7.

278 11 0
                                        

Kiedy już powoli zasypiałam, usłyszałam powiadomienie z mojego telefonu. Kiedy odblokowałam telefon, ujrzałam powiadomienie od Wiki "Jak tam? Wyjaśniłaś sobie z Bartkiem to, co miałaś?: My Wifeyy, 19:58". Natychmiast przypomniałam sobie o kłótni, która miała miejsce niecałe dwie godziny temu. Wika jest dla mnie niezmiernie ważna, więc nie chciałam jej oklamywac. Po krótkiej chwili namysłu odpisałam "Nie: 20:00", a zaraz potem "Możesz przyjechać, czy masz już plany?: 20:01". Kiedy odczytałam twierdzącą odpowiedź, chwilowo się rozweseliłam.

Nie minęło nawet trzydzieści minut, kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Wyłączyłam titkoka i energicznie podbiegłam do drzwi.

- Hej Wiczka - mówiłam z uśmiechem na twarzy. - Dziękuję, że przyszłaś, bo nie jest najlepiej.

- Faustiii - przeciągnęła moje imię. - Wiesz przecież, że po to jestem.

Dziewczyna weszła do mojego mieszkania po czym ukazała mi przekąski, które zakupiła na dzisiejszy wieczór. Były moje ulubione chipsy i dwa soki. Oprócz tego w siatce znajdowały się ciastka, takie, jak u babci często można znaleźć. Ale to są moje ulubione.

- Faustyna, widzę, że nie jest najlepiej. Zawsze miałaś bzika na sprzątaniu, a teraz masz syf w całym domu - mówiła, rozglądając się po całym pokoju. - Posprzątamy to dzisiaj. Bo jak ja ci nie pomogę, to ty sama tego nie zrobisz.

- Nie mam siły Wika. Ta cała sytuacja mnie tak dołuje. Jeszcze Bartek drwi z nas.

- Ja tam wierze, że jeszcze wam się uda.

- A ja nie - krótko odpowiedzialam. - Wiesz, że po naszej kłótni pod hotelem, on poszedł się ruchać z jakąś lafiryndą?Jak mu powiedziałam, że tego by nie zrobiła osobą, która cię kochała, to on powiedział, żebym nie obracała tego na niego.

Toczyliśmy jeszcze rozmowę, w większości obgadujac chłopaków z Genzie. Zaproponowałam dziewczynie, żeby dzisiaj spała u mnie, kiedy zobaczyłam na zegarze późną godzinę.
Oczywiście się zgodziła. Dla lepszego samopoczucia, zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Maseczki, filmy i pogaduchy. A potem poszłyśmy spać. Czułam się jak za daily. Tak, jakbym mogła zawsze się do niej zwrócić z potrzebą, i ona zawsze będzie na miejscu. Tęsknię za tym.

Obudziły nas nasze alarmy równo o godzinie dziewiątej, ale z racji, że dzisiaj nie było nagrywek, ustawiłyśmy sobie drzemkę do godziny dziesiątej. Kiedy już ostatecznie wstałyśmy, ogarnęliśmy się, a ja zaproponowałam dziewczynie podwózkę do domu. W aucie puściłam powerful playlistę, z typowo babskimi kawałkami. Jednak nie dawało mi spokoju to, że wczoraj w tym samym aucie przelało się tyle łez z powodu mojego przyjaciela. Chyba muszę się pogodzić z tym określeniem. I z tym, że to koniec. Jeżeli tak miało być, to tak będzie. Jeżeli jesteśmy sobie pisani, to spotkamy się może jutro, może za rok, a może za dziesięć lat.

Kiedy czerwonowłosa już wysiadła z mojego samochodu, znów poczułam niewyobrażalną pustkę. Taką, jaką poczułam po tym, gdy Bartek wysiadł z tego auta. Znowu to wszystko do mnie wróciło. Czuję, że potrzebuję przerwy. Chwili wytchnienia, chwili odpoczynku. Bo sobie nie poradzę. Stwierdziłam, że pojadę do domu Genzie, i nagram odcinek ze stylowkami. Byłam wręcz pewna, że domownicy się zgodzą, pomimo, że to był bardzo spontaniczny plan. Kiedy już podjeżdżałam, zauważyłam auto Bartka na podjeździe. Oho, czyli nie będzie to miła wizyta, ani ucieczka od problemów.

- Hej! - krzyknęłam do wszystkich, wchodząc do domu. - Jest ktoś chętny na nagranie spontanicznego odcinka? - zapytałam, na co usłyszałam potwierdzenie od Mai, Michała i Poli, którzy siedzieli na kanapie.

Chyba jestem pracoholiczką, bo moją jedyną ucieczką od problemów była właśnie praca. Kiedy tłumaczyłam zasady odcinka innym, zobaczyłam schodzących trzech króli po schodach. Czy było to dla mnie zaskoczenie? Nie. Czy chciałam żeby tak było? Nie. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z kimkolwiek z nich, wiedząc, że pewnie wszyscy już wiedzą.

- Witam królową! - usłyszałam od Przemka, po czym podszedł do mnie i zbiliśmy pione. Qry nie mógł być gorszy i zrobil to samo co Przemek.

Tak jak się mogłam spodziewać, Bartek nawet nie chciał do mnie podejść, co wzbudziło podejżliwość u innych.

- A ty co Bartek, nie przywitasz się? - powiedział Przemek wyraźnie zaskoczony.

- Chyba nie - odrzekł brunet, na co tylko odwróciłam się z gulą w gardle.

Inni byli zdziwieni postawą Bartka, bo wiadome było to, że od zawsze flirtowalismy ze sobą, spędzaliśmy ciągle czas razem, a nagle on odwala takie coś. Ale mnie to niespecjalnie zdziwiło. Postanowiłam sobie, że będę twarda.

Kiedy już nagraliśmy odcinek, byłam szczęśliwa, że miałam jeden na zapas. Jednak wiedziałam, że teraz zacznie się smutna i prawdziwa rzeczywistość. Będę musiała wrócić do domu, w którym nikt na mnie nie czeka. Do pustych czterech ścian. I niezbyt się to do mnie uśmiechało. Ale cóż, nie miałam innego wyjścia. Jedyne co miałam nadzieję, to że niedługo to wszystko się skończy. Że będę mogła z powrotem przyjeżdżać do Bartka, spędzać z nim wieczory i poprostu kochać z wzajemnością.

Nie wiem co do cholery mnie podkusiło, ale skręciłam nie w ten zjazd. Tylko, że to nie był przypadkowy zjazd z drogi. Ta ulica prowadziła do domu Bartka. Stwierdziłam, że musimy porozmawiać. Jeżeli teraz tego nie załatwię, nie zasnę. Albo się wezmę w garść, albo zginę. Nie poradzę sobie.
Będąc już pewna moich działań, podjeżdżając pod bramę wejściową do osiedla Bartka, wzięłam parę głębokich wdechów. Wpisałam odpowiedni kod, który znałam, bo już nieraz tam wjeżdżałam i podjechałam pod szeregówkę, w której chłopak mieszkał. Nie wiem jak, ale nie zauważyłam aut reszty jego zespołu i na pewniaku otwarłam bramkę do jego domu kodem, który też znałam na pamięć. Zebrałam się na odwagę i zapukałam już w docelowe drzwi czekając na otwarcie. Jednak przez paręnaście sekund nie usłyszałam odpowiedzi, a więc zadzwoniłam dzwonkiem. Nie wiem jak mogłam być na tyle głupia, żeby przyjeżdżać w takim stanie do niego. Ale teraz nie było już odwrotu.

Kiedy chciałam już się poddać usłyszałam głośny śmiech zza drzwi, skierowany zapewne do chłopaków i przekręcenie zamka w drzwiach.

- Co ty tu robisz? - usłyszałam męski głos.

- Chce porozmawiać, ale nie tak, jak wczoraj.

- Teraz nie mogę. Mogłaś napisać wcześniej że będziesz, to nie zapraszałbym chłopaków - odpowiedział brunet.

- Bartek proszę, wyjdźmy - zawahałam się. - No nie wiem, na zewnątrz na przykład.

- Faustyna teraz nie mogę, zrozum. Świat nie kręci się w okół ciebie - powiedział, śmiejąc mi się w twarz.

- Faustyna tu jest? - usłyszałam donośny głos Qry' ego. - A no tak, może w końcu nam wytłumaczycie o co chodzi w tej całej akcji?

- Spierdalaj Patryk - odkrzyknął Bartek do zielonowłosego. - Ja wiem, co mam robić. Mam plany na dzisiejszy wieczór, w których ona nie jest uwzględniona - mówił chłopak. Nie wiedziałam, jak mógł takie coś gadać. Jak osoba która kocham, mogła coś takiego powiedzieć.

- Ej, ale może ładniej się odzywaj do niej? - powiedział Przemek. - Czym ona sobie zasłużyła na takie traktowanie?

- Na przykład tym, że jest dziwką - mówił, mocno mnie przy tym raniąc.

- Ej stary, teraz przegiąłeś trochę, nie uważasz? - usłyszałam głos Przema, który zauważył, że zaraz się rozryczę.
Kiedy brunet chcial się z powrotem odezwać, ja zauważyłam że był upity i może dlatego gadał takie głupoty.

Nie wiem co mi odwaliło, ale gdy chłopak wciąż trzymając drzwi, odwrócił się do mnie, dałam mu z liścia w twarz.

- Żebym ja ci nie powiedziała, kto tu jest kurwą! - wydarłam się na niego, wciąż stojąc przed drzwiami, tak, aby wszyscy sąsiedzi mogli to usłyszeć.

Po całej sytuacji wybiegłam z miejsca i udałam się do auta płacząc. Wsiadłam za kółko i pojechałam do pubu się upic.

- Wika idziesz do pubu - zadzwoniłam do przyjaciółki, prowadzac auto.

- Pytasz, a wiesz - usłyszałam w słuchawce, na co podjechałam pod jej blok i razem pojechałyśmy.

Kiedy już jechałyśmy usłyszałam od niej:

- Ostatnim razem nie skończyło się to dla ciebie najlepiej. Jesteś pewna, że chcesz tam jechać?

- Pewniejsza niż zawsze - odpowiedziałam, będąc pewna swoich działań.

enough love for both of us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz