypadku Vivian siedziałem na treningach. Musiałem być przygotowany na każdego.
Goldman wyszła ze szpitala kilka dni temu. Nie było mnie z nią. Bolał mnie jej widok w takim stanie, i to że sprawiły to nielegalne wyścigi. Syf, od którego chciałem ich ochronić nie wiedząc, że ona bierze w nim udział. Wiedziałem, że reszta cały czas z nią trwała. Przyjeżdżali do niej codziennie od trzech tygodni. Ja zjawiłem się tylko raz. Kiedy zawiozłem ją wraz z Wilsonem do szpitala czekałem aż do momentu gdy się wybudzi.
Wyznała mi prawdę, która mnie przytłoczyła. Krążyła po mojej głowie jak mantra. Okłamywała nas ale nie mogłem jej niczego zarzucać ponieważ lepszy nie byłem. A poczucie winy również nie dawało mi spokoju. Dlatego nie odwiedzałem jej osobiście, jednak dzwoniłem niemal codziennie. Cały czas przyzwyczajała się do swojego stanu zdrowia. Wiedziałem, że była zła, że nie jest w stanie wykonywać zwykłych czynności. A towarzystwo Aidena wcale nie polepszało sytuacji.
Wilson większość czasu spędzał z brunetką w szpitalu. Rzadko wracał do domu, a jeśli już to tylko i wyłącznie gdy Vivian mu kazała i to były jedyne słowa jakie do niego kierowała. Goldman nie chciała go widzieć. Nie odzywała się do niego, chyba że ktoś z naszych przyjaciół był razem z nimi. Wtedy udawała, że wszystko jest w porządku, ale jej oczy zdradzały wszystko. Aiden starał się poprawić sytuację między nimi. Wiedziałem, że brunetka nie jest mu obojętna co było rzadką rzeczą w jego życiu. Nie przywiązywał się ale dopuścił Viv do siebie. Dlatego dwoił się i troił aby ją udobruchać jednak Goldman jest ciętą i łatwo mu nie wybaczy. Są tacy podobni, że to jest smutne i śmieszne jednocześnie. Żałował wszystkiego co się stało. I gdy ona leżała na tym cholernym torze pierwszy raz widziałem aby chłopak tak się stresował. Bał się, że ją straci i to przez niego.
Wilson chciał ze mną porozmawiać, ale zbywałem go tyle ile mogłem. Byłem na niego zły. Jego chęć rywalizacji i wygranej prawie uśmierciła moją przyjaciółkę. Ważną osobę dla mnie co było moim najgorszym koszmarem. Kochałem swoich bliskich i chciałem dla nich jak najlepiej. Wiedziałem, że Aiden nie zdawał sobie sprawy, że to Goldman jechała tym cholernym motorem, co jeszcze bardziej go dobijało i tylko dlatego mu wybaczyłem. Jednak musiłem chwilę się od niego odciąć co chyba zrozumiał. Dawał mi czas.

CZYTASZ
Shadow of secrets
Teen FictionStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...