*10*

191 9 3
                                    

Wieczorem Draco siedział przy kominku i palił w nim jakieś kartki. Płomień delikatnie oświetlał jego twarz i dawał przyjemne ciepło ogrzewając wychłodzony dom Weasleyów. Usiadłam obok niego i zaczęłam patrzeć na tańczący płomień, który zaczął zmieniać się w małe postacie. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i z uwagą patrzyłam na rozgrywaną scenę. Pierwszą postacią jaką zobaczyłam w płomieniu był ojciec Lucjusz. Mężczyzna rozmawiał z kimś, jego twarz wyglądała na przestraszoną, a jego wzrok błądził. Tuż obok niego pojawiła się Narcyza, która ze łzami w oczach patrzyła na męża. Po chwili jasny promień dotknął ciała Lucjusza, który upadł na ziemię. Matka Draco krzyknęła głośno, a po chwili również znalazła się obok małżonka. Para leżała razem bez ruchu, martwi. Ciemna postać podeszła do nich i ich okrążyła, a następnie spojrzała wprost w moją stronę. Był to Voldemort. Nikczemny, paskudny tyran.

Zamknęłam oczy z przerażenia, a gdy je otworzyłam ogień powrócił do swojego początkowego kształtu.

- Dlaczego mi to pokazałeś? - Spytałam zdziwiona, a jednocześnie tak bardzo mu współczułam.

- Żebyś wiedziała dlaczego nie rusza mnie już śmierć innych. Voldemort zabił mi rodziców na moich oczach. - Draco wstał z podłogi i odszedł od kominka. - Ojca nienawidziłem od zawsze, mimo że nie mogłem tego powiedzieć głośno, ale mamy... Jej było mi szkoda.

Szkoda... Nie ważne, jak bardzo by chciał, to nie potrafił ukrywać w sobie żalu czy urazy. Malfoyowi nie było jej szkoda. Był zły za to co ją spotkało i na pewno niesamowicie za nią tęsknił, ale ukrywa to jak wszystko pod maską obojętności.

Malfoy wziął jabłko do ręki, które leżało w koszyku na stole i usiadł na sofie układając się wygodnie. Chłopak wgryzł się w owoc  i wciąż patrzył  w ogień, tak jakby miał w nim zapisane wszystkie wspomnienia. Lubiłam na niego patrzeć, gdy był taki spokojny.

- Zawsze myślałem, że kochasz Rona. - Stwierdził i przełknął kęs.

- To znaczy? - Zmarszczyłam brwi zdziwiona. - Nigdy go nie kochałam, jedynie jako przyjaciela. Przed wojną myślałam, że jest inaczej, ale szybko oboje zrozumieliśmy, że nie jesteśmy sobie pisani. Trochę się czuję, jakby to Harry nas łączył, a gdy go zabrakło to i my się rozpadliśmy.

Draco zamyślił się przez chwilę i dokończył jedzenie swojego jabłka, a ja w tym czasie zajęłam miejsce obok niego na kanapie. 

- Nie mogłem go dziś znaleźć, a tak właściwie to bałem się go szukać. Bałem się, że trafią któreś z nas, gdy będziemy się za bardzo wychylać. - Przerwał na chwilę i poprawił ułożenie swoich włosów. - Myślałem cały czas, że będziesz na mnie zła za to, że go tutaj nie ma, że wróciliśmy tylko my. - Zaśmiał się niezręcznie. - Tak właściwie to od początku wojny byłem pewny, że chodzicie ze sobą, ale nie, wy się nawet kłóciliście i to o mnie. Zdziwiło mnie to na początku.

- Skąd wiedziałeś o tym, że byliśmy razem? Nie mówiliśmy tego nikomu. - To co powiedział Malfoy wydało się dla mnie dziwne. Skoro nawet on wiedział o tym, to możliwe, że o wiele więcej osób o tym wiedziało.

- Coś mi się obiło kiedyś o uszy. A z resztą, zapomnij. - Malfoy wstał z sofy i poszedł w stronę schodów. - Idę już spać. Dobranoc.

- Dobranoc. - Odpowiedziałam i odprowadziłam go wzrokiem po schodach.

Nie chciałam jeszcze iść do łóżka. Cały ten dom przywoływał do mnie tyle wspomnień, że czasem sama nie wiedziałam co z sobą zrobić. Pokój Ginni i jej zdjęcia na ścianach były tak beztroskie, że nie byłam w stanie na nie patrzeć.

Położyłam się na sofie i wzięłam pod głowę poduszkę, a następnie przymknęłam oczy i sama nie wiem kiedy odpłynęłam.

W nocy obudziły mnie krzyki. Drewno w kominku już dawno się wypaliło przez co w całym salonie było bardzo ciemno. Chwyciłam za różdżkę i użyłam zaklęcia lumos, by oświetlić sobie drogę.

- Hermiona! - Krzyknął jeszcze raz Draco. 

Szybko wbiegłam po schodach na górę i weszłam do jego tymczasowego pokoju. Draco leżał cały spocony na łóżku i wierzgał w różne strony, tak jakby odczuwał w sobie niesamowity ból. Nie wiedziałam co się dzieje, dlatego usiadłam na krawędzi łużka i chwyciłam jego ramiona, tak by nie mógł się aż tak bardzo szamotać. Draco otworzył na chwilę oczy, jednak jego spojrzenie było zupełnie nieobecne. Taki stan trwał kilka minut. Kilka bardzo długich minut, w czasie których nie wiedziałam kompletnie co mam robić, ani jak pomóc.

Draco w końcu przestał się szamotać, a jego oddech się uspokoił. Malfoy otworzył oczy i zaczął mi się przyglądać, a następnie odwrócił wzrok, tak jakby się wstydził. Czułam, że było mu niezręcznie za to, że muszę go oglądać w takim stanie, ale mi to nie przeszkadzało.

- Co widziałeś? - Spytałam spokojnie, gdy chłopak czuł się już dobrze.

- Opijają śmierć poległych. - Draco podniósł się na ramionach, by wstać z łóżka. - Muszę się umyć.

- Dlaczego to cię tak boli? - Nie rozumiałam tego, u Harrego przebiegało to zupełnie inaczej.

- Skutek uboczny czarnej magii. - Wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, by pójść do łazienki. Znowu ubierał na twarz maskę, mimo że doskonale wiedzieliśmy oboje, że cierpi i że może być to coś poważniejszego.

- Czekaj, nie opowiedziałeś mi co widziałeś! - Zatrzymałam go, jednak ten nie był chętny na rozmowy.

- Hermiona, widziałem dokładnie to samo co ty widziałeś w ciągu dnia. Obiecuję, że jakbym otrzymał jakieś informacje to ty pierwsza byś się o tym dowiedziała. - Powiedział zamykając drzwi.

Chwilę stałam pod łazienką, ale odpuściłam słysząc lecącą wodę z prysznica. Zdecydowałam się dać mu już spokój, dlatego też skierowałam swoje kroki w stronę pokoju Ginni, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. W większości po prostu przekręcałam się z boku na bok, do momentu aż nie odpuściłam i kolejny raz tego dnia odpłynęłam.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz