*19*

158 9 17
                                    

Po obudzeniu leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Draco. Spał on z lekko otwartymi ustami. Jego jasne włosy w nieładzie leżały na jego czoła, a klatka piersiowa na której wciąż leżałam miarowo podnosiła się i opadała. Było mi przy nim przyjemnie ciepło i nie chciałam się od niego odsuwać. Po prostu leżałam i patrzyłam się na Malfoya podziwiając jego piękne rysy twarzy. 

Odwróciłam się od niego dopiero, gdy usłyszałam cichy śmiech. Ron siedział na fotelu na przeciwko nas i popijał gorącą herbatę o smaku słonego karmelu. Chłopak przyglądał się nam i był wyraźnie zadowolony. Zdziwiło mnie to, myślałam że będzie zły za moje uczucia do Draco.

- Dzień Dobry Hermiono. - Powiedział cicho, tak aby nie obudzić śpiącego obok mnie chłopaka. - Jak się spało?

- Czy ktoś oprócz ciebie nas widział? - Spytałam próbując się podnieść, jednak było to niemożliwe przez silne ramię Draco, które oplątywało moje ciało i uniemożliwiało dalsze ruchy.

Miałam ogromną nadzieję, że wszyscy spali, w przeciwnym razie spaliłabym się ze wstydu. 

- Tylko George, który zawołał Ginni, która obudziła Cho, Percy też gdzieś się przewinął gdy robił sobie śniadanie. - Odpowiedział, a na moje policzki od razu wkradł się soczysty rumieniec. Poczucie wstydu zalało całe moje ciało, przez co nie miałam ochoty oglądać dziś nikogo.

- Która jest godzina? - Spytałam po chwili. Percy zawsze jadł śniadania jako ostatni, dlatego obawiałam się, że może być już dość póżna godzina.

- Chyba przed jedenastą. - Rudzielec spojrzał na zegar zawieszony za moimi plecami i potwierdził tą wiadomość energicznym ruchem głowy. - Dokładnie tak jest jedenasta.

Ron stwierdził, że nie będzie nam dłużej przeszkadzał. Wstał z fotela i trzymając w ręku swój ulubiony kubek wyszedł z salonu na zewnątrz. Patrzyłam przez chwilę na to jak rudzielec opuszcza dom, a następnie postanowiłam obudzić Draco, który cicho pochrapywał. Musiałam przyznać, że pozycja w której zasnęliśmy była bardzo wygodna, jednak dla mnie wciąż bardzo niekomfortowa, dlatego wolałam się z niej uwolnić.

- Draco. - Powiedziałam cicho w stronę chłopaka i poruszyłam jego ramieniem. - Draco, obudź się. - Powtórzyłam i mocniej wstrząsnęłam jego ramieniem.

Draco zaczął powoli otwierać oczy i przeciągnął się, jednak wciąż trzymał mnie w swoich objęciach. Na mój widok uśmiechnął się delikatnie i puścił mnie, dzięki czemu mogłam się oswobodzić. Tak bardzo nie chciałam opuszczać jego silnych ramion.

- Musimy już wstawać, dochodzi prawie jedenasta. - Powiedziałam w stronę Malfoya, ale gdy tylko zaczęłam wstawać, ten od razu przytrzymał mnie i popchnął w swoją stronę.

- Pośpijmy jeszcze chwilę, ciepło mi z tobą. - Stwierdził i znowu zamknął swoje oczy.

Chciałabym się zezłościć na to co zrobił, ale nie potrafiłam. Zawsze marzyłam o takich wspólnych porankach i dopiero teraz się to spełniło. Szkoda tylko, że mieliśmy ze sobą masę publiczności, która to widziała. Żałowałam, że nie jest to tylko nasz moment.

- Chodźmy już. - Ponowiłam swoją prośbę. 

Draco posłusznie wypuścił mnie już na stałe i podniósł się do pozycji siedzącej. Uwielbiałam patrzeć na niego, gdy był taki zaspany. Malfoy przetarł dłonią twarz i nałożył na siebie koszulkę leżącą niedaleko niego.

- Mówiłem, że niczyja śmierć mnie już nie rusza, a cały czas myślę tylko o Zgrywku. Nie mogę zrozumieć dlaczego umarł, mimo że go w ogóle nie znałem. Ruszyło mnie to po prostu, a nie chce się tak czuć. - Wyznał szczerze i patrzył mi ciągle w oczy.

Dobrze wiedziałam co czuje, ponieważ ja również nie mogłam wyrzucić z głowy jego zakrwawionej twarzy.

- Zrobię nam może herbaty. 

- Zostań, zmienię ci opatrunek. - Stwierdził Draco i podszedł do stolika po bandaże.

Malfoy złapał delikatnie moją prawą rękę i podniósł ją w górę. Biały materiał zmienił swój kolor na czerwony, a to oznaczało że rana była dość poważna.

- Zostałam zaatakowana zaklęciem sectumsempra. Nie mam eliksiru na rany, ale można w inny sposób odwrócić działanie tego. - Draco doskonale wiedział o co mi chodzi. Szkoda tylko, że wczoraj nie pomyślałam o tym sposobie. Malfoy wyciągnął różdżkę i wypowiedział zaklęcie "vulnera sanentur". Moja krew od razu zaczęła się cofać i wracać na swoje miejsce do rany, która powoli zaczęła się zasklepiać.

- Odkryj swój znak. - Powiedziałam do Malfoya, a ten spojrzał na zabandażowane miejsce. - Jest częścią twojego życia i przeszłością, która cię wzmocniła. Nikt już nie patrzy na ciebie jak na zdrajcę.

- Wystarczy, że ja patrzę na siebie jak na zdrajcę. - Westchnął. - Kiedyś może się do niego przyzwyczaję, ale póki co, nie jestem w stanie na niego patrzeć. - Stwierdził.

Chwilę patrzyliśmy na siebie. Po mojej ranie została już tylko blizna, jednak Draco miał w swoim sercu wciąż świeżą krwawą ranę, która sączyła się krwią od kiedy Malfoy otrzymał Mroczny Znak - Swoją zgubę.

- Ej chodźcie coś zobaczyć! - Krzyknął Ron stojąc na tarasie.

Nie wiedziałam o co może mu chodzić, ale sądząc po jego krzyku, było to ważne. Wyszliśmy szbko na taras i usłyszeliśmy jak reszta zbiega po schodach i idzie w to samo miejsce co my.

Ron wskazał palcem na oddalone niebo, na którym znajdowały się małe Mroczne Znaki. Każdy z nas wiedział co musiało się stać, Śmierciożercy rysowali je za każdym razem, gdy kogoś zabili.

- Co z zakonem? - Spytała Ginni.

- Miejmy nadzieję, że udało im się uciec i nie podzielili losu tych ludzi. 

- Musimy wyczarować na wszelki wypadek tarczę wokół Nory. - Powiedziałam, a wszyscy mi przytaknęli i wyszli z tarasu do ogrodu.

Ustawiliśmy się od siebie w niewielkich odległościach i używając odpowiedniego zaklęcia stworzyliśmy barierę, dzięki której byliśmy niewidzialni dla osób spoza niej.

- Lepiej się przygotujcie. To będzie ciężka woja. - Przyznał Percy, a my z Draco spojrzeliśmy na siebie.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz