*8*

196 9 1
                                    

Siedziby zakonów znajdowały się w różnych częściach Londynu. Układ rozpieszczenia ich przypominał tarczę zegara, ponieważ w samym centrum, w podziemiach funkcjonowało Tajne Ministerstwo, a na jego obrzeżach walczyło o dobro wspólne dwanaście zakonów. Jeszcze kilka dni temu sama miałam pod swoim skrzydłem jedno z nic, nie miałam pojęcia kogo dali na moje zastępstwo, ponieważ nie widziałam się z nikim, z Ministerstwa.

Od razu rzucił mi się w oczy zwiększony ruch na przedmieściach Londynu. Zazwyczaj puste uliczki, były teraz przepełnione przestraszonymi ludźmi.

- Dlaczego jest ich tak dużo? - Spytałam Rona, pokazując mu jednoczenie, że chodzi mi o mieszkańców Londynu.

- Po zaatakowaniu ministra Ponta, Śmierciożercy zaczęli burzyć dolne piętra budynków, tak aby się zawalały. Ludzie wyszli z ukrycia, by mieć czas na reakcję w przypadku zagrożenia. - Wytłumaczył i lekko się wychylił zza ściany wieżowca, by sprawdzić czy nie spotkamy na swojej drodze ludzi Czarnego Pana.

Nie mogłam uwierzyć w to co robią Śmierciożercy. Ból i strach już z daleka był wyczuwalny od Londyńczyków. Wyglądało to tak, jakby chcieli wszystkich wygonić na ulicę. Może mieli w tym dużo głębszy plan niż tylko dewastacja budynków.

- Dokąd my idziemy? - Spytał stojący za mną Draco i poprawił kaptur na swojej głowie tak, żeby nie wystawało mu spod niego żadne pasemko jego jasnych włosów.

- Do zakonu Nevilla, Jest on najbezpieczniejszy i położony najdalej od reszty. - Odpowiedział mu i zaczął iść dalej. - Tak właściwie jesteśmy prawie na miejscu. 

Po chwili z jednej, z uliczek wyszedł mężczyzna w czarnym płaszczu i zaczął iść w naszą stronę. Początkowo wydawał się być zwykłym, niegroźnym przechodniem. Szliśmy z mężczyzną wprost na siebie, a im bliżej niego się znajdowaliśmy, tym dziwniejszy się wydawał, jego twarz była pokryta bliznami i licznymi ranami, a ubrania były pokryte brudem. Mężczyzna widząc, że mu się przyglądamy w ułamku sekundy wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie, które uderzyło w szyld wiszący nad nami. 

- Drętwota! - Krzyknęłam w jego stronę. Mężczyzna pod wpływem siły zaklęcia odbił się od ściany jednego z budynków i upadł na chodnik. Dzięki temu, że zasłabł mieliśmy nad nim pełnął kontrolę.

- Hermiona, Wyczyść mu pamięć. - Powiedział Ron podchodząc do ciała mężczyzny.

Wyczyszczenie pamięci było najlepszym pomysłem w tej sytuacji. Gdybyśmy go tutaj zostawili, mógłby wezwać resztę swoich ludzi, a tak nie wiedziałby nawet jak się nazywa. Stanęłam blisko Śmierciożercy i wypowiedziałam zaklęcie, które pozbawiło go wszelkich wspomnień. Jego głowa została wyczyszczona i nigdy nie będzie mógł odzyskać pamięci.

Po kilku kolejnych minutach drogi znaleźliśmy się przy zardzewiałej, starej i wysokiej bramie, za którą znajdował się piętrowy, drewniany budynek. Draco popchnął ją. Zawiasy zaskrzypiały powodując tym nieprzyjemny dźwięk. Na terenie zakonu znajdowały się liczne ogrody z najróżniejszymi roślinami, które teraz były wyschnięte i nie wyglądały tak dobrze jak w porze letniej. Draco cały czas szedł przed nami, dlatego też, to on otworzył czarne drzwi wejściowe. Wętrze początkowo wydawało się na opuszczone i właśnie takie miało sprawiać wrażenie. 

Długo nie musieliśmy czekać na pojawienie się kogokolwiek z zakonu, ponieważ od razu zobaczyliśmy idące z oddali światło. Postać zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu i dopiero w tedy ujrzeliśmy Nevilla, który ręku trzymał różdżkę, by oświetlić sobie pusty i ciemny korytarz.

- Co wy tu robicie? Hermiona przecież miałaś nie wracać do miasta. - Zdziwił się Neville, a później z nami przywitał.

- Słyszeliśmy, że brakuje ludzi, więc oto jesteśmy. - Wzruszył ramionami Ron. 

- Draco, nie powinieneś tu być. - Neville zwrócił się tym razem do blondyna i z poważną miną zasugerował mu wyjście. - Hermiona wiem, że on jest niegroźny, ale rodzina Malfoyów to sami Śmierciożercy, a my z nimi walczymy. Draco jest ich przedstawicielem czy tego chce, czy nie. Nie mogę pozwolić, by podburzał moich ludzi.

Nie mogłam uwierzyć w słowa Nevilla. Na początku stałam bez ruchu wpatrując się w jego twarz, a dopiero później doszło do mnie, że ma rację. Nie mamy czasu mówić każdemu, że Draco jest pozytywną postacią. Osoby działające w zakonie muszą mieć stuprocentowe zaufanie do przełożonych. 

- Mogłabym go gdzieś ukryć? - Spytałam z nadzieją w głosie. Nie chciałam wracać, musiałam walczyć z innymi.

- Nie chce się ukrywać! - Mruknął zirytowany Malfoy. Niestety, ale jego słowo nie było brane za bardzo pod uwagę. Nie ważne jaki był, każdy patrzył tylko na to, że jest ślizgonem.

- Malfoy nie utrudniaj sprawy! -Upomniał go Ron. - Jak sobie wyobrażasz naszą wspólną walkę? Będziesz w stanie zabić własną ciotkę w naszej obronie? - Pytanie Rona było bardzo trafne. Jeżeli chce z nami walczyć w przypadku ataku na zakon, skoro walczyłby przeciwko własnej rodzinie.

- To już nie jest moja rodzina. Wierzcie lub nie, ale zabiłbym ich bez problemu. - Draco wydawał się być pewny w tym co mówi, jednak z perspektywy lat każdy z nas wiedział, że Malfoy w głębi serca jest tchórzem. Baliśmy się, że poświęci nas.

- Zobaczymy. - Odpowiedział mu Ron. 

- Weźcie go do piwnicy, później znajdziemy mu lepsze miejsce. - Zadecydował Nevill i poprowadził nas bocznymi drogami do podziemi domu, gdzie znajdowały się pokoje dla więźniów.

Gdy znaleźliśmy się już w piwnicy uderzył w nas ogromny chłód. Betonowa posadzka dodatkowo potęgowała to uczucie zimna. Nie chciałam, żeby Draco musiał tutaj przebywać i po jego minie widziałam, że jemu ten pomysł nie podobał się tak samo jak mi.

Neville pokazał Malfoyowi najlepszy pokój jaki tylko był. W środku znajdowało się duże łuźko z wygodnym materacem i czystą pościelą, komoda i miękki, puszysty dywan. Warunki były lepsze niż w moim mieszkaniu, które znajdowało się w podziemiach centrum Londynu.

- Nie wejdę tam. - Zaprzeczył Draco i pokręcił głową.

- Nie zrozum mnie źle, nie chcę cię tu więzić. Po prostu nie może cię zobaczyć żaden członek zakonu. To jest tylko przejściowe, a drzwi będą cały czas otwarte. Liczę jednak, że stąd nie wyjdziesz. - Westchną głęboko i wskazał na jakieś drzwi w środku celi. - Tam masz swoją prywatną łazienkę. Poza tym, reszta pokoi znajduje się tylko piętro wyżej, również w podziemiach. 

Draco wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się po nim, a Ron przymknął za nim drzwi. Odwróciliśmy się i wyszliśmy z podziemi do salonu, tam gdzie znajdowali się ludzie Nevilla. Salon przypominał trochę ten z Hogwartu. Znajdował się w nim kominek, sofy, stoły, jednak był on zachowany w bardziej stonowanych barwach, dzięki czemu wyglądał przytulnie.

Wchodząc do salonu od razu rzuciła mi się w oczy blondynka z długimi włosami, która siedziała na jednej z sof. Luna.

- Luna, mamy gości. - Zwrócił się Nevill w stronę swojej żony, na co ta od razu wstała i podeszła do nas pokazując piękny ciążowy brzuszek.

- Och Luna pięknie wyglądasz. - Powiedziałam do dziewczyny i ją uścisnęłam.

- Dziękuję. Napijecie się może herbaty? - Spytała pokazując na imbryk, w którym znajdował się gorący napar. 

Naszą rozmowę przerwał nam George, który wbiegł do salonu. W pierwszej chwili jak go zobaczyłam, zwróciłam uwagę na jego nietypowy kolor włosów, nawet nie wiedziałam, że przefarbował je na kolor zielony. Ron mi mówił, że bardzo źle zniósł śmierć swojego bliźniaka i dzień po powrocie do domu rozbił wszystkie lustra i okna, które na szczęście udało się uratować prostym zaklęciem.

George nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ od razy, gdy wszedł usłyszeliśmy głośny huk, który był mocny i straszny. Na początku patrzeliśmy na siebie nawzajem nie wiedząc co się dzieje, jednak po chwili zrozumieliśmy, gdy siła strzałów w budynek wzrosła na sile. 

Śmierciożercy rozpoczęli atak.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz