*28*

128 9 15
                                    

Pov: Draco

Gdy tylko otworzyłem oczy, zobaczyłem obok siebie śpiącą Hermionę. Nie chciałem jej obudzić dlatego przez chwilę tylko leżałem obok niej i patrzyłem w jej piękną twarz. Kochałem ją całym swoim sercem. Po chwili podniosłem się trochę na łokciach i pocałowałem jej czoło, a następnie wstałem z łóżka i ubrałem szare dresy, które wyjąłem wcześniej z torby.

Postanowiłem zrobić nam śniadanie. Zazwyczaj to Hermiona się tym zajmowała, dlatego tym razem to ja chciałem zrobić jej niespodziankę i przynieść jej śniadanie do łóżka. 

Wyszedłem z pokoju i cicho zamknąłem drzwi, aby dziewczyna się nie obudziła, a następnie skierowałem swoje kroki w stronę kuchni. Z jeden z szafek wyciągnąłem miskę, do której wlałem mleko i przesiałem mąkę. Akurat gdy mieszałem całe ciasto, usłyszałem za sobą kroki. Uśmiechnąłem się pod nosem i udawałem, że nie słyszę jej i czekałem na jej reakcje. O dziwo dziewczyna otoczyła mnie swoimi rękami i mocno przytuliła, dzięki czemu szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Długo nie mogłem cieszyć się bliskością dziewczyny. 

Nagle zaczęły drżeć mi ręce, a ciało powoli odmawiało mi posłuszeństwa.Wiedziałem co to oznacza, zawsze zaczynało się tak samo. Tak bardzo nie chciałem kolejny raz doświadczać wizji, tego bólu i strachu, który towarzyszył przez ten cały czas. Kolana zaczęły się pode mną uginać i wiedziałem, że to był ostatni moment, w którym mogłem cokolwiek jej przekazać. Tak bardzo chciałem ją chronić, a tak mało mogłem zrobić.

- Biegnij do Percy'ego. - Jęknąłem ostatkiem sił i zamknąłem oczy. Wiedziałem, że Hermiona składa na moim czole pocałunek, jednak byłem już zbyt bardzo odcięty od rzeczywistości, by odpowiedzieć jej na to.

Ponownie czułem ten palący ból we wszystkich kończynach, który powodował te nieprzyjemne dreszcze w moim ciele. Przed oczami widziałem ciemność, ale tylko przez chwilę, ponieważ gdy ponownie je otworzyłem, byłem już w ciele Voldemorta.

"Musisz to zrobić, dla Hermiony" - Powiedziałem sobie w myślach, by nie czuć ogarniającego mnie strachu. - " Zrób to"

Skorzystałem ze wszystkich swoich sił i podniosłem rękę Voldemorta. Czułem jego każdy mięsień, który napinał się w niekontrolowany sposób. Gdy jego dłoń była już wyprostowana, wycelowałem jego różdżką w stronę jednego ze Śmierciożerców i wypowiedziałem za niego zaklęcie " Avada Kedavra". Mężczyzna dotknięty zaklęciem upadł martwy na podłogę, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na Voldemorta z przerażeniem w oczach.

Bardzo chciałem zabić jeszcze jednego z nich, jednak nie było mi to dane. Czarny Pan wyrzucał mnie ze swojej głowy, a obraz drewniano kamiennej sali rozmył się, aż w końcu całkiem zniknął.

Gdy kolejny raz otworzyłem oczy, ból zniknął, a ja znowu znajdowałem się w kuchni. 

Szybko podniosłem się i od razu pożałowałem. Głowa bolała mnie tak bardzo, że ciężko było mi zrobić krok na przód. 

"Dla Hermiony" - Pomyślałem któryś z kolei raz i nałożyłem na siebie koszulkę i buty.

Gdy chciałem już wyjść z namiotu natknąłem się na Śmierciożerców, którzy od razu obezwładnili mnie, a ja prze ból głowy, nie miałem nawet szans się obronić. Rożdżką wyleciała mi z rąk pod wpływem zaklęcia i upadłem na kolana czując wciąż delikatne drżenie. 

W obozie nikogo już nie było oprócz mnie i dwóch Śmierciożerców, którzy stanęli przede mną, a następnie podnieśli z ziemi i przeteleportowali.

Pierwszy raz poczułem się tak tragicznie w czasie teleportacji. Obraz na chwilę mi się zamazał, ale gdy ostrość wróciła z powrotem do moich oczu, ujrzałem ponownie tego dnia sale Voldemorta.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz