*20*

149 9 3
                                    

- Co Zakonem? - Spytałam Rona, gdy ten nalewał sobie kawy. - Są jakieś wieści? 

- Razem z Percym daliśmy im wczoraj znać, by się przygotowali i objaśniliśmy im jaki jest plan. Osobiście uważam, że Śmierciożercy zostawili sobie zakon na sam koniec, a teraz napadają na pobliskie miasteczka, jak te niedaleko nas. - Rudowłosy upił łyk kawy i usiadł na krześle obok mnie.

- Czyli mogą ich zaatakować w każdej chwili. - Stwierdziłam przyglądając się swojej bliźnie. Była ona wypukła i lekko różowa, co oznaczyło, że potrzebowała jeszcze kilku dni do pełnej regeneracji. 

- Powiedziałem im, żeby teleportowali się do nas. Myślę, że jest tutaj dość bezpiecznie, a poza tym mówiłem już Ginni, by przygotowała więcej miejsc do spania. - To wyjaśniało, dlaczego dziewczyna od samego rana chodziła z kocami i poduszkami, które przez lata szyła jej mama.

- To dobrze, w grupie zawsze raźniej. 

- To prawda. 

- Ron, chciałabym cię o coś spytać. - Powiedziałam, a chłopak pokazał ruchem ręki bym mówiła dalej. - Skoro Zgrywek nie żyje, to potrzebujemy innego skrzata, który pomógłby nam odnaleźć Voldemorta. Bez tego nie możemy zrobić kroku na przód. 

- Wiesz co, myślałem o tym z rana i sądzę że powinniśmy poprosić o pomoc Stworka. - Zaproponował. - Należał on od pokoleń do rodziny Blacków, ale Syriusz go przekazał Harremu, co sprawia, że powinien być po naszej stronie. - Pokręciłam przecząco głową na jego pomysł, który nie był zły, jednak Stworek bez Pottera był wolnym skrzatem, nie obowiązywały go już żadne reguły i nie musiał być nikomu posłuszny, a to bardzo komplikowało sprawę.

- O ile Stworek po śmierci Harrego nie znalazł sobie nowego pana, a poza tym on od zawsze służył Blackom, a oni stoją za Voldemortem. Ron, byłoby o wiele łatwiej gdyby Harry był z nami. Czasem nie wiem co mam robić. - Przyznałam i oparłam się o krzesło.

- Stworek od zawsze był wierny Regulusowi i przez wgląd na jego pamięć powinien nam pomóc. W końcu Regulus od zawsze dążył do tego samego co my.  - Ron miał rację. Regulus dla Stworka był ważny i bardzo mocno skrzat przeżył jego śmierć, więc to mogło się udać.

 Miałam tylko nadzieję, że Stworek nie opuszcza za często Kwatery Głównej, która znajdowała się na Grimmauld Place 12, bo to właśnie do niej miałam zamiar się udać. Kiedyś kwatera główna należała do Zakonu Feniksa, jednak po śmierci Harrego, rozpadł się on. Główny zakon może i się rozpadł, ale za to nie umarła cała idea zakonu, dlatego też na jego podobieństwo stworzyliśmy inne.

Nagle George z Draco weszli do środka podtrzymując na swoich ramionach Fredricka. Znałam go tylko powierzchownie, ale wiedziałam, że był przełożonym Zakonu Półksiężyca, co oznaczało, że Śmierciożercy dotarli już tam i wykonali atak.

Od razu wstałam z krzesła i podeszłam do mężczyzny, którego chłopaki posadzili na fotelu. Wyglądał on źle, jego siwy wąs wybrudzony był krwią, która kapała mu z nosa, a na rękach miał liczne rany. 

- Idźcie pomóc tym na zewnątrz. - Zwrócił się do nas George, a Draco od razu wyszedł z Ronem do ogrodu.

Mężczyzna nie pokazywał żadnych oznak bólu, jednak wiedzieliśmy, że cierpiał. Ginni jak na zawołanie znalazła się przy nim i zaczęła opatrywać. Na szczęście większość ran udało się okiełznać zaklęciami, dzięki czemu na ciele pozostawały jedynie draśnięcia. 

- Co tam się stało? - Spytałam mężczyzny pomagając mu ściągnąć zakrwawioną koszulę.

- Napadli na nas, tak jak mówił Ron, powalczyliśmy z nimi chwilę, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest ich tak dużo. 

- Ktoś zginął? - Spytałam mając nadzieję, że udało się wszystkim uratować.

- Gdy zwoływałem odwrót, to wszyscy żyli, więc o ile nikomu się nie przydarzyło coś chwilę później, to powinniśmy mieć komplet. - Kamień spadł mi z serca słysząc te słowa. Pan Draco powiódł się i udało nam się wszystkich ocalić.

Ginni wyszła na zewnątrz by pomóc rannym, którzy dopiero przed chwilą się przeteleportowali, a ja pomogłam nałożyć Fredrickowi czystą koszulkę należącą do ojca Weasleyów, Artura. Sama również chciałam wiedzieć, jak wyglądają sprawy i ile ludzi do nas przybyło, dlatego gdy wiedziałam, że Fredrick jest opatrzony i bezpieczny, wyszłam, tak jak wcześniej Ginni.

Ludzi było wielu, jednak nie zauważyłam ani jednej osoby, która by była w gorszym stanie niż Fredrick. Wszyscy przybyli mieli jedynie niewielkie małe rany lub obtarcia. Nie było na szczęście żadnych łez spowodowanych stratą przyjaciela, lub kogoś bliskiego, dlatego uważałam to za mały sukces.

Podeszłam do Draco, który stał obok Georga i z nim żartował. Chłopak, gdy tylko mnie zauważył odwrócił się w moją stronę, dzięki temu zobaczyłam jego szeroki uśmiech. 

- Dobra, idę rozlać wszystkim trochę soku dyniowego. - Oznajmił zielonowłosy i roztelepał moją gęstą czuprynę na czubku głowy.

- Miałeś rację, udało się nam i  wszyscy uciekli. - Powiedziałam, gdy George znikł. - Ale nie możemy ciągle uciekać. - Dodałam, przez co Malfoy od razu spoważniał.

- Hermiona, jakbyś zapomniała musimy zbierać armię. Wiem, że nie podoba ci się to, że jest teraz za spokojnie, ale musimy być ostrożni. - Powiedział dosadnie, przez co przeszły mnie ciarki. Draco miał rację, każde życie było dla nas na wagę złota.

- Wiem, przepraszam. Chciałabym żeby to już się skończyło. - Oznajmiłam i odwróciłam się do niego tyłem, jednak Malfoy zatrzymał mnie przytrzymując mój łokieć, a następnie objął w pasie. Zdziwiłam się, że przytulił mnie przy tych wszystkich ludziach, dlatego spojrzałam na niego zaskoczona.

- Nie przejmuj się innymi i tak nas rano widzieli w gorszej sytuacji.

- Skąd to wiesz?

- George mi powiedział. - Wzruszył ramionami.

- Draco, to musi się zakończyć, musimy odnaleźć Stworka i zaplanować walkę. 

- Stworka? - Spytał zdziwiony marszcząc brwi. - Ten skrzat był w rodzinie Blacków od lat.

- Tak, dlatego właśnie to ty mi pomożesz.

Droga Do Upadku ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz