IV

51 4 33
                                    

- To są tak zwane punktu witalne. Jeśli w nie udeżysz to gwarantuję Ci, że Twój przeciwnik straci przynajmniej koncentrację. - tłumaczył młodemu zwiadowcy Halt. Tym razem Gillian nie mógł się zająć jego edukacją, dlatego Halt zaproponował, że udoskonali chłopaka w walce wręcz. W końcu do Gilliana na pewno jeszcze pojedzie. Niestety Halt nie miał okazji spotkać się z Willlem. Tamtego dnia wstał wcześniej nawet od Tima, którego tamtej nocy o dziwo nie męczył żaden koszmar.

- Wiem czym są. Chciałem iść na lekarza - wypalił szybko, po czym spuścił głowę. Był zdziwiony, że tak po prostu mu się to wymknęło, a do tego bez zająknięcia.
- Tak? To może napiszę do znajomego medyka, że pragniesz zmienić profesję, ale by był przygotowany, bo przerywasz mistrzom w środku zdania. - mruknął, zakładając ręce na piersi.

- Em...P...P...Prze...- jego jąkanie weszło na nowy poziom. Zostać skarconym przez Halta to inny kaliber.

- Następnym razem nie przerywaj, dobrze?- zapytał, urywając mu nagle. Tim tylko pokiwał głową, nie chcąc zrobić z siebie jeszcze większego idioty niż ten, na którego wyszedł.
- Powracając. Punkty witalne to takie, których położenie sprzyja konsytuktywnemu przenoszenia energii udeżenia na leżące w głębi narządy czy też nerwy, no ale Ty powinieneś to już wiedzieć, prawda?- zapytał unosząc jedną brew.
- Udeżenia by bardziej bolało. - powiedział cicho, do swoich butów.
- Masz rację.- odpowiedział Halt. Nad pewnością siebie chłopaka przyjdzie jeszcze popracować. - Pierwsze z nich- obojczyki. Kości cieniutkie, a tak odsłonięte. Łatwo je złamać na przykład rękojeścią saksy, a Ty masz miecz więc już w ogóle nie powinien to być dla Ciebie problem. Dzięki złamaniu takiej kości kusznik lub łucznik staje się bezbronny na polu bitwy. Nadgarstek i...- kontynuował, lecz Nick nie wyglądał na zainteresowanego. Znał je doskonale i nawet kiedyś użył przeciw Charliemu i Jeremiemu, lecz wyglądali na całkiem nie przejętych.
- Ja...Ja...W to nie wierzę.- zaczął, czym zaskoczył Halta, który uniósł jedną brew ku górze.- W...- zawachał się- Na żywo na nic się nie zdały.- odpowiedział, nie chcąc poruszać tematu sierocińca. Halt zaraz by się wypytał o co chodzi i któż krzywdził go tak, by musiał używać takich metod.

Nagle Halt podszedł do niego i bez ostrzeżenia wcisnął palec w jego biceps. Tim wygiął się nienaturalnie i zaczął cichutko piszczeć jak szczenie.
- Dalej nie wierzysz?
- Bo...Bo teraz to...Ja byłem...Bezbronny.- wypowiedział z trudem, próbując wykręcić się z uścisku.

Halt puścił go nagle i pokręcił głową.

- No to dalej! Użyj na mnie, starym Halcie miecza. Tylko nie wyjmuj z pochwy. - zaproponował. Miecz wtedy nie będzie ostry, lecz dalej będzie można nim udeżyć.

Tim nabrał powietrza do płuc. Bał się udezyc Halta, lecz zrobił to lekko, zza głowy, celując w czubek czupryny Halta. Mężczyzna uchylił się w bok.

- No dalej! Ja Ci nie dam fory!- zachęcał go

Tim chciał lekko dźgnąć go w brzuch, lecz Halt zrzucił miecz kopniakiem. Udeżył chłopaka bokiem otwartej dłoni pod żebra. Tim zgiął się przestraszony i zanim zdążył wykonać jakiś ruch Halt wycelował w splot słoneczny i kopnął lekko jego kolano, by się zgięło. Chłopak by upadł, gdyby nie fakt, że Halt złapał go za kaptur peleryny.

- Pokonany przez starego Halta...Trzeba celować dokładnie w punkty, Timothy'eju. Chyba powrócimy do wykładu.

Tim, który ledwie nabierał oddech lekko pokiwał głową. Takiego czegoś się nie spodziewał. Usiadł więc posłusznie pod drzewem i wrócił do słuchania.

Gdy Halt zaprowadził go do chaty kulił się w sobie bardziej niż zazwyczaj. Will to zauważył.
- Co się stało?- zapytał cicho, gdy uczeń zniknął w swoim pokoju.
- Nic takiego...Pokazałem mu tylko punkty witalne w które wcześniej nie wierzył.
- Nie za ostro?- dopytał, robiąc kawę na trzy kubki
- Skądże znowu! Chłopak powoli odzyskuje pewność siebie. - uśmiechnął się lekko.

Syn zwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz