22.

164 14 2
                                    

Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa, jak gdy jechałam z Bartkiem jego motorem po mocno oświetlonych ulicach Krakowa nocą. Pomimo białego kasku na mojej głowie, moje włosy rozwiewał ciepły, lipcowy wiatr. Mimo grubych, dresowych spodni i grubej bluzy do kompletu, moje ciało całe było w dreszczach z podekscytowania i przerażenia jednocześnie. Widziałam po brunecie, że też był bardzo podekscytowany trasą i zadowolony, że mógł mi pokazać jedną ze swoich zajawek. Nawet nie zastanawiałam się, gdzie jedziemy, bo z tym chłopakiem było mi to obojętne. Z nim pojechałabym na koniec świata i jeszcze dalej. A czemu nie wiedziałam? Chłopak mówił, że chce mi pokazać piękne miejsce nocą, które mi się bardzo spodoba. I jak się później okazało, nie mylił się. Widząc, że powoli podjeżdżamy pod opuszczone biurowce, wiedziałam, na co się szykować. Nic nie mówiąc, zdjęłam kask, a potem bluzę, bo noc była wyjątkowo ciepła. Kiedy brunet również zdjął kask, a ja jeszcze nie ściągnęłam wierzchniego nakrycia, kątem oka widziałam, że chłopak wpatrywał się w moją sylwetkę. Kiedy jednak już skończyłam, szybko chwycił i pociągnął mnie za rękę, komunikując mi, że to najwyższa pora na nocną przygodę.

- Musisz być bardzo cicho - mówił szeptem chłopak, a gdy chciałam coś powiedzieć, szybko przyłożył palec do ust i dodał. - Ciii. Uważnie rób to, co ja - po czym przelotnie pocałował moje usta.

Wchodząc przez wybite okno, które bardziej wyglądało jak duża dziura w ścianie, o mało co nie potknęłam się na gruzie w okół, co wywołało nie mały śmiech u chłopaka. Brunet odpalił latarkę, po czym dodał, że tu się zaczyna przygoda. Przez pare minut wchodziliśmy po miejscami zawalonych i brudnych od śmieci i gruzu schodach. Ale gdy dotarliśmy na sam dach budynku.. No widok zabierał dech w piersiach.

- Podoba ci się? - zapytał dumny chłopak, podpierając się rękami o swoje biodra, kiedy stawiałam ostatni krok ze schodów na dach.

- O kurwa - powiedziałam zachwycona widokiem na panoramę Krakowa. - Ale tu pięknie - mówiłam, stawiając ostrożnie kolejne kroki po zaśmieconym dachu.

Czułam się jakbym robiła coś nielegalnego, co poniekąd było prawdą. Ale oprócz tego czułam się, jakbym znów miała siedemnaście lat i przeżywała tą jedną wakacyjną miłość. Tylko różnicą jest to, że błagałam, aby to nie była tylko wakacyjna miłość.

Kiedy stawiałam kolejne kroki, brunet pociągnął mnie za ramie i namiętnie pocałował, przytulając się do mnie. Był to tak cudowny moment, że brak powietrza w płucach od pocałunku, ani trochę mi nie przeszkadzał. Kiedy rozłączyliśmy się od siebie, wpatrywaliśmy się w swoje oczy, po czym to ja zainicjowałam kolejną romantyczną interakcje. Teraz to ja miałam kontrolę nad pocałunkiem. Mocno wpiłam się w gorące usta bruneta, dotykając jego policzków, natomiast jego duże, również ciepłe dłonie błądziły po moich plecach, czasem zahaczając o gumkę od dresów.

- Nie jestem w stanie opisać tego, jak wyjątkowym uczuciem ciebie darzę - powiedział zachrypnięty. - Wywołujesz we mnie takie emocje, jakich nigdy, ale to nigdy nie odczułem. I to jest coś pięknego.

- Tak mocno ciebie kocham, Bartek. Nie wiem co by się stało, gdybym nie postawiła wszystkiego na jedną kartę tamtego dnia - mówiłam, robiąc te swoje maślane oczka do chłopaka. - Nie wiem co by było, gdybym poprostu nie zaryzykowała i gdybyś nie przyszedł do mnie w tamten piątek - dodałam, gdy z moich oczu automatycznie zaczęły się lać łzy wzruszenia.

- Czemu płaczesz? - zapytał, podśmiechując pod nosem.

- Bo cię kocham nad życie, głupku - zaśmiałam się. - Piękny widok, nie sądzisz? - spytałam, odwracając się tyłem do chłopaka, a przodem na widok.

- Gdybym nie sądził, to bym ciebie tu nie zabrał - powiedział, pukając się w czoło. - Ale tak tak Faustynka, cudownie tutaj jest - dodał, kiedy popatrzyłam się na niego tym swoim wzrokiem zwątpienia.

Po małej konwersacji, znów się odwróciłam od chłopaka, a ten objął moje ciało od tyłu, wpatrując się również w panoramę i szepcząc mi tekst naszej piosenki, z którą się utożsamiamy, przy czym trochę ją recytując.

- Chciałaś uciec na chwilę bo czas biegnie szybciej.
A nie wolniej jak mój dotyk kiedy wkładam ci pod bluzkę dłonie. Pod twoją ulubioną bluzkę zanim uśnie któreś z nas. Ty się cieszysz kiedy widzisz uśmiech który znasz - śpiewał szeptem.

- Bartek przestań, proszę. Bo się zaraz rozkleję - mówiłam wzruszona tym, ile brunet okazywał mi zainteresowania, miłości, uczuć i czułości.

Kiedy już spędziliśmy wystarczająco dużo czasu, nacieszając się sobą, przyszedł moment, aby wyruszyć w drogę powrotną na dół budynku. Gdy zobaczyłam godzinę pierwszą na zegarku chłopaka, który swoją drogą dostał ode mnie, zrobiłam się lekko śpiąca, ale pomimo tego zeszłam z góry bez żadnych potyczek. Wyszliśmy z powrotem przed dziurę w ścianie, a ja powtórzyłam wszystkie te same czynności, co wcześniej. Założyłam bluzę, a potem kask i wyruszyliśmy. Znów miałam dreszcze i znów obejmowałam chłopaka tak, aby nie spać z pojazdu. Jechaliśmy przez puste ulice Krakowa, a procenty, które wypiłam pare godzin wcześniej dawały się we znaki.

- Woho! - krzyknęłam, podnosząc jedną rękę w górę. - Kocham swoje życie! - wciąż krzyczałam tak, aby wszyscy dookoła i nie tylko mogli mnie usłyszeć.

- Fausti, co ty robisz? - zapytał chłopak, podśmiechując pod nosem. - Wszyscy cię usłyszą! - mówił tak, abym przy zachowaniu tej samej prędkości co wcześniej, wciąż mogła go usłyszeć.

- Nie wiem! - odparłam. - Ale wiem jedno, kocham cię Bartek! - krzyczałam tak, jakby jutra miało nie być.

- Fausti, ja ciebie błagam. Jak cię kocham nad życie, to przestań tak krzyczeć. Możemy częściej jeździć na takie wycieczki, jak ci to sprawia tyle fanu, ale błagam nie tak głośno, bo ktoś nam jeszcze foty porobi - mówił ciągiem brunet, gdy zatrzymaliśmy się na światłach.

- I to jest ta sama osoba, co niecały miesiąc temu mówiła, żeby jebać rozpoznawalność? - wytknęłam chłopakowi. - I tak Bartuś, możemy - powiedziałam pewnie. - Ale to nigdy nie będzie to samo. Zawsze ten pierwszy raz jest najbardziej wyjątkowy i najlepszy. Potem to jest takie odgrzewanie starych, dobrych pomysłów. A to? A to jest jeden z lepszych dni, a bardziej nocy w moim życiu! - krzyknęłam z racji tego, że ruszyliśmy.

Kierując się już w stronę jego mieszkania, ucichłam i podziwiałam piękne widoki pól i dróg dookoła nas. Z racji tego, że chłopak to zdecydowanie gentleman, a ja byłam bardzo, ale to bardzo śpiąca, zdjęłam kask a on znienacka chwycił mnie, i przeniósł na rękach do swojego mieszkania.

- Kocham cię - mówiłam wciąż na jego rękach, kiedy odkładał mnie na łóżko. - Kocham cię, kocham cię najmocniej, jak tylko się da.

- Ja ciebie jeszcze bardziej. Gdyby ktoś kazał mi udowodnić, że cię kocham tym, że miałbym policzyć wszystkie gwiazdy na niebie, zrobiłbym to - mówił uroczo, po czym mnie pocałował i rozebrał się do snu, a ze mnie ściągnął buty. - Chociaż dla mnie najważniejszą gwiazdą jesteś ty, Faustynka - dodał, po czym ja usnęłam, ale wciąż mając uśmiech na twarzy.

enough love for both of us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz