*5*

224 9 2
                                    

Leniwie otworzyłam oczy i dostrzegłam jasne światło słoneczne wbijające się do pomieszczenia przez szyby w oknach. Usiadłam na kanapie i przetarłam twarz dłońmi. Draco jeszcze spał z otwartymi ustami i cicho pochrapywał. Nie zamierzałam go budzić. Był jeszcze wczesny ranek dlatego zdecydowałam się zebrać w łazience. Umyłam całe ciało, przebrałam się w czyste ubrania i stanęłam przed umywalką, by umyć zęby.

Gdy wyszłam z łazienki, Draco już nie spał, przeciągał się na kanapie i ziewał, by się rozbudzić. Od razu rzuciła mi się w oczy jego ręka, która wciąż była zabandażowana, postanowiłam zmienić od razu jemu opatrunek, a później zrobić nam śniadanie.

- Draco, usiądź przy stole, zmienię ci bandaż. - Poprosiłam wyjmując z torebki opatrunek.

Chłopak słysząc mój głos od razu spojrzał w moją stronę, a następnie wstał, by podejść do stołu. W czasie podnoszenia się, koc którym chłopak był przykryty opadł na podłogę. Dopiero teraz zauważyłam, że Malfoy nie miał ubranej koszulki, musiał ją ściągnąć po tym jak zasnęłam. Klatka piersiowa chłopaka była ładnie wyrzeźbiona, jednak jego chudość mocno rzucała się w oczy. Wyglądał nie zdrowo, tak jakby przez tygodnie ograniczał posiłki.

Gdy oboje znaleźliśmy się przy stole, zaczęłam odwijać jemu bandaż, Draco od razu skierował wzrok w stronę okna i patrzył na nie jak zahipnotyzowany. Łatwo było się domyślić, że po prostu nie chciał patrzeć na odradzający się znak. Po odwinięciu ostatniej warstwy bandażu dostrzegłam, że ręka jest całkowicie wygojona, nie było na niej widać chociażby najmniejszego zadrapania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie ważne jak bardzo Malfoy będzie się tego chciał pozbyć, to i tak nie będzie w stanie tego zrobić. 

- Draco, ręka jest już wygojona. - Powiedziałam chowając bandaż.

- Nie chowaj go. - Zwrócił mi uwagę. - Nie chcę na niego patrzeć, więc jeżeli nie chcesz żebym znów go wydrapał, to po prostu mi go zakryj.

- Dobrze. - Zgodziłam się z jego prośbą i owinęłam mu ramię opatrunkiem. - Dlaczego tak bardzo nie chcesz na niego patrzeć? - Spytałam spokojnie.

- Boję się, że zacznie się poruszać, że się ożywi, tak jak to robił zanim minister go przekształcił. - Wytłumaczył patrząc się na zakryty znak. 

Już rozumiałam dlaczego wcześniej nie zmieniał tego bandażu. Bał się. Wciąż jest takim samym tchórzem jak za czasów Hogwartu.

- Skoro tak bardzo się go boisz, to dlaczego w szkole chwaliłeś się nim przed znajomymi? Harry cię w tedy widział, w pociągu. Nie wyglądałeś w tedy na niezadowolonego. - Być może zbyt surowo się do niego zwróciłam, jednak za wszystkie swoje błędy trzeba płacić, a Harry za błędy innych zapłacił najwyższą cenę.

- Nie zrozumiesz tego, twój ojciecj był zwykłym mugolem, a mój prawą ręką Voldemorta. Ten znak nade mną wisiał zanim się urodziłem. - Wycedził przez zęby i wstał od stołu, następnie podszedł do swojego plecaka, z którego wyciągnął koszulkę i bluzę z kapturem. Szybko i niechlujnie ubrał się i podszedł do zlewu w kuchni, by opłukać twarz, mimo że za drzwiami była łazienka.

- Nie musiałeś się na niego zgadzać. - Powiedziałam pewnie i założyłam ręce.

- Czy ty w ogóle wiesz co ty mówisz? - W jego głosie słychać było irytację, denerwował się o czym świadczyła jego mimika i gesty. - Siedziałaś kiedyś przy stole z Voldemortem i patrzyłaś jak od tak torturuje kogoś albo zabija dla własnej fantazji? - Pokręciłam przecząco głową, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w jego przypadku to był przymus, a nie wybór. - Nie? A jak widzisz ja tak i do tej pory nie mogę pozbyć się z głowy tych krzyków! - Na chwilę zamilkł i patrzył mi się w oczy, a następnie dodał. - Z resztą dla was wszystkich i tak zawsze liczył się tylko Potter.

Po ostatnim swoim słowie Draco nałożył na siebie płaszcz i wyszedł z Nory trzaskając drzwiami. Było mi głupio za to co powiedziałam, nie miałam pojęcia co on musiał przeżywać przez całe swoje życie. Nigdy nie mógł nikomu o niczym powiedzieć, to dlatego Draco wszystko zawsze obracał w zaszczyt i żart, tak samo jak to zrobił ze znakiem. Prawda niestety była taka, że wszystko to go mocno przerastało.

Postanowiłam zabrać się za robienie śniadania, a w tym celu musiałam przejrzeć wszystkie szafki kuchenne. Teoretycznie miałam z sobą własny prowiant, jednak nie wiedziałam jak długo będziemy musieli się ukrywać, dlatego wolałam skorzystać z żywności, która jest na miejscu.

W lodówce udało mi się znaleźć jogurty, które miały jeszcze dobry termin ważności, a w jednej z szafek leżały ulubione płatki Ginni, czyli cynamonowe kwadraciki. Może i nie było to zbyt dobrym połączeniem, ale musiało nam ono teraz w zupełności wystarczyć. Jogurty wlałam do miseczek, a na wierzch wsypałam dosyć dużą ilość płatków.

Gdy jedzenie było gotowe postanowiłam wziąć obie miseczki i wyjść z nimi na zewnątrz. Tak jak się spodziewałam Draco siedział na krawędzi tarasu i bawił się swoimi palcami. 

- Znalazłam dla nas coś, co nadaje się do jedzenia. Może i nie jest zbyt wybitne, ale smacznego. - Powiedziałam podając chłopakowi miseczkę.

- Dzięki. - Odpowiedział i wziął ode mnie swoje śniadanie.

- Słuchaj, chciałabym cię przeprosić, wiem... - Przerwałam widząc, że Malfoy jawnie mnie nie słucha. Dopiero po chwili zauważyłam kto zabrał całą jego uwagę.

Kilka metrów przed nami stał Ron, który chwilę wcześniej się teleportował tutaj z innego miejsca. Patrzył na nas równie zdziwiony, jak my. Wstałam od razu odkładając miskę z jedzeniem na bok i zaczęłam do niego iść. Rudowłosy nie ruszył się z miejsca ani na centymetr, ciągle wpatrywał się z nienawiścią w Malfoya, który w przeciwieństwie do mnie nie ruszył się ze swojego miejsca.

- Co on tu robi? Dlaczego sprowadziłaś go do mojego domu?! - Krzyknął w moją stronę Ron, tak głośno, że aż cofnęłam się kilka kroków w tył. Niczym nie przypominał już tego serdecznego, uśmiechniętego Rona, którego tak dobrze znałam ze szkoły.

- Chodź do środka porozmawiamy...

- Nie! Masz się stąd z nim wynosić!

- Ron czy możesz czasem spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa! Harry był też moim przyjacielem i w żaden sposób go nie zdradzam, a w przeciwieństwie do ciebie, staram się dokończyć jego misję! Dlaczego tak ciężko jest ci to zrozumieć! - Wykrzyczałam, a wręcz wybuchnęłam. Skierowałam w stronę przyjaciela wszystkie negatywne emocje, które się we mnie tliły. - Dlaczego tak ciężko jest ci zrozumieć, że my wszyscy cierpimy. - Dodałam już spokojniej.

- Dlaczego Malfoy jest dla tej sprawy tak ważny? - Spytał Ron.

- Draco ma wizje. Potrafi łączyć się z Voldemortem, tak samo jak Harry.

- Widziałaś go w czasie chociaż jednej z nich?

- Jeszcze nie, ale...

- To skąd możesz wiedzieć, że nie kłamie! - Weasley oburzył się i ponownie zirytował.

- Nie mam ich tak często jak Harry. - Powiedział z oddali blondyn wstając z tarasu. - Ostatnią miałem półtora tygodnia temu. 

- Co widziałeś? - Dopytał stojący naprzeciw mnie mężczyzna. Dzięki temu, że Malfoy zabrał głos, Ron wyraźnie się uspokoił i zaczął go brać na poważnie.

- Voldemort stracił węża, zabiliście go. Harry nie żyje. - To wiedzieliśmy wszyscy. Rudowłosy potrzebował rzetelnych faktów, by obdarzyć zaufaniem Malfoya.

- Do czego zmierzasz? - Dopytał Ron.

- Voldemort jest słaby, bardzo słaby, boi się, a przez to że się boi z każdym dniem tworzy coraz większą armię, co niestety daje mu dość sporą przewagę. 

- To prawda, co według ciebie należy zrobić?

- Przekonać innych, by stanęli po naszej stronie, lub by zdradzili Voldemorta, tak jak Snape.

- Niech zostanie. - Zwrócił się w moją stronę Ron, a poszedł w stronę domu. 

Na początku nie wierzyłam, że uda się nam przekonać Rona. Wojna sprawiła, że stał się zimny i oschły, ale wszyscy wiedzieliśmy, że im więcej ludzi mamy przy sobie tym lepiej.

Uśmiechnęłam się delikatnie do Draco w podziękowaniu za to, że mi pomógł, a następnie wszyscy weszliśmy do środka.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz