018|| Dzień po

3 0 0
                                    

Łejeju, jak mnie tu długo nie było. Dlatego wracam z zapchajdziurą, żeby nie było, że umarłam/olałam sprawę/dojrzałam psychicznie (niepotrzebne skreślić). Z czasem jest mega słabo, dlatego rzadko zaglądam i na Watta i do swoich folderów wypełnionych przeróżnej maści wypocinami, ale mam to w pamięci i staram się dopisywać chociaż po kilka zdań licząc, że w końcu coś się urodzi. No i na razie powstał spokojniejszy rozdział, nic szczególnego się w nim nie dzieje. Był też w oryginalnej wersji Espada Parody i chciałam go zachować z powodów czysto nostalgicznych. Tym samym zbliżamy się do końca tomu pierwszego. Yay.

-----------------------------------------------------------------


Tego dnia wkurzało mnie praktycznie wszystko. Obudził mnie, jakże by inaczej, straszny smród. Okazało się, że po wczorajszej kontynuacji imprezy sraczek jest zatkany szmatami, a konkretnie, o radości niepojęta, moją piżamką z Harry'ego Pottera. Mogłabym przysiąc, że gdy zasypiałam, miałam ją na sobie, ale po takiej ilości napojów wyskokowych i imprezowych wrażeń, nie mogłam być tego pewna. Pewna mogłam być natomiast, że miałam pod łóżkiem swój stary (i dawno nieprowadzony) różowy pamiętnik z Diddliną i wolałabym, żeby to się nie wydało. Faktem jednak było, że mój pamiętnik zmienił swoje położenie geograficzne na nieokreślone.
Oczywiście w lodówce nie znalazłam ani grama żarcia. Było tam za to kilka browarów i coś, co najprawdopodobniej ktoś już raz zjadł. Po chwili wahania postawiłam na browar, bo jak wiadomo, kto se z rana piwko machnie, temu z buzi ładnie pachnie. Oczywiście krzesło, które wybrałam miało na siedzeniu gumę, co wydało się dopiero po wstaniu. Gdybym miała pod ręką jakieś czyste ciuchy, mogłabym się przebrać. Powtórzmy: gdybym miała.
W kwestii śniadania, mogłam jeszcze zjeść na wspólnej stołówce, jednak już sama perspektywa podnosiła mi ciśnienie. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że kiedy roczna produkcja żywności sięgnie setek miliardów, to można dostać tylko rozgotowaną fasolę. Osobiście nie mam nic przeciwko fasoli. Mam jednak wiele przeciw jej skutkom. No, nie ważne. Teraz byłam zła i z brudnym dupskiem szłam na przeklęty trening, bo jak wiadomo trzeba podnosić kwalifikacje, a i mogli by mnie, kolokwialnie mówiąc, wyjebać z Espady gdyby moje umiejętności niebezpiecznie się obniżyły. Nagle jednak znajomy głos wyrwał mnie z rozmyślań:
- Pesa-chan, masz gumę na tyłku.
- A może by tak tradycyjnie, mimo wszystko, zacząć od ,,cześć" ? - zapytałam zirytowana
- No, cześć Pesa-chan. Nadal masz gumę na tyłku.
- Dziękuję ci Szayel za wsparcie.
Był to Szayel, różowowłosy zbok, zoofil, nekrofil, pedofil oraz psychopatyczny gwałciciel z mordą kambodżańskiej prostytutki. Zastanawiam się, dlaczego takie przypadki jak Szayel trzymają się właśnie mnie. Ale mam nadzieję, że któregoś dnia Szayel śmiertelnie zatruje się kawą z automatu i wreszcie się ode mnie odwali. Czasami wydaje mi się, że zbol jest jakimś androidem, bo chyba posiada w sobie Cyfrowy Moduł Wkurzania Pesadilli. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk.
- W mordę jeża, a to co jest? - zapytałam
- To jest mój wibrator Kutasko5000.
Nie zapytałam, po co Szayelowi wibrator w kuchni, gdyż cenię sobie zdrowie psychiczne.

Jako, że od ostatniego browarku minęło trochę czasu, postanowiłam zatankować jedno.
- Choćby piwo było z gównami, nic mu w smaku nie dorówna. - powiedziałam do siebie
Podczas gdy ostro kombinowałam jak przeżyć dzisiejszy trening, ktoś wpadł na stół, krzycząc ,,Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda". Okazało się, że to Szayel, który nadal znajdował się pod wpływem alkoholu i innych substancji. Zanim zrobiłam cokolwiek, do kuchni zawitał także Grimmjow i poszerzył nasze grono dogorywające po wczorajszej imprezie. Szayel usiadł z wysiłkiem na krześle i potarł skronie. Walczył z najebaniem albo kacem (ciężko było stwierdzić po jego zachowaniu), ale średnio mu to wychodziło. Chyba zaczynał żałować wczorajszej bani u Cygana.
- Dobra - westchnął Grimm i zwrócił się do Ósmego - czas na mini alkomat quiz. Ile widzisz palców? Zamknę oczy, żeby było łatwiej. Możesz się pomylić o tysiąc sześćset czterdzieści siedem i pół.
- Haha to proste, Grimmjow - zaśmiał się Szayel - pokazujesz pięć palców. Zawsze robisz tak w barze, kiedy zamawiasz pięć piw. Dlatego zgadłem.
- Eee... Pesadilla... Masz gumę na tyłku. - Grimm uniósł jedną brew
- Tak. Tak wiem - odparłam
- Co nie zmienia faktu, że nadal masz gumę na tyłku.
Postanowiłam zostawić otwartego browara i wyjść bez słowa. Nietstety trening zbliżał się nieubłaganie, więc musiałam się przebrać. Grafik głosił, że to mi dzisiaj przysługuje sala treningowa w godzinach wczesnopołudniowych, więc gdybym to olała, musiałabym czekać parę kolejnych dni.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Espada Parody || Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz