Rozdział 1 - Archie

23 6 1
                                    

– Archie, pamiętaj, że Strzelcy służą przede wszystkim Cesarzowi. W czasach takich jak te, kiedy kraj trawią wewnętrzne spory i nawet jedna ze wskazanych przez bogów Kapłanek może należeć do ruchu oporu, odwrócenie się od pałacu to zdrada wszystkich zasad, w jakie wierzymy.

– Dziadku, opowiadasz mi o tym dziesiąty raz – mruczę pod nosem. Przygryzam źdźbło trawy w ustach, unosząc je i opuszczając.

Dzień jest gorący i bezwietrzny. Inni zapewne odpoczywają w cieniu drzew, jednak ja nie mam ochoty na taki relaks. Palce aż mnie mrowią, bo wiem, że już niedługo dotknę rzeźbionego łuku, który nasza rodzina przekazuje sobie z pokolenia na pokolenie. Zostało mi siedem lat, by stać się siedemnastolatkiem – kimś, kto w świetle prawa może zostać Strzelcem. To prawie wieczność, ale jeśli zajmę czas treningami i nauką, nawet nie zauważę, kiedy nadejdzie dzień inicjacji. Będę chronić Kapłanki, a jeśli los się do mnie uśmiechnie, może sam Cesarz pozwoli mi siebie strzec i wtedy...

– A czy mówiłem ci o tym, jak odkryłem, że Kapłanka, której strzegłem, okazała się...

– Buntowniczką? Tak. – Wypluwam trawę, a dziadek tylko się śmieje.

Z westchnieniem rozglądam się po ogrodzie. Dla zabicia czasu nazywam w myślach każdą roślinę. W kącie ogrodzenia posadzono kilka różnych drzew: sosnę, klon, morelę i magnolię. Wzdłuż ciągnie się dywan kolorowych kwiatów. Rozpoznaję spośród nich azalie, chryzantemy przeplatające się z peoniami i wyciągające się nieśmiało w stronę słońca astry. Spoglądam też na jabłoń rosnącą przy bramie, na której zawieszono portret babci. W ziemię wbito kilka kadzideł, z których jeszcze ulatnia się dym. Uśmiecham się powoli i podpieram brodę na ręce.

– Dziadku, opowiedz mi o babci.

Kiedy na niego patrzę, też się uśmiecha, przez co cała jego twarz pokrywa się zmarszczkami. Przyklepuje dłonią włosy, które mu jeszcze zostały. Robi tak zawsze, gdy mowa o babci. Może to nawyk, którego nabawił się od ciągłego poprawiania, żeby wyglądać nienagannie w jej obecności.

– Była cudowną kobietą. Wiedziałem o tym od naszego pierwszego spotkania, mimo że nasze małżeństwo było zaaranżowane. Kiedy tańczyła w teatrach, ludzie nie mogli oderwać od niej wzroku. Kochała sztukę i naturę. Pomagała, gdy ktoś był w potrzebie, dlatego jestem pewien, że wiedzie teraz dobre życie w innej postaci. Szkoda tylko, że nie miałeś szansy jej dobrze poznać. – Dziadek śmieje się cicho. – Była też kobietą wielu talentów. Przyuczała nawet państwowych Historyków do opisywania dziejów cesarstwa...

Przyciągam kolana do piersi i obejmuję je dłońmi, przestając słuchać dziadka. Ciekawe czy babcia chciałaby, żebym kontynuował rodzinną tradycję i został Strzelcem, czy raczej widziałaby mnie jako portrecistę, jak pragnie mama. Rodzice nie są szczególnie zadowoleni z mojego marzenia, ale dziadek od zawsze mnie wspierał. Opowiadał historie z czasów, kiedy on sam był Strzelcem w ochronie Cesarza. Kiedy mama przechodziła obok, zawsze mówiła, że niepotrzebnie przywołuje stare dzieje, a jego czas już minął, lecz dziadek w odpowiedzi tylko się uśmiecha. Jak gdyby wciąż był młodym mężczyzną w umundurowaniu Strzelca.

Nagle za niższą częścią ogrodzenia naszej posiadłości dostrzegam znajomą twarz. Dziewczyna jest drobna, ma starannie upięte czarne włosy, a w rękach niesie drewnianą szkatułkę. Bogato zdobiona szata ciągnie się za nią po ziemi. W warkocze ma wplecione kolorowe kwiaty, które podskakują lekko przy każdym kroku.

– Archie, twój nauczyciel już jest. – Słyszę głos mamy, jak zwykle z nutą dezaprobaty, że nie robię tego, co ona sobie dla mnie wymarzyła.

Dziecko KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz