21.

197 5 3
                                        

Adonis warknął na mężczyznę. - Jak ty się tu, kurwa, znalazłeś?

Ku mojemu zaskoczeniu, ten człowiek nie wyglądał na przestraszonego czy nawet speszonego tym, że Adonis był o kilka sekund od utraty kontroli. Zamiast tego, wyglądał jakby mu się to podobało.

Potwierdzał to jego uśmieszek i to nie był seksowny uśmieszek. To był przerażający uśmiech. Taki, który sprawia, że czujesz się niespokojny.

- przyszedłem tylko zobaczyć twoją partnerkę. Uspokój się – ten człowiek nie miał wstydu.

Ciało Adonisa było bardzo napięte, a Lexi chwyciła się mnie, prawdopodobnie zdenerwowana na wypadek, gdyby Adonis stracił kontrolę.

Zauważyłam Niyę stojącą z boku z zakłopotanym wyrazem twarzy. Na szczęście była z dala od tego całego dramatu. Ona ma wystarczająco dużo na głowie. Ostatnią rzeczą, jakiej dziś mi potrzeba, jest utrata kontroli przez Adonisa przed tym idiotą, który najwyraźniej to chciał osiągnąć.

- Jestem królem i to ja decyduję, jakie szumowiny mogą wejść do mojego domu, a ty nie jesteś mile widziany. Zabierz więc swoją irytującą siostrzenicę i odejdź – Adonis zacisnął zęby.

Siostrzenicę? Czekaj... nie mów mi, że jego siostrzenica to Savanah?

- Nazywasz moją siostrzenicę irytującą? Savanah nie zasługuje na takie ostre słowa – mężczyzna wyglądał na urażonego.

Wiesz co, widzę to podobieństwo. Oboje to irytujący głupcy, którzy nie znają swojego miejsca i oboje mają to spojrzenie w oczach potwierdzające, że są do niczego. Cóż, bonusem tego kutasa jest to, że może zabrać swoją sukowatą siostrzenicę do domu, więc nie musiałabym się z nią użerać. Jeden stres mniej na mojej głowie. Poza tym Savanah już dawno przestałą być mile widziana, jeśli o mnie chodzi.

- Nie muszę ci tłumaczyć mojego doboru słów, Mark – Adonis zaciskał pięści. To nie wróżyło niczego dobrego.

– Cóż, słyszałem o ataku na twoją partnerkę. Jak ktoś zdołał się zakraść i powiesić nad nią ciało martwego dziecka? A gdzie ty byłeś? Słyszałem, że byłeś w swoim gabinecie, z dala od swojej towarzyszki. Jeśli nie jesteś w stanie chronić własnej partnerki przed gniewem, to z pewnością nie jesteś w stanie kierować królestwem.

O cholera, nie. Ktoś musi powiedzieć temu Markowi, że jak tak dalej pójdzie, to wywalę go na zbity pysk.

Jak on śmie obrażać mojego partnera w ten sposób? I czy on naprawdę wierzy, że pozwolę mu tak się po prostu wywinąć? Zwęziłam oczy i stanęłam przed Adonisem. Nie skrzywdziłby mnie, a w ten sposób zachowałby spokój.

- Za kogo ty się uważasz, mówiąc Adonisowi, do czego jest zdolny, a do czego nie? Rządził bez partnera przez dziesięć lat i wykonał cholernie dobrą robotę. Twoja opinia jest niechciana i jest kupą gówna, ponieważ jesteś po prostu wkurzony tym, że twoja siostrzenica nie stała się partnerką Adonisa. Teraz nadszedł czas, abyś ty i twoja cofająca się linia włosów, wypierdalali stąd. Aha i nie zapomnij o swojej jęczącej siostrzenicy – uśmiechnęłam się słodko na koniec.

Usłyszałam cichy śmiech Lexi, a niektórzy ze strażników pękli ze śmiechu. Spojrzałam na jednego z nich, chyba zrozumiał przekaz i pospieszył się, by na dobre pozbyć się irytującej szumowiny.

Mark stał tam z otwartymi ustami, prawdopodobnie zszokowany, ponieważ żadna kobieta nigdy nie odezwała się do niego w ten sposób.

- Słuchaj, nie przyjmuję rozkazów od kobiet – Mart szydził.

Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam. – Nigdy nie sądziłam, że użyję mojego tytułu, ale teraz wydaje się, że to idealny moment, ponieważ oznacza to, że mogę zrzucić cię z twojego wysokiego konia. Wynoś się z mojego pałacu, zanim cię zmuszę, takie są rozkazy królowej. Próbowałeś szczęścia ze swoją siostrzenicą i na szczęście się nie udało, więc nadszedł czas, abyś odszedł.

Królowa LykanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz