Jadąc uberem, czułam się najszczęśliwsza na świecie. Nie obchodziły mnie konsekwencje jutra, ani przyszłości. Teraz jedyne co się liczyło, to ja i on, i nasza relacja. Docierały do mnie dźwięki piosenek lecących z radia, oraz dźwięków spadających kropli, które obijały się o samochód. Nie będąc w pełni świadoma, po przepitej dawce alkoholu, usłyszałam, że wysiadamy.
- Dziękujemy Panu bardzo - podziękował brunet za przejażdżkę kierowcy. - Miłej nocy!
- Wam również - odparł mężczyzna zza kierownicy.
Kroczyliśmy po mocno oświetlonych ulicach, na które zlatywał deszcz. Czułam, jakby czas się zatrzymał. Jakbym była w bańce. Nikt mnie nie pospieszał, nikt mi nie rozkazywał. Byłam u boku czułego, wiernego, przystojnego i co najważniejsze znanego mi chłopaka. Do naszych uszu docierały dźwięki imprez, bo jednak Kraków to dość społeczne miasto. Ludzie chodzili pijani po chodnikach, a samochody jeździły po ulicach. Przechodząc przez ulice Floriańską, widzieliśmy na sobie wiele oczu. Nie wiem, czy byli to nasi widzowie, czy to przez nasze wyraziste kolory włosów, ale wiedziałam jedno. Nie obchodziło mnie to.
- Też to widzisz? - zapytał brunet, na co po krótce odpowiedziałam.
- Co?
- Ich wzrok.
- Tak - odpowiedziałam krótko. - Mam co do twojego pomysłu dosyć mieszane uczucia, ale ci ufam.
- Dziękii - mówił, przeciągając ostatnią głoskę. - Też tego nie czuje, ale żyje się tylko raz, co nie? - zapytał, na co twierdząco odpowiedziałam.
Chodziliśmy po ulicach wyłożonych kostkami, które było czuć przez moje białe buty. Raz, czy dwa chłopak zapytał się mnie, czy mnie boli, ale ja za każdym razem zaprzeczałam, wiedząc, że jeszcze parę godzin temu nie mogłam wytrzymać z bólu kolan.
- Przecież widzę, że się męczysz. Znam cię nie od dziś - powiedział brunet, na co podniósł mnie i trzymał przez jakiś czas w obydwu rękach.
- Bartek! Stop! Robimy widowisko, jakbyśmy już wystarczająco nim nie byli! - krzyczałam na chłopaka, słysząc w oddali wołania naszych ksywek.
- Nie robię sobie zdjęć! - krzyknął chłopak, będąc już mocno pijanym i widać było, że procenty na niego oddziaływują, po czym szepnął do mnie. - Pierdole to - i zaczął uciekać ze mną wciąż na swoich rękach.
- Bartek! - krzyczałam, śmiejąc się.
Nasze ciała oblewał coraz mocniejszy i zimny deszcz, a ja już wiedziałam, że będę chora. W końcu dotarliśmy na rynek, gdzie chłopak mnie postawił i namiętnie pocałował. Kochałam go takiego, i w głębi serca miałam ogromne nadzieje, ze nigdy się nie zmieni. Potem film mi się już lekko zaczął urywać, bo pamiętnym momentem było to, jak dwójka chłopaków zaczęli do nas podbijać, a brunet się na nich wydarł. A potem już nic nie pamiętam, ale jedno wiem. Nie żałuję, i nie zapomnę do końca życia tego, co się działo czwartego czerwca dwa tysiące dwudziestego czwartego roku.
Budząc się, odczuwałam odruch wymiotny, a moim oczom ukazał się widok studia muzycznego Bartka, w jego pokoju. Spojrzałam szybko na zegarek, który wskazywał równo godzinę dziewiątą, a potem na chłopaka, który smacznie spał. Ale odruch wymiotny nie dawał mi spokoju, a gdy poczułam, że to to, szybko poszłam zwrócić zawartość mojego żołądka do toalety.
- Cholerny kac! - powiedziałam, po zwymiotowaniu, czując ból głowy.
Wypłukałam moje usta, i poszłam do kuchni napic się wody. Niemiłosiernie kręciło mi się w głowie, jakbym zaraz miała zemdleć, więc usiadłam na sofie, będąc roztrzęsiona. Czemu? Bo przypomniałam sobie, co wczoraj robiłam z Bartekiem. To, co robiliśmy w domu genzie, i to, co robiliśmy na mieście, nie mieściło mi się w głowie. Wiedziałam, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła na trzeźwo.
Słysząc, że mój kompan dalej śpi, zakradłam się do niego i wyciągnęłam pierwszą lepszą koszulkę z jego szafy, i poszłam się umyć, bo czułam się obrzydliwie. Nie pod względem psychicznym, bo z nim bardzo rozkwitałam, ale byłam cała przepocona i ubrudzona, a moje włosy były całe tłuste. Miałam szczęście, że chłopak chociaż używa dobrego szamponu, bo o ile odżywki u niego nie mogłam szukać, to przynajmniej tu mi się poszczęściło. Myłam moje ciało jakimiś męskimi żelami Old Spice, które nawet tak nie śmierdziały. Ale to Bartek, on ma gust. Wychodząc z pod prysznica, o mało co się nie zabiłam, bo podłoga była wyjątkowo śliska. Kiedy dochodziła już dziewiąta trzydzieści, a chłopak dalej spał, z nudów usiadłam na kanapie, i zaczęłam wertować tiktoka. No i jak można się domyślać, co drugi filmik, to był nasz pocałunek na środku rynku, tylko że z innej perspektywy.
- Hej Faustynka - usłyszałam męski głos zza swoich pleców, a oglądając się w tył ujrzałam mężczyznę, który przecierał swoje zaspane oczy. - Jak się spało?
- O dziwo dobrze - powiedziałam. - Planujesz się ubrać? - ciągnęłam, gdy chłopak cały nagi, bez żadnego skrępowania, odwrócił się do blatu kuchennego i zaczął przygotowywać sobie kawę.
- Musisz się przyzwyczaić - powiedział, po czym posłał mi buziaka w powietrzu.
- No cóż, chyba nie mam wyboru - powiedziałam zalotnie. - Wiesz, że to, co wczoraj się działo na rynku, już lata po całym tiktoku? - powiedziałam, po czym pokazałam mu moje "dla ciebie".
- A to kurwy, co to nagrywały - powiedział wkurzony.
- Mówiłam, że tak będzie.
O dziwo, nie czułam się z tym źle. Odczuwałam wewnętrzny spokój, i nie jestem w stanie tego racjonalnie wytłumaczyć. Poprostu nie przeszkadzało mi to, że nagrania wyciekły, bo prędzej czy później i tak by to wyszło. Kiedy jednak otworzyłam grupę ekipy, nie było mi już tak do śmiechu. Cała się spięłam i mina mi zrzedła odczytując wiadomości od ekipowiczow. "Bartek, możesz mi wytłumaczyć o co do cholery chodzi?: Świeży, 23:27", "Fartek, macie szczęście, że nikomu nie powiedziałam o tym, co zastałam u siebie w pokoju.: Julita, 23:50", "Ale płacicie mi za terapie!: Julita, 23:51". Te wiadomością były nawet jeszcze śmieszne, ale po tym co pisał zarząd, między innymi Karol, byłam przestraszona. "Bartek i Faustyna, 12:00 dom G.: Wiśnia, 7:09", "Co wy odpierdalacie.: Kostek, 8:11".
- Bartek! O 12 mamy być w domu Genzie! - krzyknęłam do chłopaka, kiedy brał prysznic.
- Co? Po co! - odpowiedział.
- Karol widział tiktoka, mamy przejebane! - krzyknęłam.
- Co ty mówisz?! - odpowiedział chłopak, wycierając włosy, wychodząc z łazienki.
- Mówiłam od początku, że to nie był dobry pomysł. Teraz poniesiemy konsekwencje.
- Ale co go to interesuje? Powie się, że to nie my i tyle - powiedział nie przestraszony chłopak.
- Też się zastanawiam. Myślisz, żeby nie iść? - zapytałam.
- Nie no, nie chce mieć problemów. Ale co go to interesuje?
Rozmawialiśmy z chłopakiem, i ustaliliśmy, że pojawimy się na spotkaniu, ale bałam sie, ze dostaniemy niezły opierdol. Ale w końcu zasłużyliśmy. Odpisałam na grupie "Ups: 10:04" i byłam gotowa na najgorsze

CZYTASZ
enough love for both of us
Romanceall i asked you was to be good, because being addicted is hard ☆ inspo; by heart ALL FAKE