Kiedy miałam cztery latka, oznajmiłam rodzicom, że chce zostać tancerką. Tańczyłam zawsze i wszędzie, a muzyka prowadziła moje nogi i całe moje ciało, kiedy się w niej zatraciłam.
Płynne ruchy miałam od zawsze. taniec miałam we krwi.
Rodzice zapisywali mnie na różne style, tak bym mogła wybierać i pokochać wszystkie. Bez wyjątku.
Dzięki temu, nie było dla mnie barier. Taniec był dla mnie wszystkim. Odskocznią od codziennego życia. Pasją, jaką dzieliłam się ze światem, kiedy znajdowałam się na parkiecie. Wtedy czułam, że żyje.
Wspierali mnie na każdym kroku. Zawsze uczestniczyli we wszystkich moim występach przez lata. Zasiadali zawsze w pierwszym rzędzie, by widzieć wszystko i dokładnie. Dla mnie wystarczył ich uśmiech. Radość, jaką im sprawiałam. A dzięki temu, to ja byłam szczęśliwa.
Kiedy wróciłam do rzeczywistości, nie zmieniła się ona, a nawet pogorszyła sytuacja w jakiej się znalazłam z przyjaciółmi.
– Wypuść ich, proszę cię.
– Błagaj! Lubię mieć władzę, a to właśnie mi ją daje. – podszedł do mnie. – widzisz... jedni lubią grać, inni jeździć konno. Ja lubię adrenalinę, która płynie w moim żyłach dodając mi kopa. A ty moja droga – dotknął mojego policzka – wkurzyłaś mnie tak mocno, że nie wiem czy wypuszczę ich w ogóle. Może będę ich katować? – wzdrygnęłam się na to – Któż to wie. – zobaczył moja reakcję. Tak trudno mi było ukrywać emocje, jeżeli chodziło o nich.
– Zrób ze mną co chcesz, ale ich wypuść! Zrobię wszystko....
– Jak dobrze, że mówisz o zrobieniu wszystkiego... tak się składa, że mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Spojrzałam na niego. Co on chce mi zaproponować? Zrobię wszystko o co tylko poprosi, byle zapewnić im bezpieczeństwo.
– Mów i ich wypuść! – zażądałam.
– Nie tak szybko. – podszedł do nich bliżej. Wyciągnął pistolet i wycelował w nich. Wzdrygnęłam się kiedy to zobaczyłam, a Sandra zaczęła jeszcze bardziej płakać. Arek chciał ja przytulić, ale mieli związane ręce z tyłu, tak samo nogi. Klęczeli na brudnej podłodze przede mną, kiedy to ja musiałam obserwować ich cierpienie. Nic bardziej mnie nie dotykało w tym momencie jak ich widok. Takich bezbronnych i bezradnych. Francisco wiedział jak mnie złamać. A oni byli jego jedynym sposobem.
– Nie. proszę...
– Tak jak już wspomniałem wcześniej...
Strzał.
Spojrzałam w ich stronę. Nadal żyli. Każdy był w szoku, a na twarzy Francisca malowała się złość.
BYŁ. WŚCIEKŁY.
Strzał nie wydostał się z jego broni, ale mnie ogarnęła ciemność.
– Carlo. – usłyszałam czyiś głos, jakby zza mgły. Nie był on wyraźny ale dotarł do mnie. – Carlo. – ponownie, chcąc się przebić przez moją barierę.
Tak strasznie bolało, że nie byłam wstanie czuć niczego innego.
Głowę oparłam na torsie Antonia, który trzymał mnie mocno w swoich ramionach.
– Czysto. – powiedział Luis, kiedy wszedł do środka i zobaczył co się dzieje, sam nie dowierzał. Spojrzał w moją stronę. W tym momencie nasze oczy się spotkały, a w jego dostrzegam ogromny smutek. Zdawał sobie sprawę ile dla mnie znaczyli.
Przełknął ślinę. Wściekły wyszedł z pokoju.
Straciłam grunt pod nogami. Antonio mnie przytrzymał ale nadal ciągnęło mnie ku dołowi. Nie miałam sił. Nie miałam ochoty na nic.
CZYTASZ
Moja prawda
RomanceCarla zostaje sama, kiedy straciła swoich rodziców i siostrę w wypadku samochodowym, który odbił się na niej oraz bardzo ja zmienił. Postanowiła znaleźć sprawie wypadku I samodzielnie się z nim rozprawić. Na jej drodze staną przeszkody. Będzie musia...