Rozdział 2

14 1 0
                                    

Tego dnia śniłam nie o koszmarach jakie nawiedzały mnie co noc. ale o pięknym wspomnieniu, które chciałam zatrzymać aby przegonić te złe. Nie zapomnieć o dobroci świata i chociaż na moment poczuć się wolna i szczęśliwa.

Wraz z rodziną, udaliśmy się do naszego ulubionego zoo. Moja młodsza siostra Clarissa, gdzie było między nami dwa lata różnicy. Byłysmy do siebie bardzo podobne. Gdyby nie to, że byłam wyższa i starsza, mogłyśmy być uznawane za bliźniaczki.

Jej pasją były zwierzęta. Chciała zostać weterynarzem i pomagać im z całego swojego serca. Pragnęła podzielić się swoją życiową pasją i dążyła do spełnienia swoich marzeń.

Zaczynaliśmy naszą wędrówkę, zawsze od mniejszych zwierząt, następnie przechodziliśmy do ptaków, które dla mnie były fascynujące, a następnie do zwierząt wodnych, gdzie można było podziwiać je w tunelu, a same płynęły nad naszymi głowami. Rekiny, płaszczki i inne mniejsze ryby, otoczone pięknymi roślinami.

Uczucie było nie do opisania.

Na samym końcu zostawiliśmy zawsze zwierzęta lądowe, takie jak lwy, żyrafy, słonie i reszta cudownych stworzeni. Uwielbiałam Żyrafy, więc ten przystanek był najdłuższym w całym zwiedzaniu.

Uśmiech i fascynacja na twarzy siostry, usuwała wszystkie złe rzeczy i sprawiała, że każdemu się to udzielało, kto był blisko.

Po zoo, zawsze szliśmy na obiad. To był nasz rytuał. Nie ominęło nad oczywiście jedzenie lodów. To był nasz rarytas.

Obudziłam się szczęśliwa. Dawno się nie czułam w ten sposób, taka lekka, bez problemów i bez bólu, jaki towarzyszył mi przez ten cały czas. Sen jednak sprawił, że dzień może nie będzie aż taki zły, a wczorajsze wydarzenie zmieni moje serce i je ociepli.

Ubrałam się wygodnie, po wyjściu z prysznica i zaczęłam czuć się głodna. Była więc to pora na zjedzenie pysznego śniadania.

Na śniadanie wybrałam płatki śniadaniowe. Lekkie i pożywne, a do tego sok ze świeżo wyciskanych owoców. To było moje idealne połączenie. Idealne na poranny rozruch.

W mieszkaniu panował porządek od kiedy poczułam się lepiej. Sprzątałam wszystko, bo nie mogłam już patrzeć na ten bałagan jaki powstał pod moją nieobecność. Uwielbiałam czystość i schludność, a te widoki przyprawiały mnie o dreszcze.

Sandra:

Cześć kochana. Co powiesz

na obiad w naszej ulubionej

restauracji? Może zjemy to

samo... albo coś nowego?

Co ty na to?

Ja:

Jasne, nie ma problemu. Napisz

tylko kiedy chcecie się spotkać.

Nie musiałam czekać na odpowiedź długo.

Sandra:

Godzina czternasta pasuje?

Ja:

Jasne! Dozobaczeni

Sandra:

Moja prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz