Rozdział 1

22 0 0
                                    

– Bardzo się zmieniłaś na przestrzeni tych dwóch miesięcy – powiedziała Alissa na kolejnym spotkaniu. Siedziałam kolejny raz na tej samej kanapie, a ona mnie denerwowała coraz bardziej z każdą kolejną sesją. Nie wiem czemu ale nie mogłam jej znieść. Doprowadzała mnie do szału i przez to nie miałam ochoty w ogóle tutaj przychodzić. Była to dla mnie katorga, zmuszać się. Wiedziałam, że nie mogę opuścić ani jednej wizyty ze względu na przyjaciół. Obiecałam im, że wezmę się za siebie, a ja obietnicy dotrzymuje.

Wnętrze nie zmieniło się od mojej ostatniej wizyty. Kolory bieli i beżu, górowały w tym pomieszczeniu. Gdzieniegdzie znajdowały się kwiaty w doniczkach i piękne obrazy na ścianach, a pod nimi komody ze złotymi uchwytami. Całość była przemyślana i każdy szczegół przyciągał wzrok.

Stolik między nami był ze szkła, a na nim były postawione dwie szklanki wraz z dzbankiem z wodą, jakby miało mi zaschnąć w gardle przez ten krótki czas. Za dużo nie mówiłam, więc mi to nie groziło.

Nad naszymi głowami wisiał żyrandol, który mienił się, kiedy do wnętrza wpadały promienie światła przez okno po mojej prawej stronie, a on tworzył piękną grę świetna w całym pomieszczeniu.

To miejsce jednak mi nie sprzyjało. Czułam się tu niekomfortowa i spięta przez cały czas, a przecież powinno być tu przytulnie i rodzinnie. Lecz niestety tak nie było. Miałam wrażenie – chociaż to może być tylko wrażenie –, że problem nie stanowiło miejsce, lecz osoba, która tutaj pracowała.

Widziałam jak porusza ustami, lecz nie słyszałam jej słów. Jakby wszystko zagłuszała moja podświadomość. Moje myśli krążyły tam, gdzie nie powinny, ale tylko to mnie ratowało przed tą męczarnią.

Moje życie się zmieniło, więc nic w tym dziwnego, że nie cieszą mnie już rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość, a nawet bardziej odrzucają. Nie jestem już tą samą osobą co dawniej i już nigdy nie będę. Potrzebowałam czasu aby przetrawić informację o ich śmierci, ale czas goi rany, chociaż one nadal nie zagoiły się całkowicie. Dla mnie moje życie straciło sens, kiedy ich zabrakło. I to się nie zmieni. Nie mam pojęcia co to by musiało być, a możliwości jest za mało.

Nie wiem co jest najgorsze w tych spotkaniach. Jej ton i spokój w głosie, czy siedzenie tutaj bez celu i słuchania tych wszystkich bredni o jakich mówi w kółko jakby się zacięła.

Miałam wrażenie, że za bardzo chce się dowiedzieć o tamtym zdarzeniu, nie zważając na mnie i moje dobro, lecz o swoje prywatn pobudki, jakimi się kierowała. Chociaż to ona powinna wiedzieć, że są jakieś granice. przecież to ona jest tu ekspertem w tej dziedzinie, nie ja.

Zawsze powtarzała "Twoje dobro jest najważniejsze", "Musisz czuć się komfortowo". Dzięki takim słowom, przestałam się otwierać i odpowiadać na jej pytania. Zamknęłam się bardziej, a nie o to jej chodziło.

Chociaż czy jest to w ogóle możliwe? Nie była z tego powodu szczęśliwa, ale nie ukazywała tego, nie dając po sobie niczego poznać.

Bardziej od smutku, czuję nienawiść, złość i chęć zemsty. Przestałam się uśmiechać, a bardziej na mojej twarzy było można zauważyć złość. Nawet smutek zszedł z planu.

– Mam nadzieję, że kolejne sesje pomogą ci uporać się z tą złością...

– A co ty możesz o tym wiedzieć? – wtrąciłam jej się w zdanie. Nie mogłam już dłużej tego słuchać. To był ten moment gdzie nie wytrzymałam tej całej fałszywej otoczki. – Nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz na moim miejscu. Więc skończ... po prostu skończ.

Widziałam szok wymalowany na jej twarzy. Pierwszy raz po prostu powiedziałam na głos to, co miałam w głowie za każdym razem. Tłamsiłam to w sobie odkąd pamiętam. Aż nadszedł ten dzień, by w końcu uwolnić się z tego miejsca, z dala od niej.

Moja prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz