10.

169 4 3
                                    

Następne dwa dni minęły znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Znalazłam się po szyję w pakowaniu, które musiałam zrobić.  Adonis  dzwonił do mnie codziennie, a ja z niecierpliwością czekałam na jego telefony.

Zapytał mnie jak poszło pakowanie, stwierdziłam, że nudno, na co skomentował, że powinnam zostać z nim w domu. Ale powiedziałam mu to samo, że chcę się godnie pożegnać z miejscem, w którym się wychowałam, a on to zrozumiał.

Carter od razu wszedł w rolę Alfy, a Diya była tuz przy jego boku. Widząc ich oboje razem, czułam się chora albo szczęśliwa. Myślę, że Carter celowo próbuje sprawić, że czuję się chora, obściskując się z moją kuzynką na moich oczach.

Luke, wierny swojemu, wszędzie za mną chodził. Widać było, że jest bardzo ostrożny. Ja pogodziłam się z faktem, że tym razem nie uda mi się uciec, ale nie poddałam się.

Sophia też często była w pobliżu, pomogła mi się spakować i rozmawiała ze mną o zmianach, jakie mnie czekają. Szczerze mówiąc, brzmiało to dość zniechęcająco, ale tylko przytaknęłam i usmiechnęłam się.

Była jedna osoba, która zaczęła przyprawiać mnie o dreszcze. Hunter.

Z jakiegoś powodu, za każdym razem, kiedy na niego zerkałam, on już patrzył na mnie. Nie czułam już tego bólu, który kiedyś czułam, ale czułam się strasznie nieswojo.

Czułam, jakby rościł sobie do mnie prawo, a to nie skończyłoby się dla niego dobrze. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby Adonis kiedykolwiek dobrowolnie oddał mnie Hunterowi.

Dziś o 9 rano Adonis zadzwonił do mnie, żeby powiedzieć, ze jest w drodze do mojej watahy. Te słowa sprawiły, że wyskoczyłam z łóżka i szybko się przygotowałam. Wiedząc, że to będzie mój ostatni raz w moim pokoju, zrobiło mi się smutno. Po tym wszystkim, mój pokój był moim sanktuarium na zawsze i nie chciałam go zostawić za sobą.

Mama wyskoczyła przez drzwi i zapytała - Wszystko spakowane?

Nie ufałam swojemu głosowi, więc tylko skinęłam głową.

- Kochanie, wiem, że to trudne, ale to zupełnie nowy rozdział dla ciebie. Powinnaś być podekscytowana! To zawsze będzie Twój dom bez względu na wszystko, wiesz o tym.

- Och, mamo. Jak mogę zostawić wszystko za sobą? To jest wszystko, co kiedykolwiek znałam - załamałam się w ciepłym uścisku mojej mamy.

Przejechała dłońmi po moich włosach, zanim odpowiedziała - Aarya, wychowałam silną dziewczynę. Zmiana jest zawsze trudna, ale wiem, że przez nią przejdziesz.

westchnęłam, po czym skinęłam głową - Postaram się.

- To jest moja dziewczyna - mama uśmiechnęła się do mnie.

Następne dwie godziny spędziłam na pakowaniu i znoszeniu wszystkiego na dół. Carter i Diya przyszli pomóc, chociaż Carter po prostu spędził większość czasu denerwując mnie.

- Smiley, nie wyjeżdżaj - Carter obdarzył mnie smutnym uśmiechem.

- Nie zaczynaj, bo myślę, że mogę zacząć płakać - potrząsnęłam głową.

- Odkładałem to w tyle głowy, myśląc, że zostało mi mnóstwo czasu z tobą. Boże, będę za tobą tęsknić, Smiley - Carter przyciągnął mnie do siebie na wielki uścisk.

Pozwoliłam sobie zatopić się w jego ramionach gdy odpowiadałam - Jak ja przetrwam bez twojego ciągłego dokuczania?

- Jesteś teraz na to zbyt wysoko postawiona i potężna - droczył się ze mną Carter.

Królowa LykanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz