XII

24 3 29
                                    

- Tim, ktoś jeszcze do Ciebie!- zawołał Will.
Chłopak ubrany był w odświętny mundur zwiadowczy, ale wcale mu się to nie podobało. Garbił się niczym starzec i próbował zakryć jakoś twarz. Najpierw miał plan, by zrobić to włosami, lecz musiał je jakoś związać. Will umiał tylko wysokiego koka, a że ręką Tima była niesprawna, a na zamku nie mieli znajomej dziewczyny ze sprawnymi palcami ( mozliwe, że zrobiłaby to Maddie, ale Tim nienwytrzymałby jej obecności) to musieli poradzić sobie sami.

Siedział przestraszony na stołeczku i czekał na rozpoczęcie tego wszystkiego.
Podniósł głowę. Któż to może być? Gillian ciągle tu był, Will także, a rodziny nie ma. Kto to może być? Halt wyjechał kilka dni temu, bo Crowley znów wracając z misji chciał mu coś pilnie przekazać.

- Tyle razy mówiłem, że niekorzystnie Ci w długich włosach, lecz dziś do tego stroju nawet Ci pasują. - usłyszał mrukliwy głos o hiberyjskim akcencie.

- HALT!?- krzyknął zadowolony. Nie widział go od polowania, bo gdy wyjeżdżał to on był jeszcze niezbyt przytomny.

Odwrócił się i zobaczył szpakowatego zwiadowcę. Nawet się nie oglądał, tylko wstał i pobiegł by go przytulić. Cicho jęknął, gdy udeżył się w chorą rękę, lecz to się nie liczyło. Halta darzył takim zaufaniem jak własnego ojca. Był chyba dla niego kimś w rodzaju... surowego dziadka.

Były mistrz zaskoczony patrzył na Willa. Chyba nikt nigdy nie przytulił go tak niespodziewanie.
- Rzeczywiście odważny...- zaśmiał się pod nosem Will.
- Słyszałem, że nie chcesz niedźwiedzia... Jeśli chcesz wiedzieć co się z nim stało to powiem Ci, że jest teraz płaszczem dla kogoś, lecz jeszcze nie wiem kogo. - odpowiedział Halt, stawiając chłopaka na wyciągnięcie ramion - Znów zapuściłeś włosy?
- Nie było czasu by je obciąć, a gdy umiejętnie je zapoltę nie jest źle...- przyznał Tim, starając się przygładzić włosy do głowy.
- Wyglądasz tak jak Nichoński samuraj po kilkutygodniowej wędrówce...

Tim uśmiechnął się lekko.
- A to proszę nie do mnie zażalenia! Ja nie mogę ruszyć ręką, a Will średnio sobie radzi...

- Czekamy jeszcze na kogoś. - dodał Halt, gdy Will chciał zaprowadzić wychowanka bliżej sali- Ten ktoś nie może się zdecydować który kolor kolczyków będzie pasował do zielonej, aksamitnej sukni. - uśmiechnął się lekko

Lady Pauline nie kazała na siebie długo czekać. Gdy tylko zobaczyła Tima wycałowała mu policzki.
- Na brodę Gorloga! Siadaj, szybko ja Ci te włosy zaplotę, bo Will się chyba nie postarał...- nakazała.

Po kilku minutach wyglądał jak Skandiański wojownik. Gdy Lady Pauline wplatała mu zielone rzemyki do małego pokoju wszedł ktoś jeszcze i Tim kontem oka dostrzegł, że jest w pelerynie.

- Na jaja Gorloga! Myślałem, że Will przygarnął kolejnego dzieciaka i tym razem to Skandiańska dziewczynka! - zaśmiał się, a Tim usłyszał w nim głos Crowleya. - Witaj Timothy i przepraszam za pomyłkę! No słuchaj, akurat mam chwilę oddechu po misji to nie mogłem ominąć tego, jak naszemu członkowi korpusu wręczają coś na Araluenia za uratowanie życia księżniczce! - odpowiedział, uśmiechając się lekko

Na uczcie wszyscy się na niego patrzyli. Spojrzą w prawo. Tam siedział Erik z rodziną. Spojrzał potem na swój stół. Siedział przy nim Gillian, który był dowódcą korpusu, Will, Halt, Crowley i Lady Pauline. Wygląda na to, że teraz to jego rodzina i nawet mu się ten fakt podobał.
- No, musisz już iść!- popędził go Will

Tim spojrzał na niego jeszcze błagalnie, czy aby na pewno nie może iść za niego, lecz wtedy Will popchnął go w przód.

Poszedł więc razem z wyższymi o głowę czy dwie chłopakami, podpierając się laską. Zgodnie przyklęknęła na jedno kolano w połowie drogi, a przy wejściu na podest królewski zawachali się. Przed stołem przy którym siedziała Maddie i Cassandra stał już Horace i kilku innych ważnych mężczyzn. Przyklęknęli znów, lecz Horace pokazał im gestem, by wstali

Syn zwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz