Rozdział 3

13 0 0
                                    

– Carlo! Chodź kochanie, za chwilę wychodzimy. – usłyszałam głos mamy, melodyjny, kojący i piękny, a także delikatny i kobiecy, kiedy szykowaliśmy się do restauracji, w której co roku organizowaliśmy dla rodziców rocznicę ich poznania się. Dlatego w tym roku również takich atrakcji nie mogło zabraknąć. To wydarzenie stało się naszą małą tradycją od paru dobrych lat. Zawsze się cieszyłam kiedy ten dzień się zbliżał. Czułam się wtedy tak wspaniale, że słowami nie mogłabym tego opisać, czy też gestami. Ten dzień był ważny nie tylko dla rodziców ale również i dla nas. Kiedy oni się cieszyli, to my również razem z nimi. Wspaniałe uczucie. W tym miejscu również wydarzyły się oświadczyny.

– Już idę – odpowiedziałam, wysuwając się z pokoju. Tak by mnie mama usłyszała.

Na dworze było zimno więc ubrałam się pod tą pogodę, wybierając strój tak by się nie rozchorować ani przegrzać. jeansy dopasowane oraz koszulę w kolorze czerwieni i do tego buty na dość wysokim słupku. Włosy rozpuściłam i nałożyłam na twarz delikatny makijaż.

Brakowało mi słonecznych i ciepłych dni w Madrycie. Taka pogoda była dla mnie idealna, a upały nie były mi straszne. Wtedy czułam się najlepiej, spędzając czas na plaży, wśród fal, nasycając się słońcem, które ocieplało moją skórę.

Spojrzałam raz jeszcze na odbicie w lustrze i wyszłam z pokoju.

Spotkałam się po drodzę z siostrą, która miała na sobie spódnicę, rajstopy w czarnym kolorze oraz elegancką koszulę z guzikami w kolorze szmaragdu. Uwielbiała ten kolor, a do tego idealnie do niej pasował. Jakby był stworzony pod nią, pod jej piękną urodę, którą odziedziczyłyśmy po naszych rodzicach.

Założyła podobne buty do mnie, za to włosy upięła w kok, na czubku głowy. Makijaż był trochę mocniejszy od mojego, ale pasujący do jej stylizacji. Wygląda jak młodsza wersja mnie.

Spojrzałam na nią i nie mogłam nadziwić się, że to właśnie jest moja siostra. Piękna, praktycznie dorosła już kobieta według wieku, ale dla mnie pozostanie tą młodszą siostrzyczką, o którą trzeba się troszczyć i opiekować. Taka już pozostanie w moich oczach. Kocham ją nad życie i za nią oddałąbym swoje, by tylko była bezpieczna i kochana. Nie zniosłabym myśli, że mogłoby coś jej się stać.

Uśmiechnęłam się, podziwiając Clarissę. Moja małą siostrzyczkę.

– Wyglądasz pięknie. – odezwałam się po chwili milczenia. Wyglądałam jakbym co najmniej podziwiała jakieś dzieło sztuki.

– Ty jeszcze bardziej niż ja. – przewróciłam oczami. Zawsze, kiedy prawiłam jej komplementy, ona za każdym razem mówiła, że wyglądam lepiej. Na początku z tym walczyłam, ale przestałam. Nie mówiła tego dlatego, że mi zazdrościła, ale dlatego, że prawiłyśmy sobie komplementy oraz zawsze trzymałyśmy się razem, stojąc murem za sobą, a do tego byłyśmy bardzo zżyte i dzień bez niej był dniem straconym. Podziwiałyśmy się i wspierałyśmy. Szacunek jaki w nas wykreowali rodzice i ogromna empatia, wpłynęły na nas bardzo mocno, przez to nauczyłyśmy się odczytywać emocje innych i z łatwością nam to wychodziło. Była to nasza tajna broń. Zrobiłabym dla mojej siostry wszystko. Dosłownie wszystko.

Stawiałam zawsze siebie na ostatniej pozycji, a moja siostra robi dokładnie to samo. Odziedziczyłyśmy wiele cech od mamy, czy taty, a to była jedna z wielu.

– Słońce – zwrócił się tata do mamy. – pamiętasz gdzie może być mój krawat? Nie mogę go znaleźć. – był trochę smutny. ten krawat jest z nim od lat. To właśnie go miał na sobie podczas oświadczania się. Wiele dla niego znaczy, więc nie dziwne, że chciałby go mieć na sobie podczas tego spotkania z rodziną. Spojrzał się na mamę z troską w oczach. Ich miłość była czymś najpiękniejszym na świecie. Marzyłam o takiej dla siebie i Clarissy. O nic więcej nie proszę.

Moja prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz