*2*

368 16 2
                                    

Moje mieszkanie tak jak wszystko teraz znajdowało się w piwnicy. Nie było ono jakoś nadzwyczajnie ładne, powiedziałabym nawet, że było brzydkie. Nie podobało mi się i bardzo nie lubiłam w nim przebywać. Na szczęście jedyną osobą mającą do niego dostęp był Ron, który czasem zaglądał do mnie w odwiedziny. 

Co do Rona, dawno go nie widziałam, tak jak większości ludzi z Hogwartu, część nie żyje, część się ukrywa, a część przeszła na złą stronę. Czasami boje się nawet spytać co u kogo słychać, nigdy nie mam pewności, że nie dostanę złej informacji. Tak wiele nas umiera.

Draco stał za mną i rozglądał się po niewielkim pomieszczeniu. Całe mieszkanie posiadało jedynie kuchnie połączoną z salonem i łazienkę. Miałam tylko jedną kanapę co stanowiło spory problem w tej sytuacji. Jedno z nas musiałoby spać na podłodze.

Draco podszedł do kanapy, a następnie na niej usiadł, ja natomiast zabrałam się za szukanie koców i poduszek dla Draco. Po chwili usłyszałam za sobą zgrzyty, spanikowana odwróciłam się w stronę Malfoya i ujrzałam chłopaka rozbierającego kanapę.

- Co ty robisz, nie niszcz tego. - Podeszłam od razu do niego by mu przerwać.

- Nie niszczę, chce zrobić z tego dwa łóżka. Oparcie da się ściągnąć. - Wytłumaczył na spokojnie pokazując mi jednocześnie co robi.

Uspokoiłam się i pozwoliłam mu kontynuować swoją pracę. Po chwili oparcie było już wyjęte z zawiasów i stanowiło odrębny mebel. Górę łóżka postawiliśmy przy jednej ścianie, a dół przy drugiej. Mimo, że mieszkanie było malutkie, to chciałam zachować jakąkolwiek odległość między nami. Nie ufałam Draco i chciałam żeby zdawał sobie z tego sprawę.

Ułożyłam na swojej części łóżka pościel, którą wcześniej wyjęłam z wnętrza kanapy oraz podałam Malfoyowi poduszkę i koce, które znalazłam w szafie. Były dość cienkie, ale miałam nadzieję, że wystarczą mu. Później postaram się znaleźć coś lepszego.

Powoli zbliżała się północ, więc postanowiłam pójść pod szybki prysznic. Wzięłam ze sobą ubrania i poszłam do łazienki, w której wykonałam moją wieczorną rutynę. Gdy byłam już umyta i przebrana w piżamę, wyszłam z łazienki. 

- Powiesiłam ci w łazience czyste ręczniki. - Zwróciłam się do Draco.

Chłopak od razu podszedł do swojej torby, z której wyciągnął ubrania i zamknął się w pomieszczeniu tak jak ja wcześniej.

Nie tracąc czasu zaczęłam nam przygotowywać posiłek, którym było spaghetti. W czasie robienia sosu zaczęłam myśleć o Malfoyu, o tym jak się zmienił. Z cynicznego nastolatka, którego znałam z murów Hogwartu, zmienił się wycofanego, tchórzliwego człowieka. Nie było w nim już nic znajomego, nie docinał i nie podśmiewywał się ze mnie tak jak w szkole. Może dorósł, a może ja też się dla innych zmieniłam nie do poznania. Tak wojna wyjątkowo zmienia.

W momencie, w którym nakładałam gotowe danie na talerze, Draco wyszedł z łazienki. Na sobie miał luźne szare spodenki i białą koszulkę, która pokazywała jak bardzo schudł przez ten czas. Włosy miał jeszcze wilgotne, tak samo jak ja, ale jego przynajmniej znacznie szybciej wyschnął.

- Chodź zjeść, zrobiłam spaghetti. - Pokazałam Malfoyowi na przygotowany talerz.

- Dziękuję. - Powiedział siadając przy małym stole.

Byliśmy tak blisko siebie,  że czułam się niezręcznie nawet jeść, a cisza, która panowała wokół nas była przerażająca.

- Czy nie czujesz pieczenia, gdy Czarny Pan was wzywa? - Spytałam chcąc przełamać ciszę, a poza tym była to idealna okazja do dowiedzenia się czegoś.

- Słucham?

- Podobno gdy Czarny Pan was wzywa pojawia się u was, u Śmierciożerców ogromne pieczenie w miejscu mrocznego znaku, tak silne, że musicie się od razu do niego teleportować. - Wyjaśniłam swoją myśl i wzięłam kęs makaronu, który wyjątkowo mi się dziś udał.

- Minister Pont trochę bawił się tym znakiem. - Wskazał na swoje zabandażowane ramię. - Chciał to złagodzić i przekształcić. Za każdym razem jak on wzywa swoich ludzi, ja dostaję jedynie wizje. Nie wiem czy one są podobne do tych, które miał Harry. Minister mówi, że tak. 

- To przez niego on krwawi? - Spytałam zdziwiona, ta rana wyglądała strasznie.

- Nie, to już inna historia. Hermona nie chce o tym mówić.

- Przyniosę ci nowy bandaż. - Podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam z niej rulonik bandażu oraz fiolkę eliksiru przyspieszającego gojenie ran. Wróciłam do chłopaka i postawiłam przygotowane rzeczy na stole.

- Ja.. Sam chcę to zrobić. 

- Z jedną ręką będzie ci trudno. 

Malfoy wziął głęboki oddech i podał mi lewe ramię. Powoli odwijałam stary bandaż, pod którym ukazała mi się okropna rana. Gdzieniegdzie pozostały jeszcze ślady czarnego atramentu, jednak były one słabo widoczne przez zmasakrowaną ranę. Wzięłam do ręki eliksir i chciałam nim polać ranę, jednak Malfoy zablokował mi rękę.

- Co ty robisz? - Spytałam zdziwiona i jednoczenie przerażona tym, że trzyma moją rękę.

- Nie dawaj mi tego, za szybko się zagoi. Za każdym razem znak się odradza.

- Mówiłeś przecież, że jest przekształcony.

- Jest, to jest moje psychiczne zabezpieczenie, gdy wiem, że go tam nie ma.

Nie spodziewałam się, że Malfoy aż tak boi się tego znaku i że posuwa się do takich drastycznych kroków. W milczeniu dokończyłam mu bandażowanie ramienia, a gdy było gotowe odłożyłam bandaż na swoje miejsce. 

- Co się dzieje w czasie tych wizji. - Dopytałam siadając ponownie na swoim miejscu.

- Zazwyczaj oblewają mnie tylko zimne poty, na chwile tracę równowagę, ale czasem są one tak silne, że zwala mnie z nóg. - Powiedział szczerze.

Na chwilę przerwaliśmy jedzenie. Nie wiedziałam jak minister dokonał tego, jakim cudem przekształcił tak mroczny znak, ale wiedziałam jedno. Draco stał się nowym Harrym. Teraz to w jego rękach leży misja znalezienia Voldemorta i zniszczenie go. 

- Rozumiem już dlaczego to ja mam być twoim opiekunem. - Draco podniósł na mnie głowę oczekując odpowiedzi. - Mam ci pomóc w wizjach.

- Tak, chyba tak. 

Gdy skończyliśmy jeść zabrałam brudne talerze i położyłam je do zlewu, a następnie rzuciłam zaklęcie, by się wyczyściły. Nie miałam już nic więcej do zrobienia dlatego położyłam się już do łóżka, tak samo jak Draco. Chwile patrzyłam w obdrapany sufit i w ciemność, która otaczała nas do okoła. Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do otaczającej mnie rzeczywistości.

- Draco, śpisz? - Spytałam cicho chłopaka.

- Nie, jeszcze nie.

- Musimy jutro sie wybrać do ministerstwa magii. - Powiedziałam poważnie. - Muszę się dowiedzieć jakie asy pod rękawem ma jeszcze nasz kochany minister.

Draco nie odpowiedział mi już, zasnął ze zmęczenia.











Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz