XXIX

8 2 27
                                    

      Poranek był rześki lecz przyjemny. Na całe szczęście nie padało. Tim z miłą chęcią jeszczeby poleżał obok Daniela, który spał dalej niczym zabity, ale wzywały go obowiązki. Musi wydostać bezpiecznie siebie i dzieci z tego ogromnego lasu. Dobrzeby było znaleźć jakąś pobliską szlachtę. Wczoraj podczas tej nocnej narady stwierdzili, że nieco zboczą z ustalonej trasy by dotrzeć do pierwszego pobliskiego szlachcica, który dosłownie mieszkał nad rzeką, a w okolicznej wsi przy jego ziemiach pracowali rybacy, a także był mały port handlowy, gdzie szeroką rzeką przypływały statki z towarami na handel takimi jak tkaniny, przyprawy... Wioska była znana z pysznych ryb. Do tego nie była daleko, bo jedynie piętnaście kilometrów stąd. Uda im się do niej dotrzeć w nie więcej niż jeden dzień. Tam szlachcic zapewne poinformowany o niebezpieczeństwie im pomoże, będą mogli bezpiecznie się tam skryć.

Zrobił kawyz wydzielił dzieciom po kawałku suszonego mięsa i zaczął je wszystkie budzić.

- Nie chcę już wstawać...Nogi mnie bolą! - marudziła Matilda.
- Możemy Cię zostawić jeśli zechcesz. - warknął w jej stronę Oleg. Zaciągał dziwnym akcentem, którego Tim nigdy wcześniej nie słyszał.

Dziewczynka zmarszczyła czoło, zadarła nos i zniesmaczona zabrała się za żucie mięsa.

- Obrzydliwe...- mruknęła, ale tym razem cicho, jakby dla siebie.

    Maddie chyba stwierdziła, że zacznie naśladować koleżankę, bo jej też nie dało się dopbudzic.
- Rozkazuję Ci przestać! Inaczej...Inaczej każę Cię...Wychłostać! - warczała na Daniela, który podszczypywał jej policzki, by się wreszcie rozbudziła
- Oj, do prawdy? A kto uwierzy chłopcu w sukience, że jest księżniczką? Nie masz nawet pieczęci i gdyby nie Twoje krzywe zęby nigdy bym Cię nie poznał. - prychnął pogardliwie. Maddie zaczerwieniła się i już miała coś odpysknąć gdy Daniel uśmiechnął się zadowolony z tego, że w tej całej złości wreszcie wstała - No, ale skoro...Możemy Cię tu zostawić wraz z Matildą, skoro takie jest Twe życzenie księżniczką. Mi to obojętnie...Możesz i zostać służącą na Skandiańskim dworze skoro tego właśnie pragniesz.

   Maddie patrzyła na niego nastroszona, lecz nic już nie powiedziała. Tim zmieniał opatrunkowe u najciężej rannych.
- Colin, boli Cię? - zapytał. Rana wyglądała nieco lepiej niż dnia poprzedniego - Co Ci się stało?
- Bili się mieczami...I drasnęli mnie przypadkiem. - odpowiedział, pociągając nosem.
- Nie przejmuj się. Niebawem lekarz Ci pomoże. - uśmiechnął się do niego Tim
- A i dziewczyny uwielbiają chłopaków z bliznami- dodał Daniel, klepiąc go po ramieniu.

   Osiodłali konie i wyszli z chaty. Postarali się, by ją zamknąć od wewnątrz, by nie było widać, że tam byli. Ostatnio dużo padało, ale gdy teraz nagle pogoda była ładna ziemia stała się sucha, a leśne ścierzki wręcz twarde, dzięki temu zostawiali mało śladów. Posadzili dzieci na konie i już mieli ruszać do kolejnego morderczego biegu, gdy Maddie pociągnęła Tima za ramię.
- A czemu ja teraz nie jadę na koniu? - zapytała zdziwiona i nieco zdenerwowana
- Bo jesteś za ciężka i za duża, a nie wsadzimy na konia Ciebie, bo maluchy nie nadążą. - odpowiedział jej oschle Daniel.
- A przecież jesteś silna i szybka! Tak jak my, więc dasz sobie radę biegnąc, prawda?- zapytał Tim, nie chcąc kolejnej awantury.

Chyba zadziałało, bo księżniczka wyprostowała się dumnie i podniosła głowę, a gdy dali sygnał koniom do zaczęcia biegu wyszła na przód. Daniel prychnął pogardliwie. Ta dwójka zdecydowanie się nienawidziła. Tim całkiem tego nie rozumiał, ale wyglądali tak, jakby ciągle o coś rywalizowali. O co oni się założyli?

     🗡
  W małym, prowizorycznym obozowisku Robina panowało poruszenie. Bandyci szykowali się do poszukiwań tych małych smarkaczy. Przywiązali małego pieska do smyczy i czekali dumni z siebie na to, aż wszyscy okoliczni wieśniacy rozejdą się do swoich prac, by mogli przejść koło nich całkowicie niezauważeni. Większość z nich zajmowała się hodowlą owiec czy kóz, dlatego mieli wiele psów pasterskich. Nawet jeśli ten mały, którego ukradli zacznie ujadać to na pewno nie zobaczą niczego ciekawego, wartego uwagi.
Robin przeżuwał suszone mięso i zastanawiał nad swoim idealnym wręcz planem. Gdy już dorwie te dzieciaki... Właśnie, co zrobi z tymi dwoma małymi zwiadowczym gnidami?

Syn zwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz