Pod domem Luke’a stał kompletnie mi obcy, czerwony samochód. Mini golf czy coś w tym stylu. Musiał należeć do Camili, ponieważ Luke nigdy nie pokazałby się w takim aucie. Chyba, że właśnie po to go kupił – jako tanią przykrywkę. Wtedy musiałbym pogratulować mu pomysłowości.
Sam musiałem skorzystać z komunikacji miejskiej. Przejechałem metrem kilka stacji, zanim dodzwoniłem się do Fredricka, który łaskawie zgarnął mnie gdzieś z długich, zatłoczonych ulic Los Angeles i wysadził tuż przed domem Luke’a. Przed wejściem do jego domu odbezpieczyłem pistolet i uzbroiłem się nie tylko w broń, ale też w cierpliwość. Drzwi wejściowe okazały się być otwarte. Wolałem od progu nie wołać ani Camili, ani Luke’a. W końcu nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Wiedziałem jedynie, że ktoś włamał się do posiadłości Luke’a. Resztę musiałem chyba odkryć sam.
Przeczesałem kilka pierwszych pomieszczeń, które mieściły się na parterze. Na razie czysto. Wszedłem na pierwsze piętro i trafiłem prosto do łazienki dla gości, gdzie zaszył się Luke. Dosłownie bujał się w kącie, jak te wszystkie postacie w kreskówkach, które przechodzą jakiś mentalny kryzys. Na mój widok Luke otworzył szeroko oczy i wyrzucił ręce przed siebie, jak gdyby próbował się nimi obronić. Przed czym? I niby w jaki sposób? Przecież jego ręce raczej nie zatrzymają kul.
- To ja, debilu – wyszeptałem.
Luke natychmiast opuścił dłonie i obrzucił mnie przerażonym spojrzeniem.
- Złapaliście ją?
- Skąd wiesz, że to akurat ona? I skąd wiesz ile jest tutaj osób?
- Na pewno jest jedna dziewczyna.
Luke przyciągnął kolana do piersi. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to wcale nie swoje nogi tak tulił, tylko Bullet, która zjeżyła się na mój widok i zaczęła warczeć.
O nie, nie ma mowy, żebym znów poświęcił się dla tego szczura.
- Zamierzasz tutaj tak siedzieć? – zapytałem.
Luke pokiwał gorliwie głową.
To zabawne. Luke od lat grał w filmach akcji. Grał policjantów, szpiegów i innych takich. W filmach jego postacie zawsze umiały się bić, idealnie strzelały z broni i skakały z dachów albo spadały z dwunastu pięter. Normalnie kozak.
Ale tylko na ekranie.
Jak to się mówi, kozak w necie, pizda w świecie. Ten prawdziwy Luke Hemmings trząsł się na sam widok pistoletu i kołysał jak przerażone dziecko. Zupełnie nie przypominał bohaterów, jakich musiał odgrywać.
Westchnąłem z rezygnacją i zbliżyłem się do chłopaka.
- Chodź za mną. Zamkniemy cię w sypialni i...
Camila wpadła do łazienki, omal nie zabijając mnie drzwiami. Instynktownie podniosłem broń, tak że oboje mierzyliśmy w swoje głowy. Luke mocniej przycisnął do piersi Bullet i spojrzał na Camilę.
- Znalazłaś ją?
- Nie, jeszcze nie. – Camila opuściła pistolet, chociaż nadal wyglądała jakby chciała odstrzelić mi głowę. – Bo pewien idiota nie chce mi pomóc.
- Chciałem przenieść Luke’a do sypialni.
- No to go, kurwa, eskortuj i zapraszam za mną. Czekam na dole. Jestem pewna, że ona gdzieś tam jest. Chyba ma broń.
Skinąłem głową.
Camila wypadła z łazienki. Pomogłem Luke’owi się podnieść. Na dole coś gruchnęło. Bullet wyskoczyła z jego ramion i puściła się biegiem w stronę najbliższej sypialni. Luke chciał za nią pobiec, ale ja złapałem go za ramię i zatrzymałem w pół kroku.
- Chcesz dać się postrzelić dla psa?
- To nie jest jakiś tam pies! To jest Bullet. Tylko jej na mnie zależy.
Z zaskoczenia odjęło mi mowę. Co powinienem odpowiedzieć na takie wyznanie? Luke wyglądał jakby szybko pożałował swoich słów. Chciał coś powiedzieć, może jakoś cofnąć albo zatuszować to co przed chwilą mu się wymsknęło, gdy nagle na schodach rozległo się dudnienie ciężkich kroków. Ktoś biegł na górę. I, sądząc po dźwiękach, były to co najmniej dwie osoby.
- Uważaj! – krzyknęła Camila.
W jednej chwili złapałem Luke’a za poły koszuli. Obróciłem nas, aż Luke przylgnął plecami do najbliższej ściany. Obok nas przeleciał nóż kuchenny. Wbił się w ścianę, tuż obok policzka Luke’a.
Wymieniłem spojrzenie z blondynem. Nigdy wcześniej nie widziałem go tak przerażonego, jak teraz. Za naszymi plecami rozległy się znane mi odgłosy szarpaniny. Powietrze przepełniły krzyki i obelgi. Dwa kobiece głosy wymieszały się ze sobą.
Czyli Luke miał rację. Do jego domu z pewnością włamała się dziewczyna. Ile jeszcze osób tutaj było?
Niespodziewanie z ust Camili wyrwał się krzyk. Chwilę później usłyszałem jak kobiety staczają się po schodach na dół.
Powinienem pomóc Camili...
Poradzi sobie. Teraz musiałem zająć się ważniejszymi sprawami.
Spojrzałem na Luke’a.
- Nic ci nie jest? – zapytałem.
Byliśmy bardzo blisko siebie. W końcu nadal nieświadomie przyciskałem go do ściany. Musiałem go osłaniać. Nie mogłem się jeszcze odsunąć... Nawet jeśli Camila potrzebowała mnie teraz na dole.
Luke też nie wyglądał, jakby chciał odsunąć się ode mnie w najbliższej przyszłości. Oczy miał szeroko otwarte. Wypełniało je przerażenie. Miał też ciepłą i delikatną skórę. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak aksamitna w dotyku. W końcu kontury jego ciała, ta szczupłość oraz zarys mięśni, przywodziły na myśl twardość, tak samo jak męskie role, które wciąż odgrywał. A jednak w głębi duszy był równie delikatny, jak ta jego skóra.
Podobało mi się to jak się do mnie przyciskał. Jak nasze ciała współgrały ze sobą i ocierały się o siebie przy każdym oddechu...
Nie.
Wróć.
To zabrzmiało nazbyt dwuznacznie.
Muszę myśleć o czymś innym. Muszę stać się twardym...
Ja pierdolę.
Poddaję się.
Głośny jęk bólu oraz przytłumione odgłosy szamotaniny, jakie dobiegały z piętra niżej, skutecznie przywróciły mnie do rzeczywistości.
- Mam ją! – usłyszałem triumfalny okrzyk Camili. – Mam ją! Michael, chodź tutaj!
Czym prędzej puściłem Luke’a.
- Wybacz...
Patrzyłem wszędzie, tylko nie na niego. Za bardzo bałem się dowiedzieć jak Luke teraz na mnie patrzył. Z wyrzutem? Z nienawiścią albo obrzydzeniem?
A może z tak samo wielkim pragnieniem, jakie sam odczuwałem?
No cóż, człowiekowi zawsze wolno pomarzyć...
- Michael! – zawołała Camila. – Idziesz czy mam sama po ciebie przyjść?
- Chodź – rzuciłem do Luke’a, nie patrząc jeszcze w jego stronę. – Nie mogę cię tutaj zostawić samego.
Ruszyłem w stronę kuchni, gdzie, jak się prędko okazało, Camila złapała włamywaczkę. Wbiła kolano w jej plecy, tak jak kiedyś zrobiła to mnie, w klubie Caluma, gdy poznałem ją po raz pierwszy. Wykręciła płaczącej dziewczynie ręce do tyłu, po czym przycisnęła ją jeszcze mocniej do podłogi, jako że dziewczyna wierzgnęła na widok Luke’a. A przynajmniej na widok jego butów. W końcu włamywaczka nie mogła zobaczyć nic więcej, bo policzek, razem z resztą ciała, miała wciśnięty w kafle podłogowe.
- Jak się tutaj dostałaś? – zapytałem, klękając, aby pomóc Camili ją przytrzymać.
Drugą ręką wyjąłem telefon i zacząłem wybierać numer policji.
- Przez... Przez wentylację... – wyksztusiła, między salwami szlochu. – J-ja... Ja nie chciałam nikogo przestraszyć.. Chciałam tylko... Chciałam...
I rozpłakała się na dobre.
- Zostawiła ślad – powiedział cicho Luke. – Gumkę do włosów. Musiała spaść jej z nadgarstka albo z włosów. Zadzwoniłem od razu do Camili.
- Dlaczego nie do mnie? – zapytałem, przyciskając telefon do ucha.
- Bo pojechałeś do domu. A Camila mieszka bliżej.
Spojrzałem z wyrzutem na Camilę, ale ona jedynie wzruszyła ramionami.
- Skąd wiedziałeś, że to nie gumka do włosów jednej z twoich dziewczyn?
Luke skupił całą swoją uwagę na mojej osobie. Patrzył na mnie... Co najmniej dziwnie. Wyglądał na trochę zaskoczonego, trochę zmieszanego. Ale przede wszystkim na wkurwionego.
- Po prostu wiem. – Założył ramiona na piersi. – Wszystkie inne takie pamiątki trzymam, kurwa, w sekretnej szkatułce pod moim łóżkiem. Nie jestem debilem, Michael. Jeszcze pamiętam z kim spałem, a z kim nie.
Nie zdążyłem odpowiedź, bo po drugiej stronie linii odezwał się kobiecy głos.
- 911, jakie jest twoje zgłoszenie?
Uniosłem dłoń w stronę Luke’a, jakbym chciał zaznaczyć, że wrócimy do tego tematu. Po krótce opowiedziałem kobiecie po drugiej stronie linii co dokładnie zaszło. Podałem nazwisko oraz adres. Chwilę później funkcjonariusze policji weszli do domu Luke’a, zakuli młodą włamywaczkę w kajdanki i zabrali się za przeszukiwanie ogromnej posiadłości aktora. Szybko stwierdzili, że nic nie znaleźli.
Jeden z policjantów musiał być fanem Luke’a. Odkąd przekroczył próg jego niebywałej posiadłości, patrzył na aktora szeroko otwartymi, pełnymi zachwytu oczami. Pewnie poprosiłby go o autograf i wspólne zdjęcie, gdyby się tak nie wstydził. Może nawet Luke mu się podobał. To też by mnie nie zdziwiło.
Założyłem ramiona na piersi i podparłem ścianę. Uważnie słuchałem jak funkcjonariusze tłumaczą Luke'owi, że teren, to znaczy jego ogromny dom, jest czysty, a chłopak może spać spokojnie. Wywróciłem oczami. Jak go znałem, a wydawało mi się, że trochę go już przecież poznałem, Luke nie zmruży oka do końca tej nocy. O ile nie do końca tego tygodnia. Aż w końcu nie ulula się do snu butelką wódki.
Camila oparła się o ścianę obok mnie. Zerknąłem na nią, akurat gdy ziewnęła, co próbowała – mało skutecznie – ukryć, przysuwając wypielęgnowaną dłoń do twarzy. Szturchnąłem ją w bok.
- Jedź do domu. Masz przecież blisko.
- Zamknij się. – Camila odwróciła głowę w moją stronę. – Tak, Luke po mnie zadzwonił. Tylko głupi, by się nie zgodził. O tej godzinie proponują więcej. Co miałam zrobić? Odmówić?
- Ashton płaci ci więcej? Niemożliwe.
- Tak to sobie tłumaczę, okay? Robię to dla dobra społeczeństwa.
Prychnąłem.
