Fizjoterapeuta wbił mi łokieć pod łopatkę. Syknąłem, ale ani drgnąłem. Ufałem Benowi. Był dobry w swoim fachu. Poza tym, to nie był masaż. To miało boleć. Przywykłem.
Dzisiaj ewidentnie był dzień bólu.
- Boli? – zapytał Ben, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
Zacisnąłem zęby, dając sobie chwilę zanim odpowiedziałem.
- Nie.
Ben kontynuował tortury, a ja wróciłem myślami do dzisiejszej terapii, skupiając się na innym rodzaju katuszy. Ja i Margaret, najlepsza terapeutka, jaka mogła mi się przytrafić i na jaką było mnie stać, gdy raptem przestałem być ochroniarzem i chwilowo wylądowałem za kasą sklepową, odbyliśmy kolejną sesję. Kobieta czytała ze mnie, jak z otwartej książki. Wystarczyło bym przekroczył próg jej ciepłego, kolorowego gabinetu, a ona już wiedziała, że coś bardzo mnie trapi. Bardziej niż zazwyczaj. Szybko pękłem i wyspowiadałem się z problemów, jakie miałem z Lukiem.
Albo raczej z jego problemów.
Praktycznie robiłem tę terapię za niego. Co jeszcze miałem za niego zrobić? Wyjść z nałogu?
Darzyłem tego chlapała uczuciem, naprawdę, ale to nie oznaczało, że czasami nie mógł mnie też irytować. Chciałem dla niego jak najlepiej, ale on widoczniej wolał cierpieć...
Tak jak ja.
Może dlatego tak mnie to irytowało? Ponieważ chciałem, żeby Luke był kimś lepszym.
- Nie rozumiem... – powiedziałem do Margaret podczas sesji terapeutycznej, w międzyczasie biorąc od niej piłeczkę antystresową w kształcie małego, chińskiego pierożka. Ścisnąłem mocno gumową piłeczkę, starając się nie przebić jej paznokciami na wylot, chociaż najchętniej rozerwałbym ją na pół, ale nie teraz, kiedy Margaret obserwowała i analizowała uważnie każdy mój ruch. – On naprawdę nie chce tej pomocy.
- Wiesz, że nie każdy tego chce. Uzależnienie to śliska sprawa. Wiele osób zarówno pragnie, jak i nienawidzi tego, że ktoś oferuje im pomoc. Czasami osoby uzależnione nie są nawet świadome, jak bardzo pragną i potrzebują tej pomocnej dłoni, którą wyciągają do nich inni. Niektórzy myślą jakby to było, gdyby wyszli z nałogu, lecz gdy przyjdzie co do czego cofają się, ponieważ coś ich trzyma.
- Jak w klatce?
Margaret skinęła głową.
- Tak. Chociaż istnieją różne metafory. Niektórzy mówią, że czują się jak w więzach, jak w wieży.... – Przekrzywiła głowę. – A ty jak się czułeś po wypadku?
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem w dół, na piłeczkę w mojej dłoni. Ścisnąłem ją mocniej.
- Wszystko mnie bolało. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Czułem się jakby całe moje ciało krzyczało. Naprawdę... Jakbym codziennie stawał w ogniu, szczególnie na widok bandaży. No i na widok innych, cieszących się życiem, podczas gdy ja ledwo mogłem sam przejść z sypialni do łazienki. Byłem upokorzony. Bardzo. Nienawidziłem mojego ciała i gdybym mógł wyszedłbym z niego i dosłownie stanął obok.
- A co sprawiało ci wtedy ulgę?
- Chyba rozmowy z Calumem... Ale to też nie do końca działało. Mimo to nie sięgałem po alkohol albo narkotyki, tak jak Luke, jeśli pani to sugeruje.
- Wiem. Już przecież o tym rozmawialiśmy. Ale też miałeś kilka niezdrowych nawyków, prawda? Pamiętasz, jak zacząłeś chodzić na rehabilitację i potem specjalnie jeszcze na siłownię, ponieważ czułeś się już trochę lepiej fizycznie, więc żeby uśmierzyć ból psychiczny zacząłeś wykańczać się fizycznie?
Niechętnie skinąłem głową.
- Nie umiałem poradzić sobie inaczej. Nie z bólem, tylko z natłokiem myśli. I emocji... – przyznałem. - Ćwiczenia mnie wyciszały. Wtedy znów bolało mnie tylko ciało, ale umysł już nie krzyczał.
- Luke pewnie czuje się podobnie gdy jest nietrzeźwy. Ucisza myśli i emocje. Ucisza umysł, tak jak ty to powiedziałeś.
- Ale zabija swoje ciało.
- Zupełnie jak ty, gdy wykańczałeś się ćwiczeniami, zamiast skonfrontować się z własnym umysłem. I nie chcę być wścibska, ale przypominam ci, że ty też na początku nie chciałeś pomocy od swojego przyjaciela.
Znów ścisnąłem piłeczkę. Odbiłem półksiężyce moich krótkich paznokci na jej beżowej powierzchni.
- Więc jak mam przekonać Luke’a do skorzystania z terapii? – zapytałem cicho.
- Nie przekonasz go. Ale możesz dla niego być.
- Już to robię.
- Nie, nie tak... – Margaret pochyliła się, jakby oczekiwała, że znów spojrzę jej w oczy, ale ja dalej uparcie wbijałem wzrok w maltretowaną przeze mnie piłeczkę antystresową. - Możesz wyrzucać alkohol, narkotyki i wszystko inne, możesz cały czas przy nim siedzieć i go pilnować, ale oboje wiemy, że to niewiele da na dłuższą metę. Jeśli będzie chciał pić to i tak to zrobi. Musisz podejść do tego w inny sposób.
- Czyli w jaki? – mruknąłem.
- Porozmawiaj z nim nie o uzależnieniu, tylko ogólnie, o jego uczuciach i o jego myślach. Nie stricte o problemie, tylko o tym co może się do niego przyczyniać. Tak jak ja zauważyłam i zapytałam o to, co przysporzyło ci traumy po wypadku i co trzymało cię w sidłach depresji. Może razem znajdziecie jakieś rozwiązanie. Luke nie musi od razu iść na terapię. Ona nic nie da pod przymusem. Na dobry początek Luke musi chcieć przynajmniej zmniejszyć używanie alkoholu oraz narkotyków. Dopiero potem rozmawiaj z nim o terapii. Albo o odwyku. Cokolwiek będzie dla niego lepsze. Na razie możecie też razem poszukać innych sposobów na radzenie sobie z nieprzyjemnymi myślami i emocjami Luke’a. Może tobie ufa bardziej niż terapeucie... Powiedz mi, co on lubi?
Terapeutka oczywiście nie wiedziała, że rozmawiamy o tym Luke’u Hemmingsie. Powiedziałem jej jedynie, że mam kolegę, który ma na imię Luke i który ostatnio ma spore problemy z używkami. Margaret, dzięki Bogu, nie pytała o nic więcej.
- Lubi muzykę, filmy i sport – odparłem krótko.
- W takim razie może powinniście znaleźć coś związanego z tymi zainteresowaniami. Coś co pomogłoby wam obu. Wspólne maratony filmowe? Jakieś kółko teatralne? Festiwale? Może być nawet wspólna siłowania, pod warunkiem, że ty nie zaczniesz się znowu wykańczać.
- Nie zacznę.
- Wierzę ci na słowo. – Prześmiewczo pomachała długopisem, jakby mi groziła. Zaraz jednak spoważniała. – Oczywiście, terapia i odwyk byłyby najlepszym wyjściem, ale skoro Luke wydaje się tak źle do tego nastawiony możecie spróbować z innej strony.
- Nie jestem pewien czy Luke się na to zgodzi.
- Nie zaszkodzi spróbować.
Skinąłem głową i spojrzałem w dół, nie na piłeczkę, a na skórki u moich paznokci, które w poczekalni przed terapią zacząłem skubać z nerwów.
- Zależy ci na nim, prawda? – zapytała nagle Margaret. – Na Luke’u?
Wzruszyłem ramionami.
- Tak... Chyba tak...
- Nie chcę się wtrącać, ale tak sobie myślę, że może powinieneś zatroszczyć się także o siebie. Widzę, że Luke jest dla ciebie kimś ważnym, rozumiem to, ale jak to kiedyś powiedziałeś to istotne, abyś i ty był dla siebie kimś ważnym. Kimś kto zasługuje na troskę i miłość, również od samego siebie. Zadbaj o swoje samopoczucie i zdrowie, Michael. Rozumiem, że chcesz pomóc Luke'owi, ale jeśli zapomnisz o sobie i zaniedbasz swoje potrzeby, to może skończyć się źle dla was obu. Pamiętaj, żeby nie zadręczać się zbytnio problemami Luke’a. To nie jest dobre dla żadnego z was. Cieszę się, że próbujesz mu pomoc, ale tylko pod warunkiem, że nie się nie wycieńczasz. Pamiętaj, że jeśli Luke nadal będzie uzależniony, nawet kiedy spróbujesz mu pomóc, to nie będzie to twoja wina.
- Wiem – powiedziałem, chociaż bez przekonania.
Ponieważ tak naprawdę nie wierzyłem już dłużej terapeutce. Margaret była bardzo mądra i dużo mi pomogła, aczkolwiek byłem przekonany, że jeśli Luke nie wyjdzie z uzależnienia odbiorę to jako moją osobistą porażkę. Będę myślał, że to jedynie moja wina...
Ocknąłem się ze wspomnień ubiegłej sesji terapeutycznej, gdy Ben znów wbił mi łokieć pod łopatkę. Nie wytrzymałem i jęknęłam z bólu, zanim zdążyłbym ugryźć się w język. Ben natychmiast się ode mnie odsunął.
- Wszystko dobrze?
- Oczywiście. Możesz kontynuować – mruknąłem. - Nacisnąłeś chyba tylko na nerw. Albo na jakiegoś siniaka...
- Nie musisz być taki twardy, wiesz ? Nikt nie jest zrobiony ze stali.
A szkoda.
- Wiem – powiedziałem. – Nic mi nie jest.
Chyba naprawdę byłem bardziej podobny do Luke’a, niż bym tego chciał.
Położyłem się na brzuchu i zamknąłem oczy. Czekałem na kolejną falę bólu.
CZYTASZ
Bulletproof
FanfictionGdzie ochroniarz Michael Clifford jest ślepo zakochany w aktorze Luke'u Hemmingsie, którego ma za zadanie pilnować. Przynajmniej, dopóki Michaela nie spotyka nieoczekiwany wypadek...