*14*

163 9 12
                                    

Z rana ubudziły mnie głośne rozmowy i śmiechy dobiegające z salonu. Nie miałam pojęcia kto to mógł być i obawiałam się najgorszego. Wyszłam z pokoju i spotkałam na korytarzu Draco, który był równie zaniepokojony. Ostrożnie zeszliśmy po schodach i dopiero, gdy zobaczyłam znajome twarze opadł ze mnie strach.

- Ron! - Krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka od razu go przytulając. Tak bardzo cieszyłam się, że nic mu nie jest.

Po chwili odsunęłam się od niego i rozejrzałam po pomieszczeniu. George siedział na fotelu, Cho stała przy kominku razem z Ginny, Padmą, Parvati, Lavender i Katie, a obok nich Seamus, Yann, Percy i inni.

- Chwilę mnie nie było, ale znalazłem ludzi chętnych do walki. Musisz Hermiona tylko obmyślić dobry plan, a my staniemy za tobą i będziemy w pełnej gotowości. To co tutaj widzisz to tylko garska ludzi, a tak naprawdę jest nas setki. Trochę ciężko było ich znaleźć, bardzo się ukrywali.

- Jesteśmy z tobą Hermiona i z tobą również Draco. - Powiedział Seamus i posłał w moją stronę uśmiech. Zerknęłam na chwilę na Malfoya, który nie spodziewał się takich słów od kogokolwiek.

- Dziękuję wam wszystkim, naprawdę. - Przyznałam ze szczęściem. - Dokładnego planu jeszcze nie mam, ale chciałabym wam powiedzieć o czymć, co bardzo może nam pomóc.

- Co to takiego? - Dopytała Cho.

- Podczas ostatniej z wizji dowiedzieliśmy się z Draco, że jest on w stanie przejąć, póki co minimalną, kontrolę nad Voldemortem. Wizje jego przychodzą przy każdym przywołaniu Śmierciożerców przez Voldemorta. Pomyśleliśmy, że gdyby Draco spróbował mógłby zaatakować w ten sposób jego ludzi, sterując nim. Rozpętali by między sobą walkę, a my mielibyśmy w ten sposób znaczną przewagę. Jednak, potrzebujemy czasu.

- Możemy wam jakoś pomóc? - Zadał pytanie George i usiadł na sofie.

- Damy sobie radę, jedyne o co was prosimy to czas i chęci do walki, ogromne chęci do walki.

Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym była ich nowym dowódcą. Tak właściwie tak też się czułam. Byłam pod wrażeniem i niespodziewałam się, że uda się Ronowi zebrać taką pokaźną grupę ludzi.

- Ile jest was wszystkich? - Spytał po chwili Draco.

- Nie wiem, łącząc wszystkie zakony i małe zgrupowania to gdzieś z pięć tysięcy. - Stwierdził Seamus będąc pod wrażeniem takiej ilości ludzi.

- Żeby się to udało potrzebujemy dwa razy tyle. - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo potrzebowaliśmy Malfoya. Dzięki temu, że sam był w szeregach Voldemorta mógł nam przekazać wiele wskazówek. W końcu to on wiedział jak liczne są jego oddziały, które stale się powiększały. My też musieliśmy rosnąć w siłę. - Wszystkie horkruksy zostały zniszczone. Voldemort jest na wykończeniu, dlatego uważam, że jeden dobrze rozplanowany atak zapewni nam zwycięstwo.

Wszyscy zgodziliśmy się z Malfoyem i przyznaliśmy mu rację. Voldemort był słaby, a my musieliśmy umiejętnie to wykorzystać.

Cały dzień spędziliśmy na rozplanowywaniu ataku, mimo że mieliśmy do niego dużu czasu. Każdy był podekscytowany wizją wolności, dzięki temu mieliśmy dużo energii i chęci do walki.

Dopiero wieczorem połowa z nas się rozeszła do swoich miejsc zamieszkania, a druga połowa została. Razem z Ginny zajęłyśmy się rozmieszczaniem ludzi po pokojach, tak by każdy mógł wypocząć na następny dzień. W całym domu było trochę za mało łóżek, dlatego niektórzy musieli spać na podłodze.

- Ginni, ja i Draco pójdziemy na sofy do salonu, dzięki temu będzie więcej miejsca w pokojach. - Oznajmiłam i przygotowałam dla mnie i Malfoya po poduszce i kocu.

- Nie ma sprawy. - Odpowiedziała i poszła na górę, by roznieść innym czystą pościel i koce.

Położyłam się na sofie, która stała na przeciwko kominka. Wiedziełam, że tej nocy ciężko będzie mi zasnąć, nie tylko dlatego, że niedaleko mnie będzie spał Draco, ale też i przez nadmiar emocji w ciągu dnia.

Draco po kilku minutach wyszedł z kuchni i zwinnym ruchem ściągnął z siebie koszulkę, którą rzucił w kąt. To samo zrobił ze spodniami i skarpetami. Malfoy został w samych bokserkach, a ja nie mogłam odwrócić wzroku od jego umięśnionych ramion. Zauważyłam też, że trochę przytył, dzięki czemu nie wyglądał już tak strasznie. Mogłam nawet przyznać, że było na czym zawiesić oko. Draco odwrócił się do mnie tyłem i podszedł do drugiej sofy, na której od razu się położył i zakrył swoje ciało kocem.

- Dobrze wiem, że przez cały czas mi się przyglądałaś. - Powiedział po chwili, a na moje policzki wkradł się soczysty rumieniec.

- Przepraszam, tak jakoś wyszło. - Odpowiedziałam ze wstydem i szczelniej przykryłam się kocem.

Draco leżał na plecach, a swoje ręce włożył po głowę. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć na jego komentarz, ponieważ miał rację, i przyglądałam się mu.

- Hermiona? - Spytał cicho.

- Tak?

- Poszłabyś ze mną do mojego domu? Chciałbym stamtąd coś wziąć. Jest to dla mnie ważne.

- Nie mogę się na to zgodzić. - Nie mogłam i nie chciałam. To właśnie w dworze Malfoyów Bellatrix mnie torturowała i wyryła bliznę ze słowem Szlama. Nigdy nie odczuwałam tak ogromnego bólu fizycznego, jak w tedy. - To jest niebezpieczne i roi się tam od Śmierciożerców. - Powiedziałam zgodnie z prawdą, mimo że po prostu starałam się znaleźć na ten pomysł jakąś sensową wymówkę.

- Wiem, że nie masz z tym miejscem za dobrych wspomnień, ale naprawdę potrzebuję twojej pomocy.

- Nie chce tam wracać. Nigdy się nie czułam tak upokorzona, ona na twoich oczach... - Nie dokończyłam, nie potrafiłam. Do tej pory miałam zbliznę po tamtym dniu, która zawsze mi przypominała kim jestem dla Śmierciożerców. Z resztą w Hogwarcie Malfoy też niejednokrotnie mnie nim obraził.

- Wiem Hermiona. Przepraszam, ja również nie jestem bez winy i wiedz, że żałuję tego. Żałuje wszystkiego co robiłem tobie w Hogwarcie. Ja.. Miałem żal do Harrego za to, że mnie odrzucił, nie wiem dlaczego wyrzywałem się za to na tobie. - Nie spodziewałam się, że Draco kiedykolwiek mnie za to przeprosi. - Wiesz co? Skoro i tak pewnie umrzemy chcę ci coś powiedzieć. - Nabrał powietrza do płuc, tak jakby mówienie tego sprawiało mu ogromną trudność. - Wiesz dlaczego to ty jesteś moim najszczęśliwszym wspomnieniem? - Zapytał, a mi zabiło serce i ponownie poczułam się jak we śnie.

- Myślałam, że się w tedy przesłyszałam. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i podniosłam się do pozycji siedzącej na co Draco zaśmiał się niezręcznie.

- To dlatego nic mi w tedy nie odpowiedziałaś?

- Tak... - Powiedziałam cicho.

Przez Draco nie mogłam powtrzymać drżenia rąk. Czułam się tak jakby ktoś nadmuchał mną chmurę i wysłał ją w powietrze. Miałam do niego tyle pytać, a i tak nie potrafiłam skleić sensownej odpowiedzi.

- Z resztą chodźmy już spać. - Przerwał rozmowę, a ja poczułam jak rozrywam się na kwałki w głębi serca. Potrzebowałam z nim tak bardzo teraz rozmowy, a jednocześnie nie wiedziałam co mu powiedzieć.

- Dobranoc. - Wydukałam i opadłam na poduszkę, jednak ja tej nocy zasnąć nie mogłam. - Pójdę z tobą tam. - Powiedziałam po chwili.

- Dziękuję.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz