Severus Snape szykował się powoli do snu, zrzucając z ramion ciężką, czarną szatę. Cichy szum ognia w kominku działał uspokajająco, gdy nagle poczuł znajome, palące pieczenie na lewym przedramieniu. Zamarł w bezruchu, a jego serce przyspieszyło. Mroczny Znak ponownie dawał o sobie znać.
Snape podciągnął rękaw i spojrzał na wyraźnie ciemniejący znak. Wiedział, co to oznacza. Voldemort wzywał.
Ogarnął go znajomy niepokój, który zawsze czuł przed spotkaniami, gdyż nie wiedział czy wróci z nich żywy.
Snape westchnął ciężko, włożył na siebie płaszcz i ruszył przez chłodne korytarze Hogwartu. Kiedy dotarł na obrzeża Zakazanego Lasu, gdzie nikt nie mógł go dostrzec, wyciągnął różdżkę i dotknął tatuażu.
Znak Mrocznego Pana pulsował coraz intensywniej, a Snape poczuł, jak magia wokół niego gęstnieje. Chwilę później zniknął z miejsca, gdzie stał, teleportując się pod bramę Malfoy Manor.
Pod bramą czekała na niego Narcyza Malfoy. Na jej twarzy malował się delikatny uśmiech, ale oczy zdradzały niepokój, a może nawet strach.
– Severus – przywitała go cicho, podchodząc bliżej. – Cieszymy się, że zdążyłeś.
Snape skinął głową, spoglądając na nią z mieszanką rezerwy i współczucia. Wiedział, że to, co czeka za murami tej posiadłości, przerażało nawet tak silną kobietę jaką była Narcyza. Ale nie był to moment na wymianę uprzejmości. Snape ruszył za nią, idąc przez długie, zimne korytarze rezydencji, które prowadziły do sali spotkań.
– Nie miej za złe Lucjuszowi, wiesz, że on musiał – wyszeptała Narcyza, zanim otworzyła drzwi do pomieszczenia.
– Niczego nie obiecuję – mruknął.
Gdy wszedł do środka, zobaczył zgromadzonych już nielicznych śmierciożerców. Wielu wciąż siedziało w Azkabanie. Obecnie zgromadzeni siedzieli przy ogromnym stole, czekając w milczeniu na swego Pana. W powietrzu czuć było napięcie. Lucjusz Malfoy stał nieopodal, z ramionami założonymi na piersi. Gdy ich spojrzenia się spotkały, wyraz twarzy Malfoya zdradzał chłodną niechęć.
Nagle ciszę przerwał cichy dźwięk kroków. Wszyscy zwrócili wzrok ku wejściu. Voldemort wkroczył do sali, a jego obecność momentalnie zdominowała przestrzeń. Jego bladą, niemal wężową twarz oświetlało słabe światło świec, a czerwone oczy prześlizgiwały się po zebranych, jakby sondując ich myśli. Wszyscy na jego widok poderwali się z miejsc i uklękli.
– Moi wierni – przemówił Voldemort, jego głos był niski, lodowaty, rozchodząc się echem po sali. – Powróciłem, a wy... wy jesteście tu, by mi służyć. By odbudować moją potęgę i zniszczyć tych, którzy ośmielili się sprzeciwić.
Przesunął spojrzenie po twarzach swoich wyznawców, aż zatrzymał wzrok na Lucjuszu Malfoyu.
– Lucjuszu, zawiodłeś mnie podczas rytuału – powiedział miękko, lecz w jego głosie kryło się coś przerażającego.
– Panie, myślałem, że zabicie Pottera w tamtym momencie to będzie najlepsze wyjście.
– Jednak jak słusznie zauważył Severus, nikt nie wie jakie mogły być jego skutki. Dlatego nie będę dzisiaj łaskawy i zostaniesz ukarany, a Severus mi pomoże. – Voldemort spojrzał na Snape'a, który kiwnął głową i uśmiechnął się szyderczo.
– Oczywiście, z chęcią się zrewanżuję za to co Lucjusz zrobił mi we Wrzeszczącej Chacie, Panie.
Riddle wyciągnął różdżkę a zimny uśmiech rozciągnął się na jego cienkich wargach. Wszyscy śmierciożercy w pomieszczeniu zamarli. Lucjusz Malfoy stał nieruchomo, lecz jego twarz zbielała, a dłoń zacisnęła się na lasce, jakby tylko to utrzymywało go w pionie. Wiedział, że nie ma ucieczki przed karą Czarnego Pana.
CZYTASZ
Mój ojciec - Severus Snape
FanfictionJako niemowlę, Harry cudem przeżywa śmiertelny atak Voldemorta, lecz jego życie dalekie jest od szczęśliwego. Trafia pod opiekę okrutnych krewnych, którzy znęcają się nad nim i traktują jak intruza. Wszystko zmienia się w dniu jego jedenastych urodz...