- No tak. – Spojrzałem na zaczerwienionego funkcjonariusza policji, który znów wpatrywał się w Luke’a jak w obrazek. – Bo ludzie umarliby bez naszego Luke’a Hemmings.
- Albo by dla niego umarli. – Zlustrowała mnie wzrokiem. – Pewnie coś o tym wiesz, co nie, Michael?
Zacisnąłem usta.
Przegięła.
Funkcjonariusze nareszcie uprzejmie pożegnali Luke’a, wycofali się z domu i odjechali. Luke rozmasował kark i spięte ramiona, po czym odwrócił się do naszej dwójki.
- Ale pierdolenie. Teren jest czysty... – Przedrzeźniał północny akcent jednego z funkcjonariuszy. – Może pan spać spokojnie...
Luke skierował swoje kroki prosto do prywatnej kolekcji alkoholi.
O nie.
Nie na mojej warcie.
Natychmiast zastąpiłem mu drogę. Luke nie wyglądał na zadowolonego. Dał jednak za wygraną i uniósł dłonie w geście kapitulacji. A potem spojrzał na Camilę.
- Zostaniecie? – zapytał.
W głosie Luke’a dało się słyszeć desperację. Nie wiem, może chciał tak zabrzmieć i wziąć nas na litość, a może niechcący jego teatralna maska na moment spadła. Tak czy inaczej, Luke wyglądał na przestraszonego i cholernie zmęczonego.
- Oczywiście – odparła szybko Camila. – Którą sypialnię mogę pożyczyć?
- Zaraz ci pokażę. Michael, ty też zostajesz?
I jak miałem mu odmówić, gdy tak na mnie patrzył?
Pokiwałem głową, po czym posłusznie poszedłem za Lukiem i Camilą na górę. Gdzieś w korytarzu mignął mi różowy pokój, w którym chyba dostrzegłem śpiącą Bullet. Czyli naprawdę miała własną sypialnię. W sumie powinienem był uwierzyć Luke’owi na słowo w tej kwestii.
- Dostaniesz największą sypialnię gościnną – Luke zwrócił się do Camili. – Tę z królewskim łóżkiem.
- Prawdziwy dżentelmen – odparła Camila, raczej kpiącym tonem.
Luke odwrócił się przez ramię, aby na mnie spojrzeć.
- Ty możesz zostać w pokoju obok mojego. W ten sposób będę miał przynajmniej jednego z was pod ręką. Tak na wszelki wypadek.
Camila zerknęła na mnie. Wyglądała na zawiedzioną, że Luke wybrał mnie. Przecież sama chciała, abym wrócił do tej pracy! Nie mogła się gniewać, że Luke chciał mnie nagle blisko siebie...
Pytanie tylko dlaczego? Jaki miał w tym ukryty cel?
Przytaknąłem i skierowałem się do przydzielonego mi pokoju. Chwilę później Luke przyniósł mi świeżą pościel, pachnącą proszkiem do prania. Zabrałem się za zmienianie narzuty, gdy Luke zawahał się i zatrzymał u progu sypialni.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytałem.
Zagryzł dolną wargę, walcząc z uśmiechem, tak jak wielokrotnie robił to na planie filmowym, a potem na wielkim oraz małym ekranie. Moje serce, zresztą pewnie tak jak serca wielu jego fanów i rozszalałych na jego punkcie osób, zaczęło trzepotać w klatce piersiowej. Czym prędzej spuściłem wzrok i skupiłem się na zakładaniu poszewek na poduszki.
- To chyba ja powinienem cię o to zapytać – usłyszałem głos Luke’a.
- Mam wszystko czego mi trzeba. Dziękuję.
Luke przekroczył próg sypialni. Jego dłoń zatrzymała się na klamce drzwi.
- Cieszę się – powiedział. – Ja również mam teraz pod ręką wszystko czego mi trzeba.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
CZYTASZ
Bulletproof
FanficGdzie ochroniarz Michael Clifford jest ślepo zakochany w aktorze Luke'u Hemmingsie, którego ma za zadanie pilnować. Przynajmniej, dopóki Michaela nie spotyka nieoczekiwany wypadek...