Rozdział 8

33 4 1
                                        

- A ja myślałem, że jesteś ochroniarzem.
- Bo jestem!
- I to dlatego porzygałeś się, bo jechałem troszkę szybciej, niż ustawa nakazuje?
- Trochę szybciej? – Rzuciłem Luke’owi nienawistne spojrzenie.
Uśmiechnął się.
- Ciut.
- Jestem ochroniarzem, a nie kaskaderem!
Gdyby tylko Ashton dowiedział się co tak naprawdę tutaj zaszło...
Camila właśnie z nim rozmawiała. Próbowała sprostować sprawę, a najlepiej zatuszować całą prawdę, nieważne ile trzeba będzie dać ludziom w łapę i jakich kłamstw nagadać Ashtonowi. Manager Luke’a chyba zszedłby na zawał, gdyby dowiedział się co jego ukochany aktor, to znaczy ulubiona maszynka do robienia pieniędzy, właśnie odpierdoliła w przerwie między zdjęciami.
Ja sam próbowałem się pozbierać. Skończyłem w garderobie Luke’a z mokrym, zimnym ręcznikiem na czole. Przez to wszystko dostałem gorączki. I kto wie, możliwe, że porzygam się raz jeszcze, jeśli ktoś zaraz nie da mi niczego na uspokojenie.
Przynajmniej reżyserka się uspokoiła. Była zajęta kręceniem sceny z utalentowaną Cathrine, która w tym momencie jako jedyna mogła ukoić jakoś zszargane nerwy reżyserki.
Luke leżał nieopodal mnie na kanapie, która aktualnie zbytnio przypominała mi kozetkę. Miał otwarte oczy i gapił się w sufit. Bawił się swoimi długimi włosami, leniwie przeczesując je palcami. Mój wzrok znów padł na papiery rozwalone na toaletce, przy której aktualnie siedziałem. Luke chyba nie zauważył, że wcześniej grzebałem w jego rzeczach. Nie wiedziałem czy to dobrze, czy źle. Nie chciałem naruszać jego prywatności, ale musiałem wyjaśnić z nim parę spraw. Szczególnie co robił tamtej nocy w klubie Caluma. Tłumaczyłem sobie, że chodzi o sprawy zawodowe i wrodzoną ciekawość, a nie o moje uczucia względem Luke’a.
W sumie, skoro Luke mógł sprawić, że poczułem się nad wyraz niekomfortowo, to równie dobrze i ja mogłem przyprawić go teraz o lekki dyskomfort.
- Co robiłeś w tamtym klubie? – zapytałem. - No wiesz, tej nocy kiedy znowu się spotkaliśmy?
Luke zamarł. Widziałem jak jego palce na chwilę przestały przeczesywać jego blond włosy, a oddech stał się nieregularny. Gdy jednak Luke  na mnie spojrzał nie było ani śladu po tym zawahaniu. Patrzył na mnie z lekkim niezrozumieniem i przepraszającym albo wymijającym uśmieszkiem na ustach.
- Co tam robiłeś? – ponowiłem pytanie. – Nie udawaj, że nie pamiętasz.
Luke momentalnie spoważniał. Zacisnął usta i znów wbił wzrok w sufit.
- Nie chcę o tym teraz rozmawiać.
- Jeśli nie teraz, to kiedy?
- Nigdy. – Zerknął na mnie. Na jego ustach ponownie zagościł uśmiech. – I właśnie prawie zacytowałeś „Tamte dni, tamte noce”. Tylko, że tam mówią „Jeśli nie później, to kiedy?”.
Uniosłem brwi.
- Skąd to wiesz? I od kiedy oglądasz takie filmy?
- To też książka.
- Jeden pies. To od kiedy czytasz takie rzeczy?
- A co? To zakazane? Skończyłem osiemnaście lat, mamo... – Luke obrócił głowę, aby móc otwarcie na mnie spojrzeć. W jego oczach pojawił się błysk. – A może wolisz, żebym nazywał cię tatusiem?
Poczułem jak się czerwienię.
Zdjąłem ręcznik z czoła. Potarłem nim policzki oraz szyję, po czym podniosłem się z krzesła.
- Wiesz co? Czuję się lepiej. Chyba już wrócę do Camili...
Luke roześmiał się, patrząc jak niemal potykam się o własne nogi w drodze do drzwi. Najwyraźniej już się rozluźnił. I humor mu się poprawił.
Szkoda, że mój się właśnie popsuł.

*

- Serio? Gorący Luke Hemmings, w którym jesteś zakochany od dekad...
- Tylko od kilku lat.
- Nie przerywaj mi – powiedział Calum.  – Gorący Luke kurwa Hemmings nazwał cię tatuśkiem, a ty co? Wyszedłeś?
Przytaknąłem.
- Nie wierzę w ciebie! Poważnie, stary?
- Proszę, nigdy więcej tak do mnie nie mów... To cringe. No i jesteś ode mnie starszy o dwa lata – burknąłem. – Masz ponad trzydziestkę na karku.
- A ty się przemądrzasz. – Calum bardzo silił się na poirytowany ton, ale wychodziło mu to raczej marnie.
Podsunął mi pod nos dwa ostatnie kawałki pizzy.
- Już nie mogę – powiedział, napotkawszy moje zaskoczone spojrzenie.
- Od kiedy?
- Od kiedy wkurwiłem się, bo sabotujesz samego siebie. Przynajmniej zrób to dla fabuły, jeśli tak bardzo siebie nienawidzisz!
- Wiesz co? Nie wiem czy mam się obrazić, czy ci podziękować.
Przysunąłem do siebie karton i zabrałem się za kończenie naszej wspólnej kolacji. Na ekranie telewizora rozgrywały się losy Forresta Gumpa. Calum włączył ten film jeszcze zanim wróciłem do domu, ale specjalnie dla mnie przewinął, tak żebyśmy mogli obejrzeć film razem od początku. Co z tego, że oglądałem „Forresta Gumpa” jakieś dziesięć razy? To był ulubiony film Caluma. Nie zamierzałem narzekać.
Calum zamówił dla nas dwie pizze w rozmiarze XXL podczas gdy ja brałem gorący prysznic i próbowałem pozbyć się tej szczeciny na mojej szczęce oraz brodzie, jaką ostatnio wyhodowałem. Nawet nie prosiłem go o tę pizzę. Najwyraźniej Calum stwierdził, że potrzebuję paliwa oraz odrobiny uśmiechu, a przecież nic nie poprawia tak humoru jak ogromna pizza z mięsem i Coca Cola z cukrem.
Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego przyjaciela od Caluma.
Teraz film już się kończył, a pizza wystygła. Mimo to nadal odczuwałem pewien rodzaj głodu... Niekoniecznie ten dotyczący jedzenia. Chodziło o inną konsupcję. Łaknąłem... Sam nie do końca wiedziałem czego tak łaknąłem. Przecież nie Luke’a. To głupie. To były zamknięte drzwi, przez które nie będę nawet próbował się przebić.
Jakkolwiek by tego nie nazwać to zwyczajnie nie mogło się wydarzyć.
Zrozumiałem to już dawno temu, gdy po raz pierwszy zrozumiałem, że jakimś cudem zakochałem się w Luke’u. Tak, właśnie... Zrozumiałem to, ale chyba nigdy się z tym nie pogodziłem. Nie tak naprawdę. Wystarczyło mi kilka miesięcy u jego boku, kilka niewinnych żarcików i pozorów bliskości, aby Luke owinął mnie sobie wokół palca. I to na tyle, że byłem gotów poświęcić moje życie dla jego pierdolonego psa, który gdyby tylko mógł odgryzłby mi głowę.
Ale to się już nie powtórzy.
Nie byłem już taki głupi. Teraz znałem granice. Jeżeli Luke po raz kolejny wsiądzie za kierownicę jakiegoś samochodu, bo postanowi zabawić się w kierowcę formuły jeden, po prostu popatrzę na wszystko z boku.
Znałem też inne granice. Nigdy nie będę z Lukiem bliżej, niż byłem teraz. Mianowicie nigdy nie będę dla niego kimś więcej, aniżeli kolejnym pracownikiem. Będę u jego boku, oczywiście, i będę pracował jako jego ochroniarz, dopóki nie będę na to za stary albo dopóki Luke się mną nie znudzi. Prędzej czy później Luke na pewno mnie wymieni. Może na Camilę, a może na kogoś innego. A może do tego czasu sam zrezygnuje z aktorstwa.
Albo zniszczy go alkohol.
Wepchnąłem do ust ostatni kawałek pizzy, gdy mój telefon zawibrował na stole. Calum natychmiast rzucił się w stronę komórki, ale byłem szybszy.
- Czy ty przypadkiem nie skończyłeś już na dzisiaj pracy?
Pokręciłem głową i zerknąłem na ekran telefonu.
- Nie ma czegoś takiego jak koniec pracy w mojej profesji.
Calum wywrócił oczami. Zignorowałem go. Odebrałem telefon, drugą ręką wycierając usta rękawem koszulki.
- Halo?
- Zawijaj dupę w troki, Michael! I to natychmiast!
Zmarszczyłem brwi.
- Co...?
- Mamy problem. Ogromny, kurwa, problem! – krzyczała Camila.
- Chyba nie rozumiem...
- Zrozumiesz jak tutaj przyjedziesz! Ktoś się włamał do domu Luke’a.
W jednej chwili zerwałem się z kanapy, omal nie zrzucając kartonu, do którego właśnie nieświadomie upuściłem ostatni kęs pizzy.
- Już jadę.
- Tylko się pospiesz!
Rozłączyła się.
Calum patrzył na mnie wielkimi oczami. Ale to nie był czas na wyjaśnienia.
- Później – rzuciłem. – I dziękuję za pizzę.
Nie mówiąc nic więcej, wypadłem na zewnątrz.
Tak, miałem się nie pchać tam gdzie czekały na mnie zagrożenia. Miałem jedynie stać i patrzeć na wszystko z boku, najlepiej z bezpiecznej odległości... Ale mówiłem to w kontekście niebezpiecznego prowadzenia samochodu, prawda? Przecież nic takiego nie mówiłem odnośnie włamania do domu Luke’a...
Kogo ja oszukiwałem?
Przecież wszyscy dobrze wiedzieli, tym bardziej sam zainteresowany, czyli Luke Hemmings, iż cokolwiek by się nie działo zawsze mu pomogę.

*******

Dobra, jak obstawiacie... Co się tutaj wydarzyło? 👀
Miłego dnia /nocy / życia 🖤
alternativetrash_1

BulletproofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz