31.

212 11 0
                                        

Chcąc uciec od ciągłego natłoku spraw i problemów, postanowiłam wybrać się na wakacje z moją czerwonowłosą przyjaciółką. Wybór docelowej lokalizacji nie był prosty, ale ostatecznie padło na Maltę, z którą dziewczyna miała dobre wspomnienia z dzieciństwa. Po powrocie z wyspy zamierzam przeprowadzić się do własnego mieszkania, aby dłużej nie ciążyć Bartkowi na głowie. Ostatnie dni pomimo stanu po zerwaniu, mijały mi wyśmienicie. Brunet dawał mi na nowo dobrą i świeżą energię, która perfekcyjnie dopełniała mój charakter. Z racji tego, że chłopak był lekko nadopiekuńczy, a ja z Wiktorią byłyśmy jego przyjaciółkami, kazał nam udostępniać swoją lokalizacje. Z początku uważałam to za głupi pomysł, bo ja jak to ja chciałam się tylko wyszaleć, ale im więcej brunet nam tłumaczył, że to dobra opcja, tym bardziej byłam przekonana do jego pomysłu.

Codzienne telefony z Polski od chłopaka, dopytywania, jak tam proces tworzenia mojej piosenki, lojalne wiadomości w DM-ach i martwienie się o mnie, sprawiały, że coraz to bardziej lubiłam chłopaka. Posiadał wszystkie cechy, jakie idealny mężczyzna dla mnie powinien mieć. Nawet nie wiem, czemu tak długo się broniłam przed tym uczuciem. Wyjazd z dnia na dzień robił się coraz to lepszy. Zwiedzałyśmy kluby, krążąc i całując się z nowo napotkanymi chłopakami. Uważam, że gdyby nie możliwości, które internet nam dał, nigdy w życiu bym tego nie przeżyła. Byłam absurdalnie wdzięczna każdego dnia za to, że mogę przesiadywać na drobno-piaszczystej płazy, wylegując się i rozmawiając z kochaną dziewczyną.

Nie skłamie mówiąc, że pod koniec naszego tygodniowego wyjazdu, dolecieli do nas nasi inni przyjaciele, w postaci Przemka i Patryka. Również nie obyło się bez operatora, który miał nagrywać moją nutę. Mówiąc szczerze, był to jeden z lepszych wyjazdów w moim życiu, a patrząc na to, że było ich sporo, to wiem co mówię. Jednak wciąż brakowało mi jednej osoby. Tej jednej duszyczki, która mogłaby wiele namieszać w mojej głowie. Na szczęście wiedziałam, że on nie pała do mnie uczuciami, wiec na spokojnie mogłam to tłumić w sobie. Również nastrój poprawiało mi to, że zaraz po powrocie do Polski mogłam się już ustatkować w Krakowie i zacząć spokojne życie na własny rachunek, nie będąc podporządkowana nikomu innemu.

Wracając samolotem, z racji, że droga nie miała być stosunkowo długa, postanowiłam nie drzemać. Planowałam w moim notesie parę najbliższych tygodni, wyłączając moje urodziny. Potrzebowałam chwili odstresowania przed zbliżającą się trasą koncertową, która tez wiele namieszała w mojej głowie w tamtym okresie. Myśle, że ona tez miała wpływ na decyzje podjęta przeze mnie w sprawie związku z Kubą.

Prawda jest taka, że pieniądze stracą wartość, rzeczy materialne się stłuką, a wspomnienia pozostaną na zawsze. Wspomnienia z ludźmi, którzy pomogli mi odnaleźć prawdziwą wersję siebie. Z ludźmi, którzy pokazali mi, co to znaczy akceptować i kochać siebie. Z ludźmi, którzy poprostu byli, gdy było najgorzej. I to pozostanie na zawsze, aż po grobowiec, i oby jeszcze dalej.

Dzień po przyjeździe z powrotem do Krakowa, już wiedziałam, jakie mieszkanie wynajmę, a już dwa dni potem umowa została podpisana. Niesamowite jest to, jak w ostatnim czasie wiele się pozmieniało w moim życiu. Ciągłe wzloty, upadki i ciągła presja doprowadziły mnie do tego momentu, w którym aktualnie się znajduję. Jestem pewna, że za rok będę mówić dokładnie to samo, ale odbierając klucze i akt notarialny do mojego własnego mieszkania, na które już tak długo oszczędzam.

- Dziękuje Bartek, że przyjechałeś dzisiaj ze mną. Wiesz, że naprawdę wiele to dla mnie znaczy - mówiłam wzruszona do bruneta, wtulając się w jego sylwetkę, jednocześnie siedząc na miejscu pasażera w jego samochodzie.

- Nie ma problemu, Faustynka - odparł chłopak, z bananem na twarzy. - To ja jestem wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w tak ważnym dla ciebie momencie.

- Kocham cię, Bartek - powiedziałam, płacząc ze szczęścia i wzruszenia, a gdy zobaczyłam zamurowanego chłopaka, poprawiłam się. - Ale tak po przyjacielsku, oczywiście! - krzyknęłam, dając mu kuksańca w bok. - Nie wyobrażaj sobie za wiele, Bartuś - dodałam, doskonale wiedząc, że z tylu mojej głowy krążyły myśli w stylu „A co jeśli?", „Co, jeżeli tracę swoją jedyną szanse na szczęście?"

Wiem, że straciłam je swoją własną głupotą.

enough love for both of us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz