Rozdział trzydziesty trzeci

102 15 231
                                    

Lilianna

Wiedziałam, że przyjście tu to błąd.
Gabi wydawała się być szczęśliwa, nadawała jak najęta o tym kiedy postanowili być razem. Marcin przytakiwał jej z udawanym zaangażowaniem, jednak miałam wrażenie że ciągle mi się przyglądał swoimi wąskimi szarymi oczkami. Moje przebywanie tutaj stawało się coraz bardziej groteskowe, dlatego uciekłam od nich jak tylko zdołałam wstać. 

Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że Gabi związała się z Marcinem. W trakcie studiów to właśnie ona za każdym razem przeganiała go gdy tylko pojawiał się w zasięgu wzroku. Nie pochwalała tego, że się zbliżyliśmy, zawsze wbijała mi do głowy, że mam się od niego trzymać z daleka, a teraz to?! Nagle zapomniała o wszystkich swoich przestrogach? Rozum jej odjęło czy jak?

Gdzie jest cholerny Nikodem, kiedy jest naprawdę potrzebny. Już dawno powinien tu być! Stoję oparta o szopę na narzędzia i paląc papierosa próbuję się dodzwonić do dziada.

-Odbierz, odbierz, odbierz, odbierz- powtarzam jak mantrę wsłuchując się w sygnał wybieranego połączenia- jednak na nic zdały się moje modły- po chuj Ci ten telefon, Niki- burknełam.

Rozejrzałam się po ogrodzie, bo wydawało mi się, że coś słyszałam. Dostrzegam niewielkiego rudego kota przyglądającego mi się uważnie z pomiędzy żywopłotu.

-Kici, kici, chodź maluszku- kucam by przywołać do siebie rudzielca i wtedy czuję, że ktoś ciągnie mnie za włosy do góry, w kierunku szopy, zasłaniając mi usta.

Kurwa mać. Co jest grane?!

-Piśnij choć słówko, kwiatuszku, a potnę Ci tę śliczną buźkę i Mikołajek to już w życiu na Ciebie nie spojrzy, zrozumiałaś?

Czy to Marcin? Odjebało mu?

Próbowałam się wyszarpać, ale jego ramię coraz szczelniej zaciskało się w okół mojej szyi, więc by pokazać mu jak doskonale go rozumiem wyciągam ku górze środkowy palec.

Jednak, gdy w zasięgu wzroku pojawia się nóż, już nie jestem takim chojrakiem.

-Ani drgnij kwiatuszku -mówi jeżdżąc ostrzem noża po moim policzku- jeden fałszywy ruch i ciach, sama sobie zrobisz krzywdę. Powinienem odjebać Ci tego palca, ale naprawdę lubię niegrzeczne dziewczynki.

Mdli mnie gdy czuję jego obleśny, gorący oddech zmieszany z wódką. Do oczu zaczynają napływać mi łzy, mrugamy szybko by się ich pozbyć.

Chcę wykorzystać to, że dalej trzyma mnie tyłem do siebie i próbuję kopnąć go w krocze.

-Kurwa, czego nie zrozumiałaś dziwko -warknął przeciągając nożem po mojej koszuli w efekcie czego rozciął materiał- następna będzie Twoja piękna skóra - choć zabrał rękę z moich ust, nie mam odwagi krzyczeć. Przecież i tak nikt mnie nie usłyszy, ludzie bawią się w środku, gdzie panuje potworny hałas.

Czuję jego odrażającą dłoń wędrującą po moim ciele i chce mi się rzygać. Absolutnie nie wiem co zrobić.

-Marcin, błagam Cię wypuść mnie stąd - mój głos jest wątły i przerażony
-Kwiatuszku, będziesz błagać gdy z Tobą skończę- odwraca mnie do siebie i boleśnie łapie za pierś. Chcę się odsunąć, ale nie mam gdzie. Zaczynam się z nim szarpać, jednak ten skurwiel jest silniejszy. Łapię się ostatniej deski ratunku.

-Marcin, proszę, mam okres- mamroczę z zażenowaniem
-To nie problem-zarechotał tak przerażająco, że moje ciało odrętwiało- załatwimy to od dupy strony.

Boże, jestem kretynką, informacja o okresie miała mi pomóc, a najwidoczniej pogorszyła moją już i tak beznadziejną sytuację.

Ponownie mną szarpie i popycha na niewielki stół, przytrzymując mocno mój kark.
Kurwa to koniec. On naprawdę to zrobi, zgwałci mnie. Dlaczego? Kiedyś myślałam, że się lubimy. Nie mogę dłużej powstrzymywać łez zbierających się pod powiekami. Stoję przyparta do stołu, kontem oka widząc jak Marcin szamocze się z rozporkiem. Chyba jest bardziej pijany niż mi się wydaje.

What If?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz