XXVI

53 3 84
                                    

  Pogoda ich nie rozpieszczała. Ciągle sąpiło, było zimno i nieprzyjemnie jak na wiosenne dni. Przypominały one raczej dość kiepskie, jesienne dni. Tim już miał lekki katar, a noc była wietrzna. Po drodze napotykali wiele śladów, które świadczyły o tym, że to właśnie oni wpadną na porywaczy. Musieli być bardzo ostrożni. Byli za nimi około dnia drogi, ale nigdy niewiadomo czy ktoś nie idzie sam za grupą, by w razie czego ostrzec ich o nieproszonym ogonie. Starali się być więc nezauważalni nawet dla biednie wyglądających pasteży z zaledwie kilkoma owcami, które prowadzili na nowe pastwiska. Nie mogli być pewni, czy to nie przebierańcy, patrząc na to, że często zostawiali za sobą kozy. Nigdy nie wiadomo czy nie mieli ze sobą także owiec czy przebrań.

- Cicho, Daniel! - syknął Tim, gdy jego przyjaciel kręcił się na gałęzi wysokiego  drzewa. Wdrapali się na nie bardzo szybko i dość sprawnie przy pomocy specjalnych haczyków, a także sznurówek. Przywiązali się do drzewa za pas, w razie upadku i siedzieli, obserwując okolicę. Mieli patrzeć czy ten pasterz już sobie poszedł, a przy okazji później przynieść chrustu na ognisko, które miało dawać nieco ciepła, a także możliwość przygotowania ciepłej strawy. Daniel dnia poprzedniego przebrał się za zwykłego chłopaka, a że wieś którą mijali była duża to nie wszyscy się tam znali, dlatego nie wzbudzał podejrzeń. Kupił trochę świerzego jedzenia, które miało starczyć na kilka dni.

Pasteż wydawał się niczego nie słyszeć. Szedł dalej podśpiewując sobie pod nosem.

Odchodził już i ledwie było widać go z wysokiego drzewa więc zaczęli schodzić. Nagle Tim usłyszał głuche walnięcie o ziemię. Spojrzał w stronę drzewa na którym wcześniej był jego przyjaciel, lecz nie zobaczył go na nim, a pod nim.

- Daniel! - pisnął przestraszony, schodząc z wysokości tak szybko jak umiał.
Rudzielec leżał na młodej, zielonej trawie i rozcierał obolałe plecy.

- O matko! Nie ruszaj się! Czujesz nogi? A ręce? Nic Cię nie boli? - dopytywał Tim, sprawdzając czy wszystko u niego w pożądku.
- Nie... Ale zaliczyłem wtopę! Uwagą dzieci, bo zwiadowca z drzewa leci! - zaśmiał się szczerze, przytulając przestraszonego Tima jedną ręką.

- Spadłeś z drzewa i jeszcze robisz sobie żarty?! - zawołał Tim obużony. Na prawdę się przestraszył. Gdyby coś mu się teraz stało spaliłby całą misję!
- Oj cicho...Musimy przynieść suchego drewna, a z tego co widzę to wiele czasu nam nie zostało. - Daniel wstał i spojrzał na niebo. Zbierały się na nim szare chmury, które raczej zwiastowały obfity deszcz.

    Tim westchnął ciężko, ale gdy tak chwilę pomyślał, to stwierdził, że Daniel jest chyba niezniszczalny.

🗡🏹
    Daniel dobrze przepowiedział deszcz. Gdy szli z powrotem mieli całe mokre peleryny. Wtedy Tim dziękował w duchu, że zrobione są z nieprzemakalnego materiału, bo gdyby tak nie było to nie tylko jego włosy byłyby mokre.

- No! Wreszcie przyszli! Co tak długo? - zapytał Olivier, patrząc na nich z nad mapy rozłożonej na pniu. Ustawili sobie namiot na wzniesieniu i to była bardzo dobra decyzja. Przynajmniej nie będą spać w kałuży.

- Tamten starzec szedł tak powoli, że musieliśmy długo czekać. Do tego miał małego psa. Mógłby nas wyczuć! - odpowiedział szybko Daniel, nawet słowem nie wspominając o upadku z drzewa.
- Nic? Żadnych śladów? - dopytał Will
- Nic. Jedynie odciski kopyt owiec, ale to chyba norma. Niedaleko mieszka wielu pasteży. - odpowiedział Tim, dokładając zebranych gałązek do ognia. Starsi zwiadowcy zaczęli gotować pod ich nieobecność. Zrobili więcej jedzenia, aby potem zabrać je w podróż.

- Spryciarze...Powiem Wam wydaje mi się, że jesteśmy blisko. - powiedział nagle Olivier uśmiechając się do mapy - Z tego co widzę to będą próbowali uciekać z wroniej rzeki
- Jakiej znów wroniej rzeczki? - zapytał Daniel marszcząc czoło. Właśnie zdejmował mokrą pelerynę, by ta szybko wyschła.
- Jak rysujesz ptaki? Jak dzieci rysują ptaki na obrazkach?- zapytał go ojciec, a Daniel szybko wykonał znaczek w powietrzu.
- A teraz popatrz na mapę. Niektórzy mówią, że wygląda też jak fajka. - odpowiedział, pokazując mu skrawek papieru.

Syn zwiadowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